niedziela, 28 stycznia 2018

TEA BOOK TAG

 Hejka, hejka, słuchajcie od października nie było u mnie żadnego tagu. Tak nie może być! Postanowiłam wykorzystać to, że jesteśmy w środku zimy, czyli okresu, w którym najwięcej się czyta i pije herbaty. Ja osobiście jestem wielką fanką tego napoju, mogłabym go pić bez przerwy, więc stwierdziłam, że Tea Book Tag jest dla mnie wręcz idealny.
1. Czarna herbata, czyli mój ulubiony klasyk
  Musicie wiedzieć, że herbata czarna jest jedyną, jaką pijam i żadna inna mi nie smakuje tak bardzo, jak ta. Moim ulubionym klasykiem jest "Duma i uprzedzenie", o czym już nie raz mówiłam. Kiedyś był to "Wielki Gatsby", ale teraz powieść Jane Austen wygrywa w tym starciu. Dla mnie "Duma i uprzedzenie" to coś absolutnie niezwykłego i wyjątkowego. Zachwyca mnie tam fabuła, postacie, cała teatralność tego wszystkiego. Po prostu dla mnie to jest cudo.
2. Zielona herbata, czyli książka tak nudna, że przy jej czytaniu zasnęłam
  Przeczytałam w swoim życiu wiele nudnych powieści, ale żadna nie sprawiła, że zasnęłam. Mogę jednak powiedzieć, że byłam bardzo tego bliska przy czytaniu "Królowej cieni". Strasznie się męczyłam przy czytaniu tej pozycji zwłaszcza, że jest ona dość długa. Po prostu wciąż ziewałam i ziewałam...
3. Czerwona herbata pu-ehr, czyli książka, w której bohaterowie ciągle się przemieszczają
  Zacznę od tego, że ani razu się słyszałam o takiej herbacie, także wychodzi jak ogromnym znawcą tematu jestem :D Postanowiłam dać tutaj absolutny klasyk, czyli pierwszy tom serii "Percy Jackson i bogowie olimpijscy". Ta książka jest w zasadzie opisem drogi, którą muszą odbyć bohaterowie, aby zdobyć takie magiczne perły, jeśli dobrze pamiętam, które pozwolą im wejść do Hadesu.
4. Herbata oolong, czyli książka, której się poświęca zbyt mało uwagi
  "Dziewczyna, którą kochałeś" jest książką napisaną przez Jojo Moyes, czyli bardzo popularną autorkę. Sama historia jest absolutnie świetna, więc można się pytać: "Czemu w takim razie ta powieść nie jest jakaś bardzo znana?". Moim zdaniem, jest to sprawka  pozycji"Zanim się pojawiłeś", którą swoją drogą też bardzo kocham. Wydaje mi się, że sława tej książki działa na niekorzyść innym tytułom tej autorki.
5. Biała herbata, czyli książka niezasłużenie popularna
  Mam nadzieję, że mi to wybaczycie, ale dla mnie taką książką jest "Złodziejka książek". Pomysł jest super i ta pozycja ma ogromny potencjał, ale jakoś styl autora nie sprawił, że byłam całkowicie wciągnięta w tą historię. Wcześniej nasłuchałam się o niej samych ultra pozytywnych opinii, więc bardzo mnie zdziwiło to, że dla mnie ta powieść jest taka 6,5/10.
6. Herbata yerba mate, czyli książka, przy które trzeba przebrnąć przez pierwsze rozdziały, aby akcja się rozwinęła
  Do tej kategorii idealnie pasuje "Małe życie" Hanya Yanagihara. Według mnie tak z 1/4 książki to jest taki wyjątkowo długi wstęp do bardziej konkretnej akcji. Myślę, że to dlatego, że autorka chciała żeby czytelnik poznawał bohaterów tak samo, jak osoby w prawdziwym życiu. Na początku relacji widzimy tylko to, co dany człowiek chce pokazać na pierwszy rzut oka, a dopiero potem odkrywamy ciemniejsze strony jego życia i charakteru.
7. Herbata ziołowa, czyli książka, którą czytano mi na dobranoc, gdy byłam mała
  Mi czytano dużo książek przed pójściem spać, ale ja też dość szybko nauczyłam się czytać, więc powieści, które mi czytano były raczej takie typowo dla przedszkolaków, ale raz moi rodzice postanowili rzucić mnie na głęboką wodę i zapoznać z "Harrym Potterem"! Jak dla sześcioletniego słuchacza to jest to dość ostra lektura. Nie zrozumiałam z niej wtedy wiele, ale bardzo miło ją wspominałam, a po jakimś czasie przeczytałam ją sama w wieku 11 lat.
8. Herbata owocowa, czyli moja ulubiona lekka książka
    Taką książką są dla mnie zdecydowanie "Papierowe miasta" Johna Greena. Czytałam ją, co prawda tylko raz i muszę ją odświeżyć, żeby zobaczyć, czy będzie mi się wciąż podobała tak samo. To jest chyba pozycja, podczas której czytania najbardziej się śmiałam. Naprawdę, humor, który tam jest tak mi odpowiada, że czasami płakałam ze śmiechu.
9. Ice tea, czyli książka, która zmroziła mi krew w żyłach
  Dam tutaj najbardziej przerażającą powieść, jaką kiedykolwiek przeczytałam, a jest to "Rok 1984". Dla mnie wszystkie historie o duchach, zjawach i seryjnych mordercach razem wzięte nie wstrząsają i szokują tak mocno jak ten absolutny już klasyk. To coś się tam działo sprawiało, że była wręcz sparaliżowana strachem.
  Dobra, to już koniec tego tagu. Mam nadzieję, że Wam się podobało. Zapraszam do obserwowania tego bloga ;)

czwartek, 25 stycznia 2018

WIELKI FINAŁ W PIĘCIU SŁOWACH/"NIEZŁOMNI" C.J. DAUGHERTY

  Hej, hej, słuchajcie, mam już za sobą całą serię "Wybrani". Ta przygoda z tymi książkami zajęła mi około miesiąca. Niektóre tomy były lepsze, niektóre gorsze, ale dzisiaj w końcu się wypowiem finalnie o tym cyklu i o tym, jak go oceniam.
RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY DOTYCZĄCE POPRZEDNICH TOMÓW
  Po całkowitej porażce na negocjacjach z Nathanielem w Londynie Carter zostaje porwany. Wszyscy w Akademii Cimmeria pracują nad planem jego odbicia. Allie musi sobie poradzić bez wsparcia chłopaka ze śmiercią Lucindy, zerwaniem z Sylvianem oraz z sekretami, które mają przed nią jej zaufani przyjaciele.
  Mi osobiście "Niezłomni" bardzo przypominali piąty tom "Darów Anioła", czyli "Miasto zagubionych dusz". Cała fabuła skupia się na ratowaniu bohatera, który dość średnio mnie obchodzi. Dla mnie Carter jest nijaki i nie darzę go jakimś szczególnym uczuciem. W ogóle według mnie, bardzo złym posunięciem jest to, że uwaga czytelnika nie jest zwrócona ku jakiejś takiej konkretnej wojnie z Nathanielem tylko takim podchodom.
  Mi tu brakuje takiej wielkiej, ostatecznej bitwy. Rozumiem, że to nie jest "Harry Potter" i że ten konflikt jest w środowisku takich ludzi biznesu, którzy nie będą spotykać się na jakiejś polanie, żeby się pojedynkować, ale można by tu zrobić jakąś akcję w stylu podłożenia bomby do Cimmerii i takiego napadu na tą szkołę.
  Dla mnie finał "Niezłomnych" to jest po prostu jakiś żart. Mówię o tej akcji z odbijaniem Cartera. Czekamy na to przez większość książki i to jest tak, że generalnie jest ogłoszone to, że tam "ci dobrzy" weszli do budynku no i dosłownie nie mija połowa strony i już jest koniec całej operacji. Ja się wtedy po prostu załamałam. Moim zdaniem, autorka powinna w tym momencie opuścić Allie, która w zasadzie nie robi kompletnie nic poza użalaniem się nad sobą i opisać to, gdzie faktycznie się coś dzieje. Zdecydowanie mogłaby tak zrobić, zwłaszcza, że narracja w tej powieści nie jest pierwszoosobowa.
  Jedyną rzeczą, która C.J. Daugherty mnie zaskoczyła to wątek związany z Rachel. Dla mnie to był kompletny szok i bardzo się wtedy identyfikowałam z Allie, bo ona uważała się za idiotkę, bo niczego nie podejrzewała i ja myślałam wtedy o sobie dokładnie tak samo.
  Dobra, nadszedł czas, żeby ogólnie ocenić sagę "Wybrani". Na pewno nie przeczytam jej drugi raz, to nawet nie podlega wątpliwościom. Powiem Wam, że nie polecam tej historii. Nie przywiązałam się jakoś szczególnie do bohaterów, co jest dla mnie szalenie ważne, bo od tego zależy, jak duże emocje odczuwam. Fabuła też nie była jakaś szczególnie porywająca mimo, że trochę próbowałam się oszukać, że jest ciekawa. Poza tym, są tu schematy typowej młodzieżówki wiecie, trójkąty miłosne, irytująca bohaterka, która ratuje świat itd. "Wybrani" zdecydowanie mnie nie zachwycili.

niedziela, 21 stycznia 2018

KSIĄŻKI, KTÓRE SĄ NICZYM ODGRZEWANE KOTLETY/ŚWIAT WEDŁUG KSIĄŻKOHOLICZKI

  Hej, hej, słuchajcie dzisiejszy post jest niespodzianką zarówno dla mnie jak i dla Was. Podobnie było w zeszłym tygodniu z recenzją "The End of the F***ing World". Miałam robić tag, ale stwierdziłam, że tag nie zając, nie ucieknie, a przypomniało mi się, że bardzo długo nie było żadnego postu ze "Świata według książkoholiczki". Dziś będzie o takich wciąż powtarzających się w różnych powieściach schematach, a mam tu na myśli głównie historie dla młodzieży. Zainspirowała mnie do tego seria "Wybrani", która nie jest zła, ale ma w sobie mnóstwo cech takiej typowej młodzieżówki.
  Zacznijmy od klasyka klasyków, czyli trójkątów miłosnych. Ja się chyba ostatnio ekscytowałam czymś takim jak czytałam "Selekcję" i "Igrzyska Śmierci" tylko, że za pierwszym razem. Było to jakieś 2, 3 lata temu. W tym czasie przeczytałam jeszcze co najmniej 5 innych serii, w których były trójkąty miłosne. Już zupełnie mnie one nie ruszały, możliwe, że jest to spowodowane tym, że "te opcje" do wybrania przez główną bohaterkę nie były jakieś super. Myślę jednak, że nawet gdybym darzyła bohaterów jakimś silnym uczuciem to taki zabieg by mnie nie emocjonował.
  Dla mnie takie zastosowanie czegoś takiego ma same wady. Główna postać, która nie może się zdecydować między dwoma chłopakami, czy dziewczynami po jakimś czasie staje się ultra irytująca. Jeszcze pół biedy, jeśli ona te swoje rozważania przeprowadza tylko w swojej głowie, a tak to jest singielką/singlem, ale jeśli ona ciągle wchodzi w związek z inną osobą i zmienia je jak rękawiczki to ja odpadam.
  Niezwykle szanuje pozycje młodzieżowe, w których nie ma trójkątów miłosnych, mają dla mnie zdecydowanie większą wartość. Oznacza to, że ich autorzy nie idą na łatwiznę za pomocą sprawdzonych chwytów, które wiadomo, że zyskują duże zainteresowanie.
  Jestem zmęczona również tym, że główny bohater/bohaterka bardzo często nagle znajduje się w centrum ogromnego zainteresowania. Nie mówię, że dla czytelnika, bo to jest raczej oczywiste, ale dla całego społeczeństwa występującego w danej historii. Nazywam to "Syndrom ratowania świata". Postać z całkowicie nieznaczącej dla swojego kraju, świata, whatever nagle staje się najważniejsza i od niej zależy wszystko. Rozumiem, że pisanie o życiu takiego zwykłego, nudnego człowieka byłoby trochę bez sensu, ale załóżmy, że dana bohaterka postanawia wstąpić do ruchu oporu, czy czegoś w tym stylu. Autorzy bardzo często stwierdzają: "Nie, ona nie może być zwykłym partyzantem, zróbmy ją generałem. Albo nie! marszałkiem od razu i jeszcze niech będzie twarzą całej rebelii". To jest takie typowe od zera do bohatera, czyli coś co zdarza się w prawdziwym świecie strasznie rzadko, a w tytułach dla młodzieży praktycznie ciągle.
  Dobra, słuchajcie, posłuchaliście troszkę mojego narzekania, ale już daję Wam spokój. Oj, stęskniłam się za tą serią i jestem przekonana, że teraz posty z niej będą się pojawiać zdecydowanie częściej.

piątek, 19 stycznia 2018

NIEZDECYDOWANIE ALLIE JUŻ MNIE DOBIJA/"ZBUNTOWANI" C.J. DAUGHERTY

  Hej, hej, słuchajcie za mną jest już przedostatni tom sagi "Wybrani" i powiem Wam, że chociaż ta część nie była zachwycająca to jest bardzo dobrą furtką dla wielkiego finału.
RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY DOTYCZĄCE POPRZEDNICH TOMÓW
  W Akademii Cimmeria została zaledwie garstka uczniów. Treningi Nocnej Szkoły są coraz bardziej intensywne, Allie szykuje się na wielkie negocjacje z Nathanielem, na które ma pojechać razem z Lucindą. Wszystko się jednak zmienia, gdy wszyscy odkrywają, kto był długo poszukiwanym szpiegiem.
  Wydaje mi się, że "Zbuntowani" to taka kolejna cisza przed burzą, ale jednak nie jest ona aż tak tragiczna jak w "Dziedzictwie". Nawet się wciągnęłam w tą historię i śledziłam ją z dość sporym zainteresowaniem. Dobrze się czytało o tych różnych przygotowaniach do ostatecznej walki z Nathenielem.
  Umówmy się, to, kto okazał się szpiegiem nie było dla mnie jakąś olbrzymią zagadką. Spodziewałam się tego praktycznie od momentu, w którym została wytypowana taka trójka głównych podejrzanych. Jeszcze w "Zagrożonych" miałam pewne wątpliwości, ale jak ich skończyłam to sprawa była już dla mnie oczywista. Moim zdaniem, autorka za bardzo przesłodziła tą postać, która była szpiegiem przez co zdecydowanie była ona dość podejrzana.
  Bardzo mi się zaczęła podobać osoba Nathaniela. Naprawdę, podczas tych wielkich negocjacji zauważyłam u niego takie typowe cechy czarnego charakteru psychopaty, który już w sumie się pogubił w tym, co robi.
  Allie mnie w tym tomie po prostu załamała. Myślałam, że ją uduszę. Przez całą powieść myślę: "Dobra, ogarnęła się, zdecydowała się na pana A" po czym na sam koniec Allie mówi: "Też cię kocham, panie B". Po prostu ręce opadają, a najlepsze jest to, że główna bohaterka argumentuje swoją zmianę zdanie tym, że zawsze kochała pana B i nie decyduje się w końcu na pana A z tych samych powodów, które sprawiły, że wcześniej nie zdecydowała się na pana B.
  Dzisiaj taka króciutka recenzja, bo tak jak mówię w tym tomie nie działo się jakoś bardzo dużo, przez co średnio mam, o czym pisać. Mam nadzieję, że w "Niezłomnych" ta sytuacja się zmieni i będę musiała pisać godzinę zanim wymienię wszystkie rzeczy, która w różnych sposób mnie poruszyły lub zastanowiły.

niedziela, 14 stycznia 2018

SZALONA PODRÓŻ DWÓJKI UCIEKINIERÓW, CZYLI "THE END OF THE F***ING WORLD"

  Hej, hej, słuchajcie dzisiaj będzie niespodziewany post zarówno dla mnie, jak i dla Was. Ci, którzy czytają tego bloga już od jakiegoś czasu pewnie wiedzą, że od czasami lubię sobie pogadać o jakimś serialu. Dzisiaj będzie akurat o "The End of the F***ing World". W noc z piątku na sobotę nocowałam u znajomej i stwierdziłyśmy, że sobie go obejrzymy, bo łącznie pierwszy sezon trwa około 2 godzin. Niestety, po godzinie zachciało nam się spać, ale postanowiłam go dokończyć na drugi dzień na własną rękę. Hurtem obejrzałam 8 odcinków trwających 20 minut i powiem Wam, że jestem zachwycona.
  James ma 17 lat i jest pewny, że jest psychopatą oraz chce zamordować Alyssę, swoją rówieśnicę o ciętym języku i głośnym sposobie bycia. Pewnego dnia dziewczyna chce uciec z domu i zabiera ze sobą Jamesa w roli towarzysza. Gdy włamują się do luksusowo urządzonego domu wplątują się w morderstwo, co sprawia, że muszą uciekać jeszcze dalej.
  Dla mnie ten serial jest hołdem do takiego pragnienia wolności, które odczuwa wiele osób, a zwłaszcza w wieku nastoletnim. Ta cała podróż jest taką wędrówką przez charaktery głównych bohaterów oraz to, jak oni się zmieniają. Jest ona pełna metafor i symboli. Naprawdę ciężko mi się o niej wypowiedzieć, bo aż brakuje mi słów na to by określić jak bardzo jest ona poruszająca i jak silne emocje we mnie wywołuje.
  Jestem zakochana w stylistyce tego serialu, czuć powiew takich lat 70., może 80. Kadry są absolutnie przepiękne, niektóre ja bym sobie wydrukowała i powiesiła na ścianie w pokoju, bo to jest po prostu dzieło sztuki. "The End of the F***ing World" w ogóle bardzo mi się kojarzy z Laną del Rey, nie do końca wiem dlaczego, ale jestem przekonana, że jej fanom ta produkcja się spodoba.
  Bohaterowie są niezwykle wyraziści, James i Allysa są swoimi całkowitymi przeciwieństwami, a mimo to łączy ich naprawdę silne uczucie. Główna bohaterka to jest w ogóle dla mnie mistrzostwo świata, strasznie ją polubiłam mimo tego, że jest niezwykle wulgarna.
  Tym sposobem przechodzimy do czegoś, o czym nie można zapomnieć mówiąc o tym serialu. To generalnie chyba jest dramat, przynajmniej ja go tak odbieram jednak są tu akcenty komediowe. Nie jest to kompletnie moje poczucie humoru, ale wprowadzało to taki luz do tej całej historii, bo podejrzewam, że gdyby nie było tu takiego czegoś to widz mógłby się czuć przytłoczony.
  "The End of the F***ing World" to przepiękna historia o dwójce młodych ludzi, o dojrzewaniu, odkrywaniu swojej osobowości, ale też o tej wolności, o której mówiłam na początku. Ja niesamowicie się identyfikuje z tą ucieczką bohaterów od swojego życia, co nie znaczy, że moje życie jest złe, ale chyba każdy miał kiedyś takie coś, co by było gdyby po prostu wziął samochód, czy wsiadł do pociągu i pojechał przed siebie. Ogromnie Wam polecam tą produkcję, bo jest to jedna z takich, o których długo nie można zapomnieć.

piątek, 12 stycznia 2018

WRESZCIE JAKAŚ WALKA!/"ZAGROŻENI" C.J. DAUGHERTY

  Hej, hej, mam za sobą już ponad połowę serii "Wybrani". Powiem Wam, że drugi tom zostawił mnie z dużą obawą o to, że ten cykl okaże się słaby. "Zagrożeni" na szczęście ratują honor tej sagi i są bardzo dobrym wejściem dla akcji, która będzie miała miejsce w następnych tomach.
RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY DOTYCZĄCE POPRZEDNICH TOMÓW
  W Akademii Cimmeria pojawia się ogromny problem. Rodzice uczniów chcą ich zabrać ze szkoły ze względu na to, że większość z nich jest po stronie Nathaniela jest po po stronie Nathaniela oraz dlatego, że boją się zagrożenia dla placówki z jego strony. Nauczyciele zachowują się tak jakby w ogóle nie zauważali tej sytuacji, więc do walki musi stanąć grupka odważnych uczniów, w której znajduje się także Allie.
  Słuchajcie, wreszcie coś się dzieje! W tym tomie mamy wyjątkowo mało sercowych rozterek Allie, co jest bardzo na plus. Mamy za to wielką porcję planowania strategii walki, bitew, zasadzek oraz śledzenia różnych osób. Po prostu tu jest taka solidna partyzantka, bo ta grupka uczniów prowadzi tą wojnę z Nathanielem wbrew woli nauczycieli, bo oni by chcieli żeby uczniowie się w to w ogóle nie mieszali.
  Ogólnie, w tej wojowniczej ekipie działają bardzo spoko postacie. Składa się na nią Allie, Carter, Sylvian, Zoe, Nicole i chyba to tyle.To znaczy powiem tak, że aż do przeczytania tej części nie uważałam tych bohaterów za jakichś super, ale to jak działają w grupie sprawia, że pokazują się ze zdecydowanie lepszej strony.
  Między innymi udaje nam się poznać bliżej dzięki tej części cudowną Nicole. Ta bohaterka na początku mnie straszliwie irytowała, bo ja generalnie nie przepadam za kobietami, które są zbyt idealne. Ona właśnie taka była. Później jednak widać to, że ma jaja, że potrafi walczyć o swoje, a jednocześnie ma mnóstwo takie dziewczęcego wdzięku.
  Ogólnie, cieszy mnie to, że w "Zagrożonych" jest bardzo dużo akcji. Zdecydowanie najwięcej z tych trzech części, które przeczytałam. Nawet tu zaleciało mi tu trochę takim ciągiem fabuły typowym dla "Harry'ego Potter'a", a w moich ustach to jest największa pochwała jaką można dostać.
  W tym trzecim tomie też nareszcie są nam wyjaśnione motywacje Nathaniela. Wooow, tłum szaleje! Wcześniej strasznie mi przeszkadzało to, że w zasadzie nie wiem, czemu ten człowiek jest zły w sensie, że nie znam powodów, przez które robi te wszystkie okropne rzeczy. Teraz nareszcie to wiem i nawet okazało się, że te przyczyny nie są takie całkiem bez sensu.
  Chyba tym, co najbardziej mi się nie spodobało w tej powieści to, że ta "ostateczna walka" tego tomu strasznie gwałtownie się skończyła. W ogóle biją się, emocje sięgają zenitu, szala wygranej przechyla się na stronę wroga i nagle dzieje się "coś", co to przerywa i generalnie dziękujemy, można rozejść się do domów. To jest bitwa, na którą się czeka prawie 400 stron i ja oczekuję, że jej końcówka będzie trochę bardziej rozwinięta.
  Podsumowując, "Zagrożeni" bardzo mi się podobali, aczkolwiek nie jest to poziom, który całkowicie mnie satysfakcjonuje. Widzę tu duży potencjał i czekam na jeszcze więcej w kolejnych tomach.

wtorek, 9 stycznia 2018

W POSZUKIWANIU SZPIEGA.../"DZIEDZICTWO" C.J. DAUGHERTY

  Hej, hej, za mną już drugi tom sagi "Wybrani" i powiem Wam, że skończyłam go już jakiś czas temu, ale dopiero teraz znalazłam czas na napisanie tej recenzji. W ogóle zauważyłam, że ostatnio wpisy z moimi opiniami o książkach pojawiają się zawsze we wtorek. Dziwne, ale nie o tym jest ten post. Mam nadzieję, że druga część tej serii nie pomiesza mi się z trzecią, bo już przeczytałam parę stron z "Zagrożonych" i akcja tych tomów mi się powoli miesza.
RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY DOTYCZĄCE PIERWSZEGO TOMU
  Allie wróciła na wakacje do domu po obfitującym w traumatyczne przeżycia pierwszym roku nauki w Akademii Cimmeria. Nawet tam jednak nie może być już bezpieczna. Z tego powodu wraca do szkoły wcześniej niż planowała. Tam czekają na nią trudne początki treningów w szkole, poszukiwania szpiega Nathaniela, a także problemy w miłości.
  Jak dla mnie ta powieść to jest klasyczna cisza przed burzą. Jeśli chodzi o wielką politykę to niewiele tu się dzieje w tym temacie poza tym, że wszyscy generalnie dość solidnie się boją, że któregoś dnia do szkoły wbiją ludzie czarnego charakteru, czyli Nathaniela.
  Ale słuchajcie, jeśli chodzi o strefę uczuciową to tu są niezłe dymy. Ogólnie, to jeszcze się nie określiłam na temat tego, czy wolę Allie z Carterem, czy Sylvianem. To znaczy, powiem tak, charakterem zdecydowanie bardziej mi odpowiada ten drugi i po prostu jego nienaganne maniery to coś, co po prostu ubóstwiam, ale to, że prawie zgwałcił główną bohaterkę z pierwszej części jest absolutnie niewybaczalne. Jak teraz tak o tym myślę to chyba autorka nie wiedziała, co zrobić, żeby Allie spiknęła się z Carterem, więc z Sylviana zrobiła jakiegoś zboczeńca mimo, że to się zupełnie kłóci z jego wcześniejszym zachowaniem. Chyba jednak wolę związek Allie z Carterem, bo nie wiem, jak mogłabym zapomnieć ten haniebny czyn Sylvianowi.
  Ogólnie, w "Dziedzictwie" pojawia się nam sporo nowych postaci i większość z nich jest naprawdę niezła. Zoe to bohaterka, która bardzo mi się podoba, chociaż jej zmiana na przestrzeni całej książki jest aż nie do uwierzenia. Na początku jest wredną zołzą, a później się zmienia w swego rodzaju maskotkę Allie. Tak najbardziej podobała mi się ona w środku tej powieści, bo miała takiego swojego trudnego charakterku, była taką wojowniczką, rozrabiaką, ale zarazem miała trochę takiego swojego dziecięcego uroku. 
  W "Dziedzictwie" mamy też trochę więcej Rachel, która jest chyba moją ulubioną bohaterką. Ja w ogóle nie wiem, czemu ona się zadaje z Allie, bo zazwyczaj jest bardzo rozsądną, mądrą dziewczyną, czyli całkowitym przeciwieństwem głównej bohaterki.
  Tak teraz myślę, że kompletnie nie rozumiem motywacji Nathaniela. Jest zły tylko dlatego, bo jest zły. Jedynym jego plusem jest to, że chyba nigdy główna bohaterka nie spotkała go na żywo przez co jest taki enigmatyczny i wnosi trochę tajemniczej atmosfery.
  Taka króciutka recenzja tym razem, bo tak jak mówiłam w tym tomie nie działo się zbyt wiele oprócz tych spraw rozgrywających się w sercu Allie. Mam nadzieję, że w "Zagrożonych" będzie trochę więcej wartkiej akcji i na razie wygląda na to, że moje oczekiwania zostaną spełnione.

czwartek, 4 stycznia 2018

ACH, TE TRÓJKĄTY MIŁOSNE!/"WYBRANI" C.J. DAUGHERTY

  Hej, hej, witam Was z pierwszą recenzją tej z tych powieści, które dostałam na Święta. O serii "Wybrani" słyszałam wiele dobrego, ale nie miałam jakiś ogromnych wymagań względem pierwszego tomu, więc zobaczmy, czy zdoła on spełnić te malutkie kryteria.
  Allie została kolejny raz wyrzucona ze szkoły. Po tym, jak jej brat Christopher zaginął dziewczyna przeżywa bunt i nie jest w stanie długo się utrzymać w jednej placówce. Jej rodzice w końcu postanawiają ją wysłać do elitarnej szkoły z internatem, Akademii Cimmeria. Większość uczniów jest potomkami członków rządu, bogaczy oraz gwiazd. Z czasem Allie się dowiaduje, że to na pierwszy rzut oka miejsce bez skazy i sekretów skrywa ich naprawdę wiele i nastolatka nikomu nie może ufać.
  Umówmy się nie brzmi to, jak najbardziej oryginalna książka na świecie. Fabuła jest prościutka, ale powiem, że dość łatwo można się w nią wciągnąć. C.J. Daugherty podobnie jak wielu innych autorów i autorek młodzieżowych ma bardzo lekki styl pisania przez co nie czujemy się znudzeni mimo tej nieskomplikowanej akcji.
  Ja bardzo lubię, jeśli dana książka dzieje się w jakimś miejscu, w którym ja sama chciałabym się znaleźć. Ten element jest, np. w "Harrym Potterze" i oczywiście mówię tu o Hogwarcie. W przypadku "Wybranych" coś takiego występowało. Akademia Cimmeria jakoś podbiła moje serce. Chciałabym się uczyć w tak ekskluzywnej, mrocznej szkole.
  Właśnie przez wszystkie strony tej książki towarzyszy nam taka atmosfera tajemniczości, bo tak naprawdę tak samo, jak główna bohaterka nie wiemy kompletnie, o co w tym wszystkim chodzi. Muszę przyznać, że pod koniec już mnie to trochę irytowało, ale generalnie to całe zastanawianie się było takie frustrująco wciągające. Ogólnie, na plus.
  Ja od pierwszego rozdziału wiedziałam, że Allie nie jest postacią moich marzeń, że będę miała z nią na pieńku i nie pomyliłam się. Na początku jest taką typową nastoletnią buntowniczką i niby miała powód, żeby zachowywać się w ten sposób, bo ten jej brat zaginął i w ogóle. Mimo wszystko irytują mnie takie osoby i właśnie ona również działała mi na nerwy. Później niby się trochę zmienia, ale wtedy z kolei staje się taką głupią laską, którą wszyscy muszą ratować, bo wciąż pakuje się w tarapaty.
  Jest pewna postać, którą ja pokochałam i mówię tutaj o Sylvianie. Po prostu idealny przykład dżentelmena, delikatny, nienachalny, romantyk po prostu czysta perfekcja. I nagle wszystko się zepsuło. Zaczęłam go nienawidzić, bo to, co zrobił było niewybaczalne i po prostu złamał mi serce. Nie powiem Wam, co to dokładnie była za akcja, żeby nie spoilerować.
  Czy dobra młodzieżówka może się obejść bez trójkąta miłosnego? Tak, owszem może i nie wiem, czemu większość autorów tego gatunku pozycji jeszcze tego nie ogarnęła, a C.J. Daugherty nie jest wyjątkiem od tej reguły.  Ja się pytam: "Ile można?". Mnie to już przestało bawić. Jeszcze rozumiem, gdy ta bohaterka jest taka super, że zwyczajnie ciężko się w niej nie zakochać, ale Allie to jest taka ostatnia pierdoła, więc nie wiem, o co chodzi.
  Podsumowując, polecam "Wybranych" młodzieży. Myślę, że jako pierwszy tom serii to ta książka jest całkiem niezła. Wydaje mi się, że w następnych częściach zacznę się przywiązywać do bohaterów, bo zaczęłam już czytać kontynuację i pojawiają się tam tacy ludzie, których naprawdę lubię. "Wybrani" są czymś bardzo łatwym, szybkim i przyjemnym, więc jeśli szukacie czegoś takiego to zachęcam do przeczytania.

poniedziałek, 1 stycznia 2018

PODSUMOWANIE 2017 ROKU-NAJLEPSZE I NAJGORSZE KSIĄŻKI

  Hej, hej, słuchajcie niesamowicie szybko minął ten rok, niepostrzeżenie się prześlizgnął między palcami. Uważam go zdecydowanie za udany, poznałam świetnych ludzi, też generalnie bardziej pozytywnie patrzę na siebie i na cały świat przez ten rok, więc jest wręcz wspaniale. Okryłam cudowny serial, jakim jest "Sherlock", a wraz z nim Benedicta Cumberbatcha, który dodaje mojemu życiu mnóstwo radości. Oczywiście nie możemy zapomnieć o książkach. Przeczytałam naprawdę wiele świetnych powieści i ciężko mi było się zdecydować na tylko kilka z nich, które dodam do tej honorowej listy "Najlepszych książek 2017 roku". Spełniłam większość takich moich okołoksiązkowych postanowień, więc jestem z siebie zadowolona. Kupiłam sobie nowy regał, którego już rozpaczliwie potrzebowałam, zaczęłam zbierać figurki FUNKO POP i mam ich już dziewięć. Jedynym postanowieniem, które spełniłam tak jakby tylko po części jest to, że miałam uzupełnić moją zakładkową kolekcję i w pewien sposób to zrobiłam. Nie kupowałam ich co prawda, ale dostawałam w gratisie razem z zamawianymi powieściami, ale nie wiem, czy to się liczy. Dobra, bez dłuższych wstępów przejdźmy do tych najlepszych historii. Podzieliłam je na takie jakby kategorie, żeby miało to wszystko jakieś ręce i nogi.
NAJLEPSZY KLASYK 2017 ROKU
"DUMA I UPRZEDZENIE"- JANE AUSTEN
  Zacznę od tej historii, która liczy sobie najwięcej lat w porównaniu z innymi, które tutaj wymienię. "Duma i uprzedzenie" całkowicie rozwaliła system i znalazła miejsce na mojej liście ogólnie ulubionych pozycji. Myślę, że ten, kto widział moją recenzję dodaną w marcu to się domyślał, że na pewno znajdzie się ona w tym zestawieniu. Ten tytuł zachwycił mnie swoją wyjątkowością, swego rodzaju teatralnością ze względu na tych bardzo przerysowanych, kreślonych grubą krechą bohaterów, którzy zarazem są bardzo wyraziści. Przede wszystkim jest to jednak przepiękna historia o miłości i oczywiście, nie mogę tu zapomnieć o panu Darcy, który w olbrzymim stopniu wpłynął na mój tak pozytywny odbiór tej historii.
NAJLEPSZA SERIA MŁODZIEŻOWA 2017 ROKU
"DARY ANIOŁA"- CASSANDRA CLARE
  Jest to oczywiście fantastyka młodzieżowa, ale stwierdziłam, że skoro jest to ogólnie najlepsza seria tego roku to nie muszę pisać gatunku tymi wielkimi literami. W ogóle, właśnie tym cyklem rozpoczęłam 2017 rok i był to bardzo dobry start. Po prostu pokochałam te postacie, świat, dosłownie wszystko oprócz głównej bohaterki. Jest tu ogromna ilość wątków, też świetnym zabiegiem jest to, że części 1-3 dotyczą jednej wielkiej intrygi, a już te 4-6 innej chociaż wciąż trochę powiązanej z tą pierwszą. Ogólnie dla mnie to całe uniwersum jest świetnie wykreowane, bo ma naprawdę wiele elementów i to jest coś genialnego.
NAJLEPSZY ROMANS 2017 ROKU
"ZANIM SIĘ POJAWIŁEŚ"- JOJO MOYES
  Tak naprawdę powinnam tą pozycję wziąć tutaj jako część serii, ale dla mnie z tego cyklu liczy się tylko pierwszy tom, także no. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy "Zanim się pojawiłeś" nie jest ogólnie najlepszą powieścią tego roku. Ja się absolutnie zakochałam w tej historii, bohaterowie znaleźli stałe miejsce w moim sercu, a zwłaszcza główna bohaterka chociaż Will też. Podczas czytania śmiałam się do rozpuku, płakałam i wkurzałam się na niektóre sytuacje tak, że musiałam wrzeszczeć w poduszkę. To jest jedna wielka bomba emocji i huśtawka nastrojów. Ja w książkach właśnie najbardziej sobie cenię te silne odczucia, które mamy podczas czytania, a ten tytuł zdecydowanie ich dostarcza. Nie jest to banalna, sztampowa historia, a wiemy, że z romansami często tak bywa. To jest po prostu przepiękna, absolutnie wzruszająca opowieść o  cudownej miłości przedstawionej w niesamowicie realistyczny sposób.
NAJLEPSZA KSIĄŻKA FANTASTYCZNA 2017 ROKU
"OSTRZE ZDRAJCY"- SEBASTIEN DE CASTELL
  Ogólnie to jest to pierwszy tom cyklu "Wielkie Płaszcze", ale jeszcze pozostałe części nie wyszły także wiecie. Nie czytałam jakoś dużo fantastyki w tym roku, a zwłaszcza takiej dla dorosłych, ale myślę, że nawet gdybym przeczytała trochę więcej pozycji z tego gatunku w 2017 to i tak bym wybrała "Ostrze zdrajcy". Mamy tu ogromną ilość humoru, fantastycznie zbudowanych bohaterów i przygód, co nie miara, a to jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Ja w sumie umieszczam tą historię w tym zestawieniu głównie ze względu na jej potencjał, bo póki co nie jest to jakaś najwybitniejsza pozycja, ale ja widzę tu pomysł, ja widzę w tym, jak autor napisał tą książkę, że on to robi z pasją i na pewno nie stworzy później byle czego.
  Słuchajcie było wszystko super, fajnie i przyjemnie, ale muszę niestety w ramach przestrogi powiedzieć Wam o kilku powieściach, które były po prostu fatalne i niewarte żadnych pieniędzy. Spokojnie, później jeszcze powiem o 4 najlepszych książkach tego roku, żeby w miły sposób zakończyć ten post. O tych beznadziejnych to po prostu szkoda gadać, podlinkuję Wam recenzje to będziecie mogli moje opinie o nich przeczytać.
NAJGORSZE KSIĄŻKI 2017 ROKU
 
 
 
 

 
  Dobra, mamy to już za sobą. Jeszcze za nim wrócimy do dobrych powieści zaprezentuje Wam moje książkowe wyniki tego roku i podam linki do recenzji tych najgorszych książek.
Seria "Szklany Tron"- Sarah J. Mass":
Seria "Misja 100"- Kass Morgan":
Seria "Piąta fala"- Rick Yancey:

2017 ROK W LICZBACH
PRZECZYTANE KSIĄŻKI: 69
LICZBA PRZECZYTANYCH STRON: 29698
  No cóż, nie udało mi się dobić do 30 tysięcy stron, ale niewiele brakowało, więc jestem usatysfakcjonowana. Dobra, wracamy do tych najlepszych książek.
NAJLEPSZA POWIEŚĆ MŁODZIEŻOWA 2017 ROKU
"PONAD WSZYSTKO"- NICOLA YOON
  To nie jest absolutnie nic ambitnego, coś, co odkrywa jakieś nowe oblicze literatury. Dałam tu "Ponad wszystko", ponieważ jest to książka niezwykle ciepła, taka na luzie, jednocześnie bardzo wciągająca. Dla mnie to jest niesamowicie urocza opowieść o miłości dwojga młodych ludzi, którzy są w stanie podjąć dla niej każde ryzyko. Jest to świetna opcja na książkowego kaca(możliwe, że dzisiaj nie tylko książkowego hehe). Jeśli potrzebujecie się trochę oderwać od rzeczywistości to ta historia jest genialnym na to sposobem.
"SIMON ORAZ INNI HOMO SAPIENS"- BECKY ALBERTALLI
  O ile w "Ponad wszystko" nie było jakiejś wielkiej wartości edukacyjnej to w "Simon oraz inni homo sapiens" zdecydowanie ona jest. Myślę, że ona może bardzo dobrze uświadamiać młodzież właśnie w sprawie homoseksualistów. Nawet ja, która dość mocno siedzę w temacie gejów dowiedziałam się czegoś z tej książki. Pokazuje ona, że homoseksualiści to też ludzie. Wow, zaskoczenie, co nie? Poza tym, sam Simon jest absolutnie cudownym, uroczym chłopakiem, który całkowicie podbił moje serce.
NAJLEPSZA POWIEŚĆ HISTORYCZNA 2017 ROKU
"OBCA"- DIANA GABALDON
  Myślę, że nazwanie tej pozycji powieścią historyczną było dość sporym niedopowiedzeniem, ale musiałam jej nadać jakąś kategorię. Musicie wiedzieć, że "Obca" jest wszystkim. Romansem, powieścią historyczną, przygodówką, nawet ma w sobie trochę fantastyki. Pokochałam ją za tą wszechstronność, porywającą akcję i ogromną ilość wątków, która sprawia, że jesteśmy zainteresowani tą historią przez całe 700 stron. Polubiłam bohaterów, nawet główną bohaterkę, co się bardzo rzadko zdarza. Słuchajcie, polecam ten tytuł Wam wszystkim, bo jestem przekonana, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie.
NAJLEPSZA  KSIĄŻKA OBYCZAJOWA 2017 ROKU
"MAŁE ŻYCIE"- HANYA YANAGIHARA
  O, to jest książka, która mnie po prostu całkowicie rozwaliła i złamała serce. Porusza ogromną ilość trudnych tematów i to takich naprawdę ciężkich, jak pedofilia, gwałt, toksyczne związki, cięcie się, samobójstwo, choroba. Wymieniłam tu większość z nich, bo osobiście nie polecam tej pozycji osobom, które miały tego typu przeżycia, bo może to spowodować nawrót traumatycznych wspomnień. "Małe życie" niesamowicie porusza i to jest coś, o czym jeszcze długo po przeczytaniu nie zapomnicie. Po prostu brakuję mi słów, bo czytałam tą książkę już parę miesięcy temu i teraz przypominam sobie to wszystko i odbiera mi mowę. Myślę, że powiem tylko, że myślę, że można nadać tej książce też tytuł najbardziej smutnej powieści 2017 roku.
  Słuchajcie, to koniec tego zestawienia, robiłam coś takiego pierwszy raz, mam nadzieję, że Wam się podobało. W 2018 roku życzę Wam mnóstwo radości, żebyście na swojej drodze spotykali jak najwięcej cudownych, dobrych ludzi, żeby wszystkie sprawy układały się po Waszej myśli no i oczywiście, masy genialnych powieści. Jeszcze powiem, że jakbyście chcieli przeczytać dłuższą wypowiedź o każdej z tych książek to tam, gdzie macie w tekście tytuły to tam są linki do recenzji :)