sobota, 31 grudnia 2016

BOOKSHELF TOUR 2016

  Hej, witam Was po raz drugi w dniu dzisiejszym. Stwierdziłam, że dobrym pomysłem na ostatni post tego roku jest BOOKSHELF TOUR. Zanim przejdziecie do spisu moich książek chciałabym Wam życzyć wszystkiego, co najlepsze w Nowym Roku, wielu książek i wszystkiego, czego sobie życzycie. Chciałabym również podziękować, że czytaliście mojego bloga, bo każde wyświetlenie dużo dla mnie znaczy i mam nadzieję, że w roku 2017 Was przybędzie. Podsumowując, szczęśliwego Nowego Roku i udanego Sylwestra!
Seria "Harry Potter"- J.K. Rowling:
1. "Harry Potter i Kamień Filozoficzny"
2. "Harry Potter i Komnata Tajemnic"
3. "Harry Potter i więzień Azkabanu"
4. ""Harry Potter i Czara Ognia"
5. "Harry Potter i Zakon Feniksa"
6. "Harry Potter i Książę Półkrwi"
7. "Harry Potter i Insygnia Śmierci"
8. "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"(Jack Thorne, John Tiffany)
9. "Poradnik pozytywnego myślenia"- Matthew Quick
10. "Intruz"- Stephenie Meyer
Seria "Piąta fala"- Rick Yancey:
11. "Piąta fala"
12. "Bezkresne morze"
13. "Ostatnia gwiazda"
14. "Dawca"- Lois Lowry
15. "Marsjanin"- Andy Weir"
16. "Papierowe miasta"- John Green
17. "Gwiazd naszych wina"- John Green
Seria "Selekcja"- Kiera Cass:
18. "Rywalki"
19. "Elita"
20. "Jedyna"
21. "Zielona mila"- Stephen King
Seria "Jeśli zostanę"- Gayle Forman:
22. "Zostań, jeśli kochasz"
23. "Wróć, jeśli pamiętasz"
24. "Rok 1984"- George Orwell
25. "Oskar i pani Róża"- Eric-Emmanuel Schmitt
Seria "Misja 100"- Kass Morgan:
26. "Misja 100"
27. "Dzień 21"
28. "Powrót na Ziemię"
Seria "Czerwona Królowa"- Victoria Aveyard:
29. "Czerwona królowa"
30. "Szklany miecz"
Seria "Opowieści z Narnii"- C.S. Lewis
31. "Lew, czarownica i stara szafa"
32. "Książę Kaspian"
33. "Podróż Wędrowca do Świtu"
34. "Srebrne krzesło"
35. "Koń i jego chłopiec"
36. "Siostrzeniec czarodzieja"
37. "Ostatnia bitwa"
38. "Świętoszek"- Molier
39. "Juniper Berry i tajemnicze drzewo"- M. P. Kozlowsky
40. "Wielki Gatsby"- F. Scott Fitzgerald
41. "Dziadek i Niedźwiadek"- Łukasz Wierzbicki
Seria "Ania z Zielonego Wzgórza"- Lucy Maud Montgomery:
42. "Ania z Zielonego Wzgórza"
43. "Ania z Avonlea"
44. "Ania na uniwersytecie"
45. "Ania z Szumiący Topoli"
46. "Wymarzony dom Ani"
47. "Ania ze Złotego Brzegu"
Seria "Dary Anioła"- Cassandra Clare:
48. "Miasto kości"
49. "Miasto popiołów"
50. "Miasto szkła"
51. "Miasto Upadłych Aniołów"
52. "Miasto zagubionych dusz"
53. "Miasto niebiańskiego ognia"
Seria "Niezgodna"- Veronica Roth:
54. "Cztery"
55. "Niezgodna"
56. "Zbuntowana"
57. "Wierna"
58. "Matylda"- Roald Dahl
Seria "Igrzyska śmierci"- Suzanne Collins:
59. "Igrzyska śmierci"
60. "W pierścieniu ognia"
61. "Kosogłos"
Seria "Felix, Net i Nika"- Rafał Kosik:
62. "Felix, Net i Nika oraz Gang Niewidzialnych Ludzi"
63. "Felix, Net i Nika oraz Teoretycznie Możliwa Katstrofa"
64. "Felix, Net i Nika oraz Pałac Snów"
65. "Felix, Net i Nika oraz Pułapka Nieśmiertelności"
66. "Felix, Net i Nika oraz Sekret Czerwonej Hańczy"
67. "Felix, Net i Nika oraz klątwa domu McKillianów"
68. "Felix, Net i Nika oraz (nie)Bezpieczne Dorastanie"
69. "Nerve"- Jeanne Ryan
70. "Love, Rosie"- Cecelia Ahern
71. "Ronja, córka zbójnika"- Astrid Lindgren
Seria "Percy Jackson i bogowie olimpijscy"- Rick Riordan:
72. "Złodziej pioruna"
73. "Morze Potworów"
74. "Klątwa Tytana"
75. "Bitwa w Labiryncie"
76. "Ostatni Olimpijczyk"
Seria "Pani Peregrine"- Ransom Riggs:
77. "Osobliwy dom pani Peregrine"
78. "Miasto cieni"
79. "Biblioteka dusz"
80. "Kamienie na szaniec"- Aleksander Kamiński
Seria "Przygody Mikołajka"- Jean-Jacques Sempe, Rene Goscinny:
81. "Nowe przygody Mikołajka"
82. "Nowe przygody Mikołajka. Kolejna porcja"
83. "Nieznane przygody Mikołajka"
Jak Wy spędzacie Sylwestra? Na imprezie, czy w domu? Ja organizuję sobie na dziś maraton filmowy, więc nie będę się nudzić ;)

RECENZJA KSIĄŻKI "SZKLANY MIECZ" VICTORII AVEYARD

  Hej, dziś zapraszam na ostatnią recenzję w roku 2016. Wieczorem pojawi się jeszcze jeden post, więc zachęcam, by go zobaczyć. Chciałabym również poznać Waszą opinię na temat nowej oprawy graficznej bloga.
  POST MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY DOTYCZĄCE KSIĄŻKI "CZERWONA KRÓLOWA"
  Mare przybywa na Klin. Jest to wyspa, na której rebelianci ze Szkarłatnej Gwardii mają bazę. Tam ukrywają się również cywile uciskani przez Srebrnych. Dziewczyna od błyskawic, jednak nie siedzi bezczynnie. Razem z Calem, Farley, Kilronem i Shadem postanawia wyruszyć na poszukiwanie osób takich jak ona. Czerwono-Srebrni znajdują się w niebezpieczeństwie, ponieważ poszukuje ich również król Maven, który w przeciwieństwie do Mare nie ma wobec nich dobrych zamiarów.
  Fabuła w "Szklanym mieczu" podoba mi się zdecydowanie bardziej niż w "Czerwonej królowej". Mamy tu dość sporo motywu drogi, pojawiają się nowe postacie i ogólnie jest bardzo dużo nowości. Akcja jest interesująca, występuje kilka potyczek między drużyną Mare, a sługusami Mavena i to mi w zupełności wystarcza. Motyw poszukiwania Nowych, czyli Czerwono-Srebrnych bardzo mnie wciągnął. Autorka przedstawiła wiele ciekawych umiejętności, jakimi można się posługiwać w opisanym świecie.
  Poziom kreowania postaci przez Victorię Aveyard nie spadł i utrzymuje się nadal na tak dobrym stopniu jak w "Czerwonej królowej". Nowi są bardzo interesującymi bohaterami i mam problem jedynie z tym, że mało ich pokazano. Mamy jedynie zahaczenie o te postacie, a szkoda, bo mają potencjał.       Bardzo podobają mi się postacie Babci i Ady. Babcia potrafi zmieniać się w innych ludzi, jest bardzo sympatyczna i wprowadza odrobinę humoru. Za to Ada jest ponad przeciętnie inteligentna i zapamiętuje wszystko, co kiedykolwiek zarejestrowała dzięki swoim zmysłom. Bardzo dużo czyta, więc moja wieź z nią jest raczej zrozumiała. 
  Następnie wypowiem się o głównej bohaterce. Tu autorka zrobiła coś nowego, bo Mare w tej powieści jest dość złowrogą postacią i ona czuje się z tym źle, ale i tak jej czyny w dalszym w ciągu są, lekko mówiąc, nie ok. Mi takie zagranie się podobało, bo zazwyczaj bohaterki w dystopiach są prawie idealne, ewentualnie mają nieznaczne wady. Zastanawiam się nad tym, czy autorka zarysowała ją tak specjalnie, czy miała w planie, że Mare będzie postępowała źle, ale generalnie czytelnik nadal ma ją kochać. Skłaniałabym się ku opcji drugiej, bo zakończenie miało mieć inny wydźwięk niż taki, jaki był dla mnie w rzeczywistości. W tym przypadku zakończenie po mnie spłynęło i nie wywołało większych emocji, a raczej nie taki był zamysł. Darowanemu koniu, jednak nie patrzy się w zęby, więc Mare jest bardzo ciekawie wykreowana, a na to, czy tak wyszło przypadkiem, czy specjalnie przymykam oko. 
  Pojawia się w tej książce dosłownie na kilka stron postać Jona. Widzi on przyszłość, przeszłość i ogólnie wie wszystko. Wątek z tym bohaterem jest niesamowicie intrygujący i tajemniczy. Jest on dla mnie połączeniem Dumbledore'a z Enochem z serii "Pani Peregrine". Jest mędrcem, ale jest chamem. Bardzo bym chciała, żeby było go więcej w tej historii, ale wiem, że przez to straciłby tą aurę sekretów, którą wytwarza, więc rozumiem, że pokazanie go w tak małym stopniu było konieczne.
  Na temat relacji w tej książce nie mogę się wypowiedzieć ogólnikowo. Kontakty Mare z Kilornem mnie irytują i ogólnie zachowują się oni jak dzieci. O stosunkach Mare z Calem dobrze się czyta, ale wątek relacji Mare z Farley jest całkowicie pominięty, gdzie wypadałoby się o niej wypowiedzieć, ponieważ główna bohaterka spędza dość sporo czasu z Farley. W tym przypadku mamy pójście na łatwiznę.
  Na zakończenie pomysł był dobry, ale mamy tu brak reakcji przyczynowo-skutkowej. Jeśli Mare byłaby zarysowana w taki sposób, że lubiłoby się ją to skutkiem takiego obrotu spraw byłoby to, że zakończenie odczuwałoby się zupełnie inaczej. Nie mamy z nią więzi, a ja z Mavenem w pierwszej części miałam, więc zakończenie mną wstrząsnęło, a tu niestety czegoś takiego nie było.
  Podsumowując, "Szklany miecz" podoba mi się bardziej niż pierwsza część. Zainteresował mnie, czytanie go sprawiało przyjemność i będę czekać na przetłumaczenie ostatniego tomu, który po angielsku nazywa się "King's Cage", czyli w dosłownym tłumaczeniu "Klatka Króla".

środa, 28 grudnia 2016

RECENZJA KSIĄŻKI "CZERWONA KRÓLOWA" VICTORII AVEYARD

  Hej, dziś przychodzę do Was z recenzją jednej z książek, które dostałam na święta. Mowa tu o "Czerwonej królowej", o której w swoim czasie było bardzo głośno.
  Mare Barrow żyje w świecie, gdzie społeczeństwo jest podzielone ze względu na kolor krwi. Czerwoni są zwykłymi ludźmi, nie mają żadnych specyficznych umiejętności i zajmują niższe miejsce w społecznej hierarchii. Srebrni natomiast, stanowią elitę oraz posiadają zdolności takie, jak władanie wodą itp. Rządy sprawuje monarchia. Pewnego dnia, Mare spotyka w swoim rodzinnym mieście nieznajomego, tajemniczego chłopaka, a na drugi dzień zostaje wezwana do pałacu, by być tam służącą. Po dotarciu do domu rodziny królewskiej okazuje się, że jest ona zarówno Czerwoną i Srebrną. Ma normalny kolor krwi, ale posiada moc władania elektrycznością i to całkowicie zmienia jej rolę w pałacu.
  Na początku poruszę kwestię oprawy graficznej tej książki, która jest przepiękna. Okładka drugiej części jest równie zachwycająca. Na okładce pierwszej części mamy przedstawioną koronę do góry nogami, po której spływa krew. Ta krew jest niesamowicie ukazana, korona też wygląda genialnie i jeszcze nie spotkałam osoby, której nie podobałaby się ta oprawa graficzna. W środku też jest w porządku, na szczęście jest tu żółty, a nie biały papier. Ze stroną wizualną mam tylko problem, że książka na zewnątrz, czyli mówię o okładce i rewersie okładki, bardzo szybko się brudzi od palców i nawet, gdy ma się świeżo umyte ręce to zostają na niej ślady.
  Chciałam podkreślić, że w opisie wydarzeń z książki nie zamieściłam spoilera, bo na rewersie zostało napisane to, że Mare jest zarówno Czerwoną i Srebrną, ale przechodzę już do sedna. Mamy tu typową powieść dystopiczną. Mamy tu pewne nawiązania z "Igrzysk Śmierci" i "Niezgodnej". Moim zdaniem, tutaj nie ma zbyt wiele niesamowitych wydarzeń, wydaje mi się, że na razie autorka nie dała nam bardzo wartkiej akcji, aby łatwiej było się zapoznać z bohaterami i światem. Uważam, że to był błąd, bo łatwo zrozumieć zasady panujące w tym społeczeństwie, bohaterów też nie ma bardzo dużo, więc łatwo ich zapamiętać i zdecydowanie więcej akcji nie byłoby tu problemem. Nie zmienia to, jednak faktu, że przyjemnie się to czyta.
  Victoria Aveyard z "Czerwonej królowej" stworzyła bardzo ciekawe postacie. Wszystkie mają swój charakter, nie ma nijakich bohaterów i wszyscy nas interesują. Bardzo lubię postać Juliana, czyli nauczyciela naszej bohaterki i Mavena, czyli jednego z książąt.
  Do Mare mam mieszane uczucia. Jest zdecydowanie bohaterką z krwi i kości, nie jest nienaturalna, ale pewne rzeczy mi w niej nie pasują. Na początku książki irytowała mnie, ponieważ wciąż mówiła, że ona nie jest tak wspaniała, jak jej młodsza siostra- Gisa. Młodsza siostra Barrow jest utalentowana, grzeczna, delikatna i to ona przynosi do domu najwięcej pieniędzy, bo szyje ubrania dla Srebrnych. Rozumiem, że w tej powieści samorozwój Mare, by przypominała Gisę nie jest głównym tematem, ale gdyby powiedziała choć raz, że próbowała być taka jak siostra, ale jej nie wyszło, to mi, by to wystarczyło, a ona tylko siedzi i mówi, że jest gorsza i nic z tym nie robi. Czasami też mam wrażenie, że główna bohaterka chce wziąć na siebie winę za całe zło tego świata, ale w innej sytuacji oskarża innych prawie bezpodstawnie. Nie można, jednak powiedzieć, że Mare nie ma zalet. Dostrzegam zmarnowany potencjał w tej postaci. Mare od dziecka kradnie, więc można było to wykorzystać, by była ona taką cwaniarą, z lekką dawką humoru. Ja jeszcze nigdy nie spotkałam w dystopii głównej bohaterki o takim charakterze, więc to byłoby coś ciekawego i nowego.
  Najbardziej nielubianą przeze mnie postacią jest Gisa. Pojawia się tylko na kilkunastu stronach, ale denerwuje mnie. Wyruszają z Mare, by ukraść pieniądze, by przyjaciel Mare, Kilorn nie szedł na wojnę. Dziewczyny już są w odpowiednim miejscu, mogą wypełnić zadanie, ale w wyniku pewnego zdarzenia ludzie zwiększają czujność i nawet Mare, która kradnie od lat daje sobie spokój i nie próbuje nic zwędzić. Za to Gisa próbuje mimo, że nigdy wcześniej tego nie robiła. Karą za kradzież jest zmiażdżenie ręki. Oczywiście, ręka Gisy zostaje zgnieciona, ponieważ ją przyłapano. Takim oto sposobem, Gisa nie może już szyć, więc główne źródło utrzymania rodziny się wyczerpało. To zachowanie było po prostu durne.
  W tej książce bardzo fajnie zostaje przedstawiona relacja między braćmi. Jest naturalna, zakrapiana braterską miłością, ale też rywalizacją.
  Zakończenie "Czerwonej królowej" jest niesamowite. Mnie wbiło w fotel. Wszystkie role się odwracają. Tajemnice wychodzą na światło dzienne i według mnie, zakończenie to jeden z najlepszych elementów tej książki mimo, że złamało mi serce.
  Podsumowując, Victoria Aveyard stworzyła ciekawą historię, jednak lubi pójść na łatwiznę. Niektóre zwroty akcji nie są w ogóle wyjaśnione. Wydaje mi się, że "Czerwona królowa" nie zasługuje na tak wielkie zachwyty nad nią, jednak historia mnie wciągnęła, nie dłużyła mi się, uprzyjemniła parę chwil, więc uważam, że warto ją przeczytać.

sobota, 24 grudnia 2016

ŚWIĘTY MIKOŁAJ OBRABOWAŁ KSIĘGARNIĘ!

  Hej! Witam Was tego pięknego, świątecznego poranka. Ja już otworzyłam moje prezenty i znalazłam w nich 14 książek! Zapraszam do przeczytania listy książek, które dostałam na święta.
1. Seria "Piąta fala"- Rick Yancey, czyli:
- "Piąta fala"
- "Piąta fala. Bezkresne morze"
- "Piąta fala. Ostatnia gwiazda"
2. Seria "Czerwona Królowa"- Victoria Aveyard, czyli:
- "Czerwona królowa"
- "Szklany miecz"
3. Seria "Dary Anioła"- Cassandra  Clare, czyli:
- "Miasto kości"
- "Miasto popiołów"
- "Miasto szkła"
- "Miasto Upadłych Aniołów"
- "Miasto zagubionych dusz"
- "Miasto niebiańskiego ognia"
4. Seria "Misja 100"- Kass Morgan, czyli:
- "Misja 100"
- "Dzień 21"
- "Powrót na Ziemię"

To już wszystkie książki. Mam nadzieję, że Wy również dostaliście swoje wymarzone pozycje. Z okazji Bożego Narodzenia, chciałabym Wam życzyć dużo radości, byście zawsze byli szczęśliwi, dużo dobrych książek i ogólnie chciałabym życzyć Wam wszystkiego, co najlepsze w Nowym Roku.
Wesołych świąt!

wtorek, 20 grudnia 2016

RECENZJA KSIĄŻKI "ANIOŁY I DEMONY" DANA BROWNA

  Hej, dziś przychodzę do Was po małej przerwie z recenzją drugiej książki, w której głównym bohaterem jest wykładowca na Harvardzie- Robert Langdon. Mówię tu oczywiście o "Aniołach i demonach".
  Robert Langdon zostaje wezwany do CERN-u. Jest to największe centrum badań w Europie, miejsce pracy najwybitniejszych naukowców. Ma przybyć tam w celu odkrycia znaczenia symbolu wypalonego na martwym pracowniku centrum- Leonrada Vetry. Pracował on nad pewnym przełomowym, aczkolwiek niebezpiecznym odkryciem. Okazuje się, że wypalony został symbol iluminatów, groźnego wroga Kościoła. Na domiar złego skradziona została śmiercionośna substancja. Podłożono ją pod Watykanem i Robert oraz Vittoria, czyli córka naukowca mają tylko dobę, by pozbyć się zagrożenia i uratować zebranych na konklawe kardynałów. Czterej z nich spóźniają się i nie ma z nimi kontaktu...
  Ogólny zarys fabuły, jak pewnie zauważyliście jest bardzo podobny do "Kodu Leonrada da Vinci". Ważna osobistość zostaje zamordowana, wokół niej są symbole, których znaczenie Robert ma rozwikłać. W rozwiązywaniu dalszych zagadek pomaga mu kobieta bliska denatowi. Brzmi bardzo znajomo... Wydaje mi się, jednak, że ta część jest lepsza. W pierwszym tomie bohaterowie mają za zadanie uciec przed policją, ale nie mają czasu do danej godziny na rozwiązanie zagadki. Tam bohaterowie walczą tylko o swoje życie, a nie tysiąca innych osób. To, że autor w "Aniołach i demonach" wprowadził element, że postacie mają ograniczoną ilość czasu jest jednym z lepszych posunięć. Walczą tu o każdą sekundę i z każdą godziną spisek pochłania więcej ludzkich istnień. Poza tym fabuła się skupia na zamachu, czyli czymś co ma miejsce teraz i nie można udawać, że nic się nie dzieje. W pierwszej części sprawą priorytetową była przeszłość. Odkrycie tajemnicy sięgającej czasów Jezusa i ewentualne jej ujawnienie. Gdyby bohaterowie ją ujawnili, jedni by uwierzyli, inni nie. Po niektórych pewnie, by to spłynęło i nic nie zmieniło. Tu mamy wojnę o teraźniejszość i przyszłość, co działa zdecydowanie na plus i emocje odczuwane podczas czytania są wielokrotnie większe. Mamy problem tylko z jedną rzeczą. Z ostatnim rozdziałem. Ten fragment niszczy wszystko, ja bym go najchętniej wyrwała. Cały podniosłą atmosferę i wywołane przez książkę refleksje zniszczmy ostatnim rozdziałem. Czemu nie? "Anioły i demony", książka, która skłania do głębokich przemyśleń nad obecnym światem kończy się zdaniem: "Nigdy nie byłeś w łóżku z mistrzynią jogi, prawda?" W tym momencie ja się załamałam. Nie wiem, jeśli autor chciał chociaż trochę mnie zniechęcić do tej książki to za pomocą tego ostatniego zdanie udało mu się.
  Teraz po takiej wielkiej krytyce należą się brawa dla Browna. Ogłaszam, że Dan Brown nauczył się kreować postacie! Naprawdę w tym dziele mamy bardzo ciekawe postacie. Nawet Robert Langdon zaczął nabierać charakteru, ale i tak nie rozumiem tego, że autor opowiada historię życia innych pobocznych postaci, a głównego bohatera traktuje po macoszemu. Mamy tu bardzo charakterne postacie. Mają one wiele twarzy i nie wiadomo, kto jest dobry, a kto zły. Wszystkie działanie bohaterów są uzasadnione. Poza tym uwierzyłam w relację Vittorii i Roberta. Związek Sophie z Langdonem był totalną pomyłką, nie miał żadnych uzasadnień. Tu ten wątek miłosny ma jakieś uzasadnienie i jestem bardziej skłonna w niego uwierzyć. Dzięki tej pozycji poznałam  nowy wymiar nienawidzenia postaci. Jeśli dotychczas nienawidziłam bohaterów w wymiarze 2D, to tu odkryłam nienawiść w 3D. Mówię tu o Assasynie. To jest taki człowiek, do którego po prostu czuję ogromny wstręt i obrzydzenie. Najbardziej na myśl, że tacy ludzie naprawdę gdzieś są. To w jakich kategoriach on myślał o kobietach było paskudne. To nie jest nienawidzenie postaci jak Daisy z "Wielkiego Gatsby'ego". To jest nowy wymiar. Nie wiem do końca, jak to określić, ale jeszcze nigdy nie odczułam tak wielkiej niechęci wobec bohatera.
  Bardzo ważną rolę w tym dziele odgrywają media. Ich bezduszność, brak jakiejkolwiek przyzwoitości. To, że nie znają takich pojęć, jak szacunek i są jak hieny szukając sensacji. Cieszą się z potwornych wydarzeń, bo będzie z tego szansa na wstrząsający materiał i sławę. Bardzo mi się podobało to, że Dan Brown bardzo bezstronnie podszedł do konfliktu Kościół, a nauka, jaki jest tu przedstawiony. Pokazuje wady i jednej i drugiej strony. To, że nie wszyscy naukowcy są dobrzy i, że nie wszyscy księża są dobrzy. Wydaje mi się, że jeśli jakiś chrześcijanin czuje się urażony po przeczytaniu "Kodu Leonrada da Vinci" to powinien przeczytać "Anioły i demony" i zostanie udobruchany. Chcę jeszcze powiedzieć, że jeśli chodzi o zakończenie, w które nie wliczam ostatniego rozdziału to Brown pobił sam siebie. Mamy tu piękne rozwiązanie tajemnic i spisków. Polecam tą książkę i wydaję mi się, że zasługuje na większą sławę niż pierwszy tom. Ona jest mnie kontrowersyjna, ale to nie znaczy, że jest gorsza. Myślę, że pierwsza część zawdzięcza swoją popularność tylko temu, że kontrowersje najlepiej się sprzedają.
  Tytuł tej pozycji jest niezwykle trafny. Mówi on o tym, że każdy ma swoje anioły i demony. Nikt nie jest przesiąknięty złem ani dobrem na wskroś. Żadna instytucja nie jest bez wad. Ludziom należy to przypominać, by zawsze kierowali się swoim mózgiem, a nie tym, co mówi dana osoba. Po prostu należy zachować we wszystkim zdrowy rozsądek.

poniedziałek, 12 grudnia 2016

RECENZJA OPOWIADANIA "OPOWIEŚĆ WIGILIJNA" KAROLA DICKENSA

  Hej, ostatnio napisałam dla Was trzy posty w ciągu trzech dni, więc myślę, że mogę Was zachęcić do obserwowania mojego bloga, polecania go znajomym oraz dawania mi różnych wskazówek, ponieważ dopiero zaczynam blogować. Wracając do tematu posta, dziś zapraszam na kilka słów o "Opowieści wigilijnej" Karola Dickensa. Nie będzie to tradycyjna recenzja, raczej będzie trochę krótsza i mniej wnikliwa.
  Historia ta zaczyna się w momencie, gdy do głównego bohatera Ebenezera Scrooge'a przychodzi duch jego zmarłego 7 lat temu wspólnika- Jakuba Marleya. Ebenezer jest człowiekiem skąpym, zgorzkniałym i myślącym jedynie o sobie. Marley chcąc ustrzec go przed okropnym pokutowaniem za swoje winy po śmierci zapowiada mu wizytę nadzwyczajnych gości. Są nimi widma tegorocznych, przeszłych i przyszłych świąt. Pokazując mu rozmaite wydarzenia próbują ochronić bohatera przed strasznym losem.
  Fabuła tej opowieści jest bardzo oryginalna. Doskonale przemawia do wyobraźni czytelnika. Wydarzenia przedstawione tu niestety, nie były dla mnie niespodzianką, ponieważ, gdy byłam młodsza bardzo lubiłam oglądać fil "Opowieść wigilijna" w wersji Flinstonów. Przyjemnie czytało mi się tą historię, ale wiadomo, że ja wolę książki, gdzie bohater praktycznie ciągle musi walczyć o życie. Nie znaczy to, że przekreślam wszystkie, które o tym nie opowiadają.
  Można powiedzieć, że mamy tu jedną postać, która występuję przez całą książkę. Inne pojawiają się jedynie na chwilę. Scrooge jest bardzo mocno przerysowany, ale wydaję mi się, że taki był cel autora, by tak mocno nakreślić negatywność tej postaci. Wszystkie motywy jego stylu bycia są uzasadnione, nie mamy tu czegoś takiego, że Ebenezer tak po prostu stał się zły. Pokazane zostają czytelnikowi najważniejsze wydarzenia z przeszłości bohatera, których skutki są pokazane w jego późniejszym postępowaniu. Przeszkadzało mi odrobinę to, że Scrooge bardzo szybko zmienił swój styl bycia. Wystarczyła jedna wyprawa z duchem i już jest radosny oraz pozytywny. Uważam, że autor powinien budować jego przemianę stopniowo, by ostatecznie stał się dobry dopiero na ostatnich stronach.
  Jest to historia bardzo napawająca nadzieją na lepsze jutro oraz radością. Miła odmiana po przeczytaniu "Roku 1984". Pokazuje, że warto być dobrym człowiekiem, że nigdy nie jest za późno, by zmienić swoje życie. Obowiązkowa pozycja w okresie świątecznym. Jest odrobinę przesłodzona, przerysowana, ale ja to traktuję jak baśń z bardzo mądrym morałem i polecam ją przeczytać przynajmniej raz, bo wywołuje uśmiech na twarzy.
Zapraszam na więcej postów w klimacie świąt:

niedziela, 11 grudnia 2016

RECENZJA KSIĄŻKI "ROK 1984" GEORGE'A ORWELLA

  Hej, dziś przychodzę do Was z recenzją książki otrzymanej na mikołajki. Dla mnie ta pozycja to już niemalże klasyka i już od dłuższego czasu planowałam po nią sięgnąć.
  Głównego bohatera poznajemy w chwili, gdy zastanawia się, czy zacząć spisywać swoje obserwacje i przemyślenia w formie pamiętnika. Jest to dla niego trudna decyzja, bo w jego kraju o nazwie Oceania samodzielne myślenie jest uważane za herezję. W tym państwie nie ma również miłości, wszyscy są kontrolowani, a nad tym wszystkim panuje Partia z Wielkim Bratem na czele. Pewnego dnia Winston, czyli nasza główna postać zakochuje się, co samo w sobie jest zbrodnią. Julia i on są wrogami panującego ustroju i muszą ukrywać się ze swoim uczuciem oraz poglądami.
  Książka jest podzielona na trzy części. W pierwszej autor pokazuje nam Oceanię i nastroje w niej panujące przez różne wydarzenia mające miejsce w życiu Winstona. W drugiej na pierwszy plan wysuwa się związek z Julią i ich tajne spotkania. Nie mogę powiedzieć o czym opowiada trzecia, bo byłby to spoiler. Na każdym etapie coś się dzieje. Nawet w tej części, gdzie pozornie nic się nie działo byłam zaciekawiona, bo mogłam na spokojnie poznać ten świat.
  Orwell ma bardzo przystępny styl pisania. Nie domyśliłabym się, że ta książka została wydana w 1949 roku. Autor również opisuje wszystko tak, że bardzo łatwo to sobie wyobrazić. Wszystkie sceny  ze wszystkimi szczegółami widzi się w swojej głowie.
  Mamy tu bardzo specyficznych głównych bohaterów. Często pisarze kreują postacie wysunięte na pierwszy plan jako idealne, ewentualnie z nieznacznymi wadami, żeby nie można było powiedzieć, że została pokazana z jednej strony, bo przecież ma negatywne cechy. Tu mamy bardzo ciekawą odmianę. Winston i Julia składają się praktycznie z samych wad, ale nie są źli do szpiku kości. Są realni, bo mają dużo słabości, ale można o nich powiedzieć też, że mają dobre strony. Każdy w tym świecie jest na swój sposób okrutny, więc oni też, ale ich nienawiść jest zwrócona w kierunku Partii, a nie opozycji jak u większości osób. Za Winstonem nie przepadam, bo często myślał o kobietach tylko w jednej kategorii. Muszę też przyznać, że dzięki związkowi jego traktowanie ich, jednak się poprawiło. Jest bardzo ciekawie wykreowany. Julia jest wredna, jest zołzą, ale mimo wszystko ją lubię, bo ma w sobie "to coś". Ich cała relacja jest niesamowita. Oni  stają się jedną z moich ulubionych par. Historia ich związku jest ogromnie ciekawa. Nie jest on idealny, po prostu jest niesamowicie realny i to czyni go pięknym. Są jak para czarnych charakterów, którą mimo wszystko darzy się sympatią.
  Ja jestem wstrząśnięta tą historią. Orwell nie daje nam zakończenia napawającego nadzieją. To zakończenie pokazuje słabość człowieka, to jak łatwo nim manipulować. W Oceanii zabijało się miłość, więzi dzieci z rodzicami. Maluchy czasem donosiły na swoją własną rodzinę. Ludzi zbyt inteligentnych po prostu się pozbywano. Zmywano z kart historii. Trzeba tu dodać, że Partia bardzo często zmieniała przeszłość, która wydaje się niezmienna. Kieruje się zasadą, że często powtarzane kłamstwo staje się prawdą.
  W tym dziele najbardziej wstrząsnęło mną to, jak Wielki Brat kontrolował ludzkie umysły. jak udawało mu się im wmówić nawet takie rzeczy, że 2+2 to 5. Trzy, sześć w zależności od tego, co najbardziej pasuje stronie rządzącej. "Rok 1984" nie zawiódł mnie, a wręcz przeciwnie polecam go każdemu jako swego rodzaju ostrzeżenie, by nie dać się omamić. W tej książce najlepsze jest to, że mimo tego, że została wydane około 70 lat temu to jest ciągle aktualna.

sobota, 10 grudnia 2016

ZIMOWY BOOK TAG

  Hej, ponieważ grudzień już na dobre się rozpoczął stwierdziłam, że zrobię Zimowy Book
Tag. Uwielbiam zimę, jest to moja ulububiona pora roku. Niezwykle ubolewam, że jeszcze nie ma u mnie śniegu i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić.
NARTY, czyli książka, która najszybciej przeczytałaś
  Tą książką jest "Oskar i Pani Róża" Erica-Emmanuela Schmitta. Myślę, że nikogo to nie dziwi, bo jest ona napisana dużą czcionką i ma tylko około 80 stron. Tak na marginesie powiem, że jazda na nartach to mój ulubiony sport.
DŁUGIE WIECZORY, czyli książka (lub seria), która ciągnie się w nieskończoność
  Pewnie narobię sobie wrogów, ale muszę powiedzieć, że strasznie dłużył mi się "Władca Pierścieni" Tolkiena. Ta historia jest bardzo ciekawa, ale moim zdaniem, została opisana w nudny sposób. Jest to jeden z niewielu przypadków, gdzie wolę film od książki.
SANKI, czyli książka, która przypomina ci dzieciństwo
  Jest kilka takich książek, ale tym razem postawię na "Ronja, córka zbójnika" Astrid Lindgren.
ŚNIEŻKI, czyli książka, w której toczy się bitwa
  Pierwsza na myśl przychodzi mi do głowy seria "Harry Potter", ale żeby nie być przewidywalna powiem "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy".
NOWY ROK, czyli książka, którą chcesz przeczytać,a jeszcze się nie ukazała
  Chcę przeczytać scenariusz do filmu "Fantastyczne Zwierzęta i Jak Je Znaleźć". W Anglii chyba już jest, ale w Polsce na pewno się jeszcze nie ukazał. Byłam w kinie na tym filmie, jest niesamowity. Eddie Redmayne jest jeszcze bardziej cudowny niż zwykle. Ogólnie uwielbiam reżysera za to, że akurat mojemu ulubionemu aktorowi dał główną rolę w tym filmie.
KOMINEK, czyli książka, która najchętniej spaliłabyś za zakończenie
  Spalenie książki jest najgorszą zbrodnią jaka jest na tym świecie. Mimo to jest parę takich, a wydawało mi się, że trudno mi będzie znaleźć jedną. Mam do wyboru trzy. Postawię na tą, o której jeszcze nie mówiłam. Dziś skończyłam ją czytać i prawdopodobnie jutro ukaże się recenzja. Mówię o "Roku 1984" Georga Orwella. To co zrobił autor na końcu... Po prostu pozostawił czytelnika bez żadnej nadziei.
FAJERWERKI, czyli książka, której zakończenia się nie spodziewałaś
  Dla mnie taką książką jest seria "Niezgodna" pani Roth. Zaspoilerowałam sobie zakończenie przez przypadek, ale nie spodziewałam się ogólnie wszystkiego, co się działo w "Wiernej", a zwłaszcza momentów, które rozgrywały się na ostatnich stronach.
ŚNIEG, czyli książka, której akcja dzieje się w zimie
  Tu jedyną pozycją, która mi przychodzi na myśl są "Opowieść z Narnii: Lew, Czarownica i Stara Szafa" Lewisa.
ZIMNO, czyli książka, która złamała ci serce
  Książki, w których autor bezczelnie grał moimi uczuciami są dwie. O obu mówię dość często, ale teraz wybiorę "Wielkiego Gatsby'ego". Nienawidzę Francisa Fitzgeralda za to, co zrobił.
HERBATA, czyli książka, która rozgrzała ci serce
  Tutaj bez dwóch zdań stawiam na "Love, Rosie" Ceceli Ahern. Niezwykle miła pozycja z przepięknym zakończeniem.

środa, 7 grudnia 2016

RECENZJA KSIĄŻKI "KOD LEONARDA DA VINCI" DANA BROWNA

  Hej, dzisiejsza recenzja jest o pozycji, którą nazywa się książką XXI wieku. Po jej przeczytaniu czuję się zawiedziona, spodziewałam się czegoś lepszego, bo oglądałam film, a on bardzo mi się podobał, ale to nie znaczy, że odradzam sięgnięcia po dzieło Dana Browna.
  Kustosz paryskiego Luwru, Jacques Sauniere ginie w tajemniczych okolicznościach. Na miejscu zbrodni jest mnóstwo  rozmaitych symboli. Od dziwnego ułożenia ciała po narysowany krwią pentagram. Zadziwiający jest fakt, że denat wszystkie te znaki stworzył sam, chwilę przed śmiercią. Do Luwru zostaje sprowadzony znawca symboliki, Robert Langdon, by wytłumaczył funkcjonariuszom, co to wszystko może znaczyć. Okazuje się, jednak, że jego rola w prowadzonym śledztwie będzie całkiem inna. Wraz z kryptologiem, którym jest Sophie Neveu odkrywa wskazówki, które doprowadzają ich do największego spisku w historii ludzkości.
  Fabuła jest najlepszym aspektem tej książki. Bohaterowie praktycznie przez całą opowieść uciekają przed policją, a jednocześnie próbują odkryć, co chciał przekazać Jacques Sauniere. Nie jest to historia, gdzie czytelnik próbuje domyślić się kto zabił kustosza. W prologu jest zawarty moment morderstwa wraz z opisem dość charakterystycznej aparycji winnego zbrodni, który pojawia się w pierwszych rozdziałach. Narracja jest prowadzona raz z miejsca, gdzie jest główny bohater, raz z miejsca, gdzie znajduję się morderca Sylas lub biskup Aringarosa. W tej historii te dwie osoby oraz Kościół mają ogromne znaczenie. Narrator jest trzecioosobowy i wnika w myśli różnych postaci. Bohaterowie cały czas muszą rozwiązywać zagadki, które ich doprowadzą do następnej zagadki itd. Autor musiał bardzo wnikliwie przygotować się do napisania tego dzieła i ilość informacji, która została tu zawarta jest ogromna, więc za to należą się oklaski. Często też serwuje nam rozwiązania, których kompletnie się nie spodziewamy.
  Bohaterowie moim zdaniem, niezbyt wyszli Danowi Brownowi. Prawdopodobnie skupił się bardziej na tym, by wszystko trzymało się spójnej całości, na czym ucierpiała kreacja postaci. One są tak naprawdę tłem głównej historii. Przez dużą część książki są nijacy, dopiero później nabierają kolorów.
 Tu będzie MINI SPOILER, który nie ma dużego w wpływu na fabułę, ale ostrzegam, żeby nie było, że daję spoilery. Ta relacja między głównymi postaciami... Gdy przeczytałam zakończenie i zostało oficjalnie ogłoszone, że oni są w sobie zakochani to załamałam ręce. Przez całą książkę oni nie robili nic, co by mogło wskazywać na to, jakiego charakteru są ich uczucia. Najbardziej romantyczną sceną był moment, gdy Sophie siedziała w samochodzie na miejscu pasażera, a Robert na miejscu kierowcy i musiał on przechylić się przez kolana Sophie, by mówić do domofonu, który był z prawej strony auta. Ja rozumiem, że na pierwszy plan wychodziło odkrywanie kłamstwa, które przetrwało wieki, ale jest wiele książkowych par, które mimo sytuacji kryzysowych okazują sobie uczucia. Uważam, że wątek miłosny wciskany na siłę był zupełnie niepotrzebny.
  W pewnym momencie do naszej pary dołącza Teabing, czyli nadworny historyk królowej Wielkiek Brytanii. Nasze trio się składa z światowej sławy specjalisty od symboliki, kryptologa oraz wielkiego znawcy historii. Na rozwiązania niektórych zagadek wpadałam szybciej niż oni. Był fragment, gdzie bohaterowie trafili na tekst, którego nie potrafili odczytać. Przez 1,5 strony kombinowali, co to jest za język. Ja na to raz spojrzałam i od razu odkryłam, że to jest taki, tekst, który odczytać można podchodząc do lustra. Coś tu jest nie tak, że ja na to wpadłam od razu, a oni nad tym tyle główkowali.
  Mimo wszystko lubię postać Teabinga. Jest z nich wszystkich najbardziej żywiołowy, trochę rozkapryszony i nadęty, ale to sprawia, że jest bardzo charakterny, więc go lubię. Jest jeszcze Sylas. Sylas jest tak genialny, zdecydowanie jest najbardziej rozwinięty ze wszystkich bohaterów. Pojawia się tu opis jego historii, która  wyjaśnia motywy wszystkich jego działań. Jest on albinosem i to doskonale do niego pasuje.
  Do tej książki trzeba podejść z dystansem. Na jednej z pierwszych stron jest tekst, który mówi o tym, że opisy wszystkich dzieł sztuki, obiektów architektonicznych, dokumentów oraz tajnych rytuałów są zgodne z rzeczywistością. Ta historia jest kontrowersyjna. Porusza czuły punkt niektórych osób, jakim jest religia. Moim zdaniem, do tej pozycji trzeba podejść z nastawieniem, że jest to fikcja literacka, bo dzięki temu nasze poglądy nie przysłonią nam ogromu pracy jaką Dan Brown włożył w tą historię. Jest tu genialna teoria spiskowa na temat fundamentów naszej kultury. Nie należy karcić autora za to, że ją opisał. Nikt nie karze wierzyć w rozmaite teorie na temat historii. Punkt widzenia, jaki przedstawia autor jest bardzo ciekawy i sprawił, że dziedziny takie jak symbolika i kryptologia bardzo mnie zainteresowały. Ta powieść ma pewne wady, ale moim zdaniem, wciąga i warto ją przeczytać.

wtorek, 6 grudnia 2016

MIKOŁAJ PRZYNIÓSŁ ORWELLA!

  Hej, dzisiejszy post będzie bardzo krótki, bo chcę się tylko pochwalić swoją najnowszą zdobyczą. Z okazji 6 grudnia otrzymałam "Rok 1984" George'a Orwella. Ta książka nie była nawet na mojej liście prezentów, ale dużo gadałam o tej pozycji, więc Mikołaj naprawdę umie słuchać. O tej lekturze słyszałam same pozytywne opinie, więc moje oczekiwania wobec niej są spore i mam nadzieję, że je spełni.
  Przy okazji powiem, że skończyłam czytać "Kod Leonarda da Vinci" Dana Browna i nie spodobał mi się na tyle, by od razu sięgnąć po drugą część, więc teraz zapoznam się z Orwellem, a później z "Aniołami i Demonami". Prawdopodobnie jutro pojawi się recenzja dzieła Browna.

sobota, 3 grudnia 2016

JAKĄ KSIĄŻKĘ KUPIĆ NA ŚWIĄTECZNY PREZENT?

  Hej, na dziś planowałam napisać dla Was post o moich ulubionych książkowych seriach, ale stwierdziłam, że obecnie wiele osób zadaje sobie pytanie, które napisałam w tytule tego wpisu. Książki, które dziś wymienię nie wymagają wiele od czytelnika, ich wydarzenia nie dzieją się w święta, ale ich pozytywna energia bardzo pasuje do klimatu Bożego Narodzenia.
1. Seria "Ania z Zielonego Wzgórza" Lucy Maud Montgomery
  Ja posiadam 6 książek z tej serii, jednak wiem, że jest ich dużo więcej. "Ania z Zielonego Wzgórza" to pierwsza lektura, którą polubiłam na tyle, by ją kupić. Cała seria opowiada o życiu Ani. Fabuła nie zmierza do żadnego konkretnego punktu, lecz akurat w tym przypadku mi to nie przeszkadza. Przyjemnie się czyta opowieść o dziewczynce, którą poznajemy, gdy ma 11 lat, a później czytamy o jej dzieciach. Nie ma tu za dużo akcji. Jest to zwykła opowieść o życiu dziewczyny, która nie bała się marzyć. Możemy obserwować jak dorasta i jest to bardzo miła lektura.
2. Seria "Przygody Mikołajka" Jean-Jacques Sempe, Rene Goscinny
  Ponownie nie mam wszystkich książek z omawianego cyklu, bo po przeczytaniu trzech części byłam już trochę na nią za stara. Jest to historia, która spodoba się młodszemu rodzeństwu, które chcemy zachęcić do czytania. Chyba nie ma osoby, która nie zna Mikołajka i jego przyjaciół. W tej powieści jest wiele zabawnych zdarzeń. Potyczki z nauczycielami, rodzicami... Typowe problemy ludzi dorastających, tu opisane z perspektywy około 10-letniego chłopca. W tej książce ponownie nie przeszkadza mi to, że kolejne rozdziały są od siebie praktycznie niezależne. Całość jest wzbogacona uroczymi ilustracjami.
3. "Papierowe Miasta" John Green
  Tutaj prezentuję jedną z moich ulubionych powieści jednotomowych. Ja czytając tą powieść dosłownie płakałam ze śmiechu. Chociaż to, czy ta historia zakończyła się happy endem jest kwestią indywidualną, to moim zdaniem, jej ogólny wydźwięk jest pozytywny. Mamy tu cudowne postacie. Uwielbiam Quentina, tajemniczość Margo. Bena. Mimo tego, że ten ostatni jest lekko prymitywny, to właśnie on nadaje tej książce trochę komediowego charakteru. Fabuła jest bardzo ciekawa, mamy tu sporo zagadek. Jedną z nich jest sama Margo. Czasami możemy odczuć sporą dozę niepokoju, dzięki czemu na pewno nie będziemy się nudzić. Mi ta pozycja kojarzy się z latem, może dlatego, że czytałam ją w wakacje, lecz na pewno umili każdemu przerwę świąteczną.
4. "Love, Rosie" Cecelia Ahern
  Ponownie mamy tu jedną z moich ukochanych historii zawartych w jednej książce. "Love, Rosie" opowiada o życiu tytułowej bohaterki oraz jej przyjaciela Alexa. W tej powieści opisany jest cały los Rosie od jej najmłodszych lat do wieku średniego. Obserwujemy rozwój obu postaci, zmiany w ich toku rozumowania i to jak sobie radzą z problemami charakterystycznymi dla każdego wieku. Wszystko opisane jest w bardzo ciekawej formie, w postaci listów, maili wymienianych między wszystkimi osobami występującymi w tej książce. Jak to w życiu, Alex i Rosie raczej mają cały czas pod górkę, lecz ta historia emanuje ogromnym ciepłem i pozytywną atmosferą.
5. "Poradnik Pozytywnego Myślenia" Matthew Quick 
  Dziwne, by było gdybym nie umieściła w poście o pozytywnych książkach czegoś, co ma w tytule słowo "pozytywny". Mnie ta książka zawiodła, dla mnie było tu za mało wydarzeń, ale zamieszczam ją tu, bo jest spora szansa, że osobom, które nie potrzebują ogromnej ilości akcji się ona spodoba. Opowiada ona o tym, że trzeba zawsze mieć nadzieję, czerpać z życia garściami oraz, by niezależnie od tego, jak bardzo wydaje się być źle myśleć pozytywnie.
  Mam nadzieję, że pomogłam, życzę udanych książkowo-świątecznych zakupów ;)