sobota, 29 kwietnia 2017

ALBO ALBO BOOK TAG

  Hej, już chyba ponad miesiąc nie było jakiegoś tagu. Myślałam, że ten dzisiejszy już kiedyś zrobiłam, ale okazało się, że nie, więc stwierdziłam, że trzeba szybko nadrobić zaległości. Bez przedłużania, zaczynajmy!
1. Wolisz czytać tylko trylogie, czy tylko powieści jednotomowe?
  Ja zdecydowanie potrzebuję więcej czasu, żeby zżyć się z bohaterami jakiejś książki, dlatego wybieram trylogie. Doskonale widać to na mojej półce, gdzie serie stanowią zdecydowaną większość mojego zbioru. Oczywiście, jeśli w powieści jednotomowej postacie są bardzo dobrze wykreowane to też potrafię za nimi płakać rzewnymi łzami.
2. Wolisz czytać tylko autorki, czy tylko autorów?
  Dla mnie płeć autora nigdy nie miała znaczenia, ale specjalnie dla tego pytania policzyłam wszystkie książki napisane przez kobiety oraz wszystkie napisane przez mężczyzn. Panie wygrały chyba dwoma tytułami. Przez ten niejednoznaczny wynik postanowiłam sprawdzić, jak ta sprawa ma się z moimi ulubionymi historiami i wyszło mi też po równo.
3. Wolisz kupować w empiku, czy na stronach internetowych?
  Zacznę od tego, że uwielbiam chodzić do empika, buszować wśród tych wszystkich regałów i po prostu kocham ten sklep. Jest jednak pewne "ale". Każdy wie, jakie są ceny w empiku...Muszę przyznać, że kupuję tam dość rzadko, częściej tylko oglądam książki. W internecie jest taniej, mam większy wybór i mogę sobie wybrać każde możliwe wydanie danej pozycji.
4. Wolisz, żeby wszystkie książki zostały zekranizowane, czy przekształcone w serial?
  Moim zdaniem, nie każda książka powinna być zekranizowana, ale jeśli muszę coś wybrać to postawię na pierwszą opcję. Łatwiej by mi było zobaczyć kilkadziesiąt filmów niż kilkadziesiąt seriali. Pisząc to pytanie pomyślałam sobie, że byłoby super gdyby z "Harry'ego Potter'a" zrobiono serial...Ale to tak powiedzmy z innej beczki ;)
5. Wolisz czytać 5 stron dziennie, czy 5 książek tygodniowo?
  Oczywiście, że 5 książek tygodniowo. Musiałabym wtedy nie spać do 4, ale kto by się tym przejmował? :D
6. Wolisz być profesjonalnym recenzentem, czy autorem?
  Ja nie mam talentu do pisania powieści. Kiedyś coś tam skrobałam, ale gdybym Wam to pokazała to byłby tu po prostu śmiech na sali. Nie ukrywam jednak, że wydanie własnej książki byłoby świetne. Lubię to, co robię, uwielbiam dzielić się moimi opiniami, więc wybieram bycie (nie)profesjonalnym recenzentem :)
7. Wolisz czytać 20 swoich ulubionych książek w kółko, czy sięgać po nowe pozycje?
  Zdecydowanie wybieram sięganie po nowe pozycje. Przecież niezależnie od tego jak kocham daną powieść to czytanie jej w kółko naprzemiennie z 19 innymi w końcu by mi ją obrzydziło.
8. Wolisz być bibliotekarzem, czy sprzedawcą książek?
  Jeśli jesteście już jakiś czas na tym blogu to pewnie wiecie, że ja i biblioteki nie paramy do siebie jakimś głębokim uczuciem, więc decyduję się na bycie sprzedawcą. Może to będzie moje zajęcie na emeryturze :)
9. Wolisz czytać tylko ulubiony typ literatury, czy wszystko poza ulubionym gatunkiem?
  Uznajmy, że moim ulubionym gatunkiem jest fantastyka. Większość moich ulubionych książek pochodzi z tego typu literatury, więc postawię na pierwszą opcję, bo bez tych powieści nie wyobrażam sobie mojego czytelniczego życia.
10. Wolisz czytać tylko książki fizyczne, czy tylko e-booki?
  Tylko książki fizyczne, dla mnie nic innego nie istnieje :D
  To już było ostatnie pytanie. Życzę Wam udanej majówki, zapraszam na fanpage i do następnego razu!


środa, 26 kwietnia 2017

RECENZJA KSIĄŻKI "SZÓSTKA WRON" LEIGH BARDUGO

  Hej, już dawno nie było starej, dobrej recenzji, więc ja przychodzę dziś do Was z postem tego typu. Będzie on dotyczył bardzo popularnej parę miesięcy temu młodzieżówki pt. "Szóstka wron", która została wydana w wręcz bajeczny sposób.
  Szumowiny to jeden z wielu gangów działających w Ketterdamie. Pewnego dnia jego szef, Kaz Brekker otrzymuje zdecydowanie niecodzienne zlecenie. Ma włamać się do jednej z najlepiej chronionych twierdz, czyli Lodowego Dworu i uratować stamtąd naukowca Bo Yul-Bayur'a. Człowiek ten stworzył niebezpieczny narkotyk, jurdę parem, który jest niesamowicie uzależniający. Jest on przetrzymywany w więzieniu, ponieważ państwo, w którym się on znajduje chce nauczyć się produkować tą substancję.
  Zacznijmy od tego, że ja nie czytałam trylogii "Grisza", a akcja "Szóstki wron" ma miejsce właśnie w tym świecie. Pierwsze rozdziały, więc czytałam mniej więcej z taką miną:
Po jakimś czasie zrozumiałam o co tam mniej więcej chodzi, ale na początku to był dla mnie po prostu szok.
  Jeśli ktoś lubi szybkie tempo fabuły to jest to książka zdecydowanie dla niego. Ja się niesamowicie wciągnęłam w tą historię i czytałam tak naprawdę strona za stroną. Kawał dobrej rozrywki gwarantowany.
  Na korzyść tej powieści też bardzo mocno działają bohaterowie. Są oni cudownie wykreowani, zarówno ci dobrzy, jak i źli. Bardzo lubię wszystkie główne postacie i to do tego stopnia, że gdy chciałam tu napisać, którą najbardziej to nie mogłam się zdecydować.
  Nie darzę jakimś uczuciem tylko Matthias'a, bo to po prostu nie jest mój typ i mówię mu: "nie". Mogę jeszcze tu dodać Kaz'a, ale Kaz to Kaz.
  Właśnie, Kaz... Moje uczucia do tego osobnika są bardzo specyficzne i skomplikowane. Ja go kocham jako genialnie stworzoną postać, jego kreacja to cud, miód, malinka, ale jako człowieka go nie trawię. On jest najbardziej nieodgadnionym ze wszystkich bohaterów. 
  Zazwyczaj, gdy w młodzieżówkach ktoś jest główną postacią i jest "zły" to to jest takie: "Jestem złą osobą, ale w głębi serca ja jestem naprawdę dobry, pomocny itd..." i to mnie bardzo denerwuje, a tu czegoś takiego nie ma. Z pozostałymi bohaterami trochę tak jest, ale to jest takie bardzo subtelne. Dziękuję ci, Leigh Bardugo!
  Bardziej na temat grisz, griszów? Błagam, napiszcie mi pod spodem, jak to się odmienia, bo przy recenzowaniu "Królestwa kanciarzy" chyba białej gorączki dostanę. Nieważne, na temat tego towarzystwa o magicznych zdolnościach wchodzimy jakoś tak bardziej dopiero pod koniec książki. Wcześniej trochę nas to interesuje, trochę nie. Jeśli chcecie spróbować zmierzyć się z fantastyką, bo wcześniej jakoś jej nie pokochaliście to jest to coś dla Was, bo nie ma tu aż tak wiele elementów niezgodnych z fizyką, prawem grawitacji itd. Wiadomo, mamy tu trochę nowych pojęć, miast i krajów, ale poradzicie sobie.
  Moim zdaniem, nie jest to jakaś pozycja zmieniająca nasze życie i światopogląd, ale można przy niej naprawdę miło spędzić czas i jak widzicie ja już zaczęłam drugi tom.
  
  

niedziela, 23 kwietnia 2017

DLACZEGO KOCHAM CZYTAĆ?

  Hej, dziś z okazji Dnia Książki przygotowałam dla Was post specjalny. Odpowiem w nim na to podstawowe pytanie, czyli wyjaśnię, co sprawia, że czytanie jest jedną z moich największych pasji.
  Moja książkowa przygoda zaczęła się w czwartej klasie podstawówki. Był to czas sporych zmian, bo dochodziło więcej przedmiotów, zmieniało się wychowawczynię i wtedy pierwszy raz odczuwałam taki większy stres. W tym samym okresie trafiłam na "Harry'ego Potter'a", w którym się zakochałam bez pamięci i ta miłość trwa do teraz. Czytanie pozwalało mi odciąć się od tego denerwowania związanego ze szkołą. Poza tym, w życiu większości osób w pewnym momencie pojawia się rutyna, a dobre książki są przepełnione akcją, które dodają emocji naszym dniom.
  Tu mamy pierwszy powód, dlaczego kocham czytać. Uwielbiam urozmaicać swoją zwykłą egzystencje różnymi przygodami opisywanymi w wielu powieściach. Kocham zagłębiać się w inne ciekawsze światy, dlatego bardzo lubię dystopie. Nawet w obyczajówkach opisywane wydarzenia nie zdarzają się każdemu.
  Pojawia nam się tutaj jednak zjawisko, które ja nazywam paradoksem czytelnika. Przedstawię Wam na czym ono polega.
- Dlaczego czytasz?
- Bo chcę, by moje życie było bardziej interesujące.
- A czemu jest nudne?
- Bo nie wychodzę z domu.
- Czemu nie wychodzisz z domu?
- Bo czytam.
Błędne koło się zamyka :)
  Powodem numer dwa jest to, że, gdy wciągamy się w jakąś historię to aż buzujemy z poruszenia. Nigdy nie zapomnę tego, co robiłam, gdy skończyłam trylogię "Igrzyska Śmierci". Kiedy dowiedziałam się, że Katniss wybrała tego chłopaka, którego ja darzyłam większą sympatią to po prostu chodziłam po całym domu tanecznym krokiem nucąc pod nosem przypadkową melodię, do której dodałam słowa: "Katniss jest z(imię jej wybranka), Katniss jest z(imię jej wybranka)". Wiem, bardzo głęboki tekst, ale chodzi o to, że po prostu cieszyłam się jak mała dziewczynka. Dobrze, że zakończyłam "Kosogłosa" już wieczorem i nie musiałam już nigdzie wychodzić, bo gdyby ludzie zobaczyli mnie poruszającą się chodnikiem niczym Michael Jackson to myślę, że na długo by to zapamiętali :)
  Trzeci powód to czytanie o cudownych postaciach, które po prostu się kocha Takich bohaterów jak
Emma Bloom, Percy Jackson oraz Luna Lovegood naprawdę warto poznać. Nie wspominając oczywiście o idealnych postaciach męskich typu Jay Gatsby, czy pan Darcy. Tworzy się z nimi niesamowitą więź i po skończeniu danej powieści ciężko się z nimi rozstać.
  I to już wszystkie powody, mam nadzieję, że post Wam się spodobał. Starałam się ułożyć z książek serce, żeby do posta było dołączone ładne zdjęcie. Wyszło strasznie koślawe, ale może mi wybaczycie. Przypominam o obserwowaniu fanpage'a, link jest po lewej stronie ;)

czwartek, 20 kwietnia 2017

KILKA SŁÓW O SERIALU "13 POWODÓW"

  Hej, moi Drodzy, dziś po raz pierwszy wypowiem się na moim blogu o jakimś serialu i akurat padło na "13 powodów".  Jest to nowa produkcja Netfliksa, która wywołuje olbrzymie kontrowersje.
  Ale jeszcze zanim przejdę do głównego tematu to powiem Wam, że założyłam fanpage, do którego link podałam tutaj. A generalnie to znajduje się on po lewej stronie, tam gdzie jest też mój email. Dobra, powiedziałam o fanpege'u, jestem rozgrzeszona, więc zaczynajmy.
  Serial opowiada o nastoletniej Hannie Baker, która popełniła samobójstwo. Przed śmiercią nagrała jednak 13 kaset, w których opowiada, dlaczego to zrobiła i kto się przyczynił do jej decyzji. Nagrania mają trafić do wszystkich winowajców.
  Zapomniałam dodać, że jest to serial na podstawie książki Jaya Asher'a. Ja na początku stwierdziłam, że najpierw przeczytam powieść, ale później pomyślałam, że muszę już teraz się dowiedzieć, o co tam chodzi. Jeszcze znalazłam jakieś opinie, że lepiej najpierw obejrzeć serial, więc tak zrobiłam.
  Tak naprawdę o tych różnych poglądach na temat tego serialu dowiedziałam się kilka minut temu, kiedy szukałam grafiki, którą dołączyłam do tego wpisu. Wpisałam, więc w wyszukiwarkę "13 powodów", a tam mi wyskakują artykuły o takich tytułach: "Psycholodzy apelują, by nie oglądać najnowszej produkcji Netfliksa" itp. Ja będąc ciekawą, w czym jest cały problem przeczytałam je.
  Chodziło tam generalnie o to, że powoduje on nawroty jakiś złych wspomnień, zaburzeń psychicznych. Moim zdaniem, wszystkie filmy, programy, czy książki, które poruszają temat samobójstwa, gwałtu, czy depresji mogą się przyczynić do pogorszenia stanu osoby o tego typu problemach. Ja wychodzę z założenia, że każdy jest dorosły, no chyba, że nie jesteś dorosły, ale to wtedy w interesie rodziców jest dowiedzieć się, co oglądasz i zdecydować, czy ci na to pozwolić, czy nie, jaki to będzie miało na ciebie wpływ. Jeśli ktoś jest pełnoletni to wie, co jest w stanie znieść, a co nie.
  Według mnie, Netflix zrobił, co w jego mocy, by ostrzec, co ma miejsce w serialu niczego nie spoilerując. Gdy w odcinku miała być jakaś mocniejsza scena to na początku była taka notka o tym, czego można się spodziewać.
  Dobra, ale już nie mówmy o tych kontrowersjach, tylko o samym serialu. Jest on genialny. Ja cały sezon składający się z 13 odcinków obejrzałam w 4 dni, a były wtedy święta, więc jednak nie miałam tyle czasu, co bym miała normalnie na oglądanie.
   Jest on niesamowicie wciągający, ciągle zadajemy sobie jakieś kolejne pytania. Mnie osobiście najbardziej nurtował fakt, co zrobił główny bohater, czyli Clay. Gdy się dowiedziałam moje małe serce rozpadło się na milion małych kawałeczków.
  Dobór aktorów jak dla mnie jest mistrzowski. Jakoś każda osoba odgrywająca daną postać do niej pasuje.
  Gdy zaczniecie oglądać to nie zniechęcajcie się tym, że nie wiecie, czy coś dzieje się po śmierci Hanny, czy już po, bo po jakimś czasie wbijecie się w rytm. Nauczycie się zauważać rzeczy, które pozwolą Wam te momenty rozróżnić.
  Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, że ten serial tak mi się podoba dopóki się nie skończył. Podobna sytuacja, jak z "Darami Anioła", że interesująca historia, ale nie jakaś zachwycająca, a później nadszedł koniec tego wszystkiego. Gdy skończyłam ostatni odcinek to zamknęłam laptopa i po prostu nie wiedziałam, co mam zrobić ze swoim życiem. Jak mam dalej żyć? Taki "serialowy kac".
  Ja polecam ten serial osobom, które mają mocną psychikę i wiedzą na co się piszą. Takie osoby wychwycą to najważniejsze przesłanie, że trzeba być dobrym człowiekiem, ale to jest taki banał. Najważniejsze jest to, żeby wynieść z tej produkcji to, że trzeba reagować, gdy widzimy, że jakaś osoba ma problemy i nie być obojętnym.
P.S. Soundtrack też jest cudowny, zachęcam do przesłuchania ;)
 

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

RECENZJA KSIĄŻKI "MROCZNIEJSZY ODCIEŃ MAGII" V.E.SCHWAB

  Hej, dziś mam dla Was recenzję, którą miałam napisać wczoraj, ale niestety mi się nie udało, więc robię to dzisiaj. Na "Mroczniejszy odcień magii" byłam nastawiona bardzo pozytywnie, co prawda ziarnko niepokoju zasiała we mnie opinia Zuzi z kanału "Kulturalna szafa", ale nadal byłam raczej spokojna o to, że ta pozycja będzie dobra. Niestety, się przeliczyłam.
  Na świecie są cztery Londyny. Jest Londyn Czerwony, gdzie panuje pokój i magia żyje w zgodzie wraz z człowiekiem. Londyn Szary, gdzie o magii praktycznie się zapomniało, w Londynie Białym magia jest nadużywana przez mieszkańców oraz Londyn Czarny, który został zniszczony przez magię. W tym pierwszym mieszka Kell, młody antari, czyli osoba, która może się przemieszczać między tymi miastami. Oprócz niego został jeszcze tylko jeden taki człowiek. Kell, by dodać trochę emocji do swojego życia zajmuje się także przemytem i pewnego dnia, w jego ręce trafia przedmiot z Czarnego Londynu. Nie powinien on istnieć, ponieważ wszystkie rzeczy pochodzące z tego miejsca podobno zostały zniszczone. Antari musi jednak rozpocząć niebezpieczną podróż między Londynami, by zniszczyć ten niebezpieczny obiekt razem z towarzyszącą mu złodziejką, Lilą.
  Nie skomentuję tego, jak wiele razy użyłam słów "Londyn" oraz "magia" w opisie fabuły tej powieści. Musicie mi wybaczyć...
  Ja czytając tą książkę nie odczuwałam żadnych emocji. Po prostu nic. To było coś takiego, jakby autorka wyłączyła we mnie wszelkie uczucia. Jeszcze, gdy na początku było tak niemrawo to myślałam sobie, że przecież było tyle pochlebnych opinii o tym tytule, na pewno się rozkręci. Później zobaczyłam, że zostało mi 50 stron do końca i chyba moje nadzieje się nie sprawdzą.
  Nie wiem, czym to było spowodowane, bo nie mogę powiedzieć, że akcji było mało, ciągle się coś działo. Jakoś nie potrafiłam się wkręcić w ten świat, w tą historię i pod koniec wywoływała u mnie ogromne fale ziewania.
  Ja mam w ogóle problem z tym całym wykreowanym uniwersum. Jest kilka Londynów, ale zupełnie nic z tego nie wynika.
  Uważam, że pomysł autorki nie był jakoś bardzo oryginalny. Ja zauważyłam inspirację "Harrym Potterem", jeśli chodzi o ten przedmiot z Czarnego Londynu, bo go tak samo jak horkruksów nie da się tak zwyczajnie zniszczyć. I o ile w serii "Pani Peregrine" wydaje mi się, że gdy pojawił się wątek podobny czymś do wspomnianego wcześniej cyklu J.K. Rowling to był on bardziej poboczny. Tutaj jest to główny temat i to on trzyma całą fabułę.
  Plus, oczywiście widoczny był tu też "Władca Pierścieni", bo trzeba było coś bardzo złego odnieść na jego miejsce, by to zniszczyć.
  Ja nie trawię głównego bohatera tej historii. Dla mnie, Kell jest strasznie nijaki, taki płaski. Nie umiem powiedzieć żadnej jego cechy poza tym, że był odważny, ale co druga postać w książkach jest odważna.
  Dodatkowo, jest tutaj Lila, która ogromnie kojarzy mi się z Mare z "Czerwonej królowej". Do obu mam taki sam problem. Czemu złodziejki w powieściach zawsze są takie ponure, mają ciężkie życie i takie tam? Ja rozumiem, że wtedy bohaterka jest bardziej realistyczna, ale ja bym wolała, żeby miała ona więcej poczucia humoru i więcej takiego "cwaniakowania". Chciałabym, żeby była jak Flynn z "Zaplątanych". Wiem, że to jest bajka, ale ja po prostu wolę postacie tego typu.
  Koniec końców, subiektywnie ta powieść mi się nie podobała. Na pewno nie sięgnę po kolejne tomy z tej serii, bo po prostu jakoś nie poruszyła mnie ta historia, ale może komuś z Was się spodoba, bo naprawdę słyszę o tej książce różne opinie.

sobota, 15 kwietnia 2017

JAKIE BOOKSTAGRAMOWE PROFILE OBSERWUJĘ?

  Hej, długo czasu zajęło mi wymyślenie tematu dzisiejszego posta. Chciałam napisać coś specjalnego na święta, ale cóż, nie wyszło, takie jest życie. Chciałam też, żeby stworzenie tego wpisu nie zabrało mi bardzo dużo czasu, bo wiecie, przygotowania wielkanocne i te sprawy. Wydaje mi się, że znalazłam złoty środek, bo uważam, że temat bookstagrama jest taki trochę inny, ja uwielbiam przeglądać tamtejsze profile, a dziś pokażę Wam moje ulubione, więc zapraszam!
1. Dreamthiefs
  Profilem, który idzie na pierwszy ogień jest Dreamthiefs. Dziewczyna, która go założyła bardzo przypomina mi Alicję z kanału znanego kiedyś jako: Aliska czyta. Teraz nazwa jest inna, ale nieważne. Tu bardzo dominują brązy, jesienne barwy, ale biel też występuje dość często. Jest też sporo drewniany elementów, różnych kołder, kocyków, a ja wszystkie te rzeczy kocham. Poza tym, jego autorka jest z Irlandii, a to jest najlepszy kraj na świecie<3
2. Bookmarauder
  Na tym koncie spotykamy się z takimi typowymi geekowymi, nerdowskimi zdjęciami, czy jak Wy chcecie to określać. Te wszystkie fotografie niby nie powinny do siebie pasować, a pasują i to daje taki efekt: wow! Mara tworzy kompozycje na swoich zdjęciach, gdzie występują głównie książki (czasami jakieś elementy typu kwiaty, czy kubek się pojawiają), ale ona je układa w taki sposób, że wygląda to po prostu wspaniale.
3. Triinbooks
  O, tutaj na fotografiach już pojawiają nam się bardziej zróżnicowane obiekty, nawet czasami pojawia się dziecko. Pomijając fakt, że nazwanie dziecka "obiektem" jest dziwne, ale idźmy dalej. Tu wszystko na zdjęciach łączy kolor, wszystkie przedmioty na zdjęciu ma właśnie ten jeden wspólny mianownik. Ja niesamowicie zazdroszczę osobom, które właśnie mają takie poczucie estetyki.
4. Mybookmark
    Oto pierwszy profil z zakładkami w tym zestawieniu. Na wszystkich zdjęciach występują zakładki do książek. Raz mniej, raz bardziej widoczne, ale to nie jest istotne. Myślę, że słyszeliście o ich nietypowości, ale dla pewności powiem, że gdy włoży się je do książki do wystają tylko nóżki, naprawdę różnego rodzaju. Kopyta jednorożca, syreni ogon, kocie lub królicze łapki, nogi ubrane w rajstopy Louisy Clark lub baletki. Moim osobistym faworytem są te w pończochach z napisem: "Reading is the new sexy", czy coś w tym stylu. Moim zdaniem, pomysł na nie jest najbardziej oryginalny.
5. Glitterygansey
 
  Pierwsza reprezentantka polskiej sceny czytelniczej, czyli Klaudia, która też ma kanał na YouTube, który równie gorąco Wam polecam, chociaż pewnie i tak go znacie. W przeciwieństwie do poprzednich kont na tym panuje absolutny minimalizm i biel jest dosłownie wszędzie. 
6. Bookvibes
  Bookvibes trochę przypomina pierwszy przedstawiony przeze mnie profil. Też jest tu dużo brązów, ale w ciemniejszym wydaniu, wszystko jest przygaszone. No i oczywiście, co to za bookstagramowe konto, jeśli nie ma koloru białego?
7. Tojkoo
  No i mamy ostatni profil. Kolejny polskie i zakładkowe konto, które prowadzi Julia Boniecka. Jej zakładki są absolutnie cudowne, ma ona ogromny talent, ja już od dłuższego czasu poluje na jej dzieła, ale jakoś żadnego jeszcze nie dopadłam, co mam nadzieję, wkrótce się zmieni.

  Jeśli ten post dobrze się przyjmie to napiszę kolejny tego typu, bo jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa. Mam nadzieję, że osoby, które bardziej się znają na fotografii nie zlinczują mnie za "nieprofesjonalność" mojego wypowiadania się :) 
  Jeszcze złożę takie szybkie wielkanocne życzonka. Smacznego jajka, dużo słodyczy od zajączka i żebyście przez te wolne dni przeczytali jakąś dobrą książkę ;)

czwartek, 13 kwietnia 2017

PORTFEL BŁAGA O LITOŚĆ/ŚWIAT WEDŁUG KSIĄŻKOHOLICZKI

  Hej, dziś przychodzę do Was, by omówić problem dotykający książkoholików na całym świecie. Mam tu na myśli brak pieniędzy, bo zostały wydane na nowe powieści. "Książkowe ubóstwo" jest tym bardziej okrutne, ponieważ cały czas widzimy te nowe tytuły, które trzeba przeczytać, a nie możemy, bo najczęściej nie ma ich jeszcze w bibliotekach.
Każdy książkoholik na promocji w księgarni :D
  Dawno, dawno temu, gdy dopiero rozpoczynałam swoją czytelniczą przygodę w bardziej nałogowej formie myślałam sobie, że czytanie jest jednym z tańszych hobby. Byłam z tego powodu bardzo zadowolona, lecz nikt mi nie powiedział gorzkiej prawdy, nikt mnie nie powstrzymał. I może faktycznie książkowa pasja byłaby tania, gdyby się kupowało jedną pozycję na miesiąc, okazjonalnie dwie, ale każdy wie, że rzeczywistość wygląda trochę inaczej...
  Gdy postanowicie, że przez jakiś czas nie kupujecie nowych pozycji to nagle wychodzi nowa powieść Waszego ulubionego autora, kolejny tom serii, którą czytacie i Wam się podoba, jeszcze nagle sobie przypominacie o jakimś klasyku, którego w końcu trzeba przeczytać. I weź tu oszczędzaj...
  Jeszcze osoby, które lubią korzystać z bibliotek mają łatwiej, bo starsze tytuły można tam znaleźć, a w niektórych nawet takie sprzed trzech pięciu lat, więc nie takie bardzo prehistoryczne.
  Dla takich osobników czasami jednak pojawia się inny problem, bo czasami trafią na książkę wręcz idealną. Ta książka daje im wszystko, czego do tej pory im brakowało w życiu, no i, nie ma wyjścia, muszą ją mieć w swojej biblioteczce, więc są zmuszone wydać te 30, czasami 40 złotych.
  Ja osobiście nie lubię korzystać z bibliotek, odczuwam do nich pewną niechęć i nie wiem, czym to jest spowodowane. Może tym, że wyczuwam tą presję, że jak nie oddam jej w terminie to nie będzie, czego zbierać. Dobra, ale to nie jest temat tego posta. Czasami jednak w sytuacjach podbramkowych chowam dumę do kieszeni i coś wypożyczam. Jeszcze dodam, że jeśli chodzi o lektury szkolne, których nie mam w domu to nigdy ich nie kupuję.
  Jeszcze nie powiedziałam, że będąc uzależnionym od książek nie wydajemy pieniędzy na tylko powieści same w sobie. O nie, nie, życie by było wtedy zbyt piękne. Wszelkie designerskie zakładki, regały, bo już nie ma miejsca na kolejne tytuły. Ja właśnie teraz się zmagam z tym problemem i mam nadzieję, że w maju już pojawi się u mnie w pokoju nowa biblioteczka.
  Różnego rodzaju gadżety związane z ulubionymi powieściami to też są rzeczy pierwszej potrzeby. Ja od tego roku zaczęłam mieć tendencję do kupowania figurek FUNKO POP, a każda kosztuje 50 złotych, na szczęście na razie z własnej kieszeni kupiłam tylko Zgredka, ale myślę, że ten stan się niebawem zmieni. Jeszcze kiedyś widziałam, że Hagrid kosztuje 80 złotych. Smutne, ale prawdziwe...
  Już nie będę wspominać o poduszkach z jakimiś książkoholikowymi(czy tak się zmienia rzeczownik "książkoholik" na przymiotnik?)napisami. Pojawiają się również koszulki tego typu i ja za każdym razem, gdy jakąś zobaczę myślę sobie: "Muszę ją mieć" Później jednak patrzę na cenę i sobie odpuszczam...
  Mam nadzieję, że potraktujecie ten post z przymrużeniem oka, nie na poważnie, bo ja lubię sobie ponarzekać, ale to wszystko jest napisane tak pół żartem, pół serio ;)

wtorek, 11 kwietnia 2017

RECENZJA KSIĄŻKI "FANGIRL" RAINBOW ROWELL

  Hej, witam Was z recenzją, której nie miałam w planach publikować tak szybko. Na początku miałam przeczytać "Wilka z Wall Street" i faktycznie miałam z nim 173-stronnicowy epizod, ale więcej powiem w podsumowaniu kwietnia. Teraz jednak czas na "Fangirl", czyli książkę, o której bodajże rok temu było bardzo głośno, ale ja, jak to ja przeczytałam ją dopiero teraz, lecz już nie przedłużając przejdźmy do rzeczy.
  Wren i Cath od dziecka były nierozłączne. Te dwie bliźniaczki łączyła wyjątkowo mocna więź mimo, że ogromnie się od siebie różniły. Wren uwielbiała poznawać nowych ludzi, wychodzić z domu, za to Cath wolała czytać książki i pisać fanfiction będąc ubrana w jeden ze swoich wielu kardiganów i opatulona kocem. Wszystko się jednak zmienia, gdy dziewczyny idą na studia. Zamiast mieszkać razem w akademiku Wren chce nawiązać bliższe relacje z pozostałymi studentami i nie zamierza być w pokoju z Cath. Ta druga musi się, więc sama odnaleźć w gąszczu nieznajomych twarzy. Dodatkowo, musi skończyć swoje opowiadanie fanfiction nim wyjdzie ostatnia część serii o czarodzieju Simonie Snow, na której ono się opiera, a czasu jest coraz mniej.
  Szczerze mówiąc, spodziewałam się czegoś innego po tej książce i mówię to w sensie pozytywnym. To nie jest, cytując tekst z tyłu książki, tylko o: "przyjaźni wbrew różnicom i trudnej sztuce dojrzewania", bo gdyby tak było to powiedziałabym tej powieści: "nie". Umówmy się, jest mnóstwo historii o trudach wieku nastoletniego i nie potrzeba nam kolejnych.
  Niektóre problemy bliźniaczek są naprawdę niecodzienne, ciężkie i nie każdy musi się z tym zmagać. Mam na myśli tutaj wątki związane z rodzicami(kto czytał chyba wie, o co chodzi). Pomijając to, że motyw o ojcu moim zdaniem, powinien zostać wygrany nieco inaczej i powinniśmy się bardziej na nim skupić, a sprawa matki została potraktowana kompletnie po macoszemu, co też uważam za błąd to doceniam pomysł i potencjał tych elementów.
  Poza tym, Cath też nie jest taka, jak mi się wydawało, że będzie. Ja rozumiem introwertyzm, bo sama jestem introwertykiem, bycie nieśmiałym również, ale tej dziewczynie jej aspołeczność bardzo utrudnia wykonywanie podstawowych czynności. W takim stopniu, że ja nie wiem, czy nie powinno się czegoś z tym zrobić.
  To właśnie był jeden z tych elementów, który przeszkadzał mi utożsamić się naszą pisarką fanfików. Czasami miałam momenty, że myślałam sobie: "O, ja mam tak samo", ale były to jakieś pojedyncze sceny. Po prostu Cath nie jest jedną z tych bohaterek przez duże "B".
  Przejdźmy do wątku miłosnego, czyli chyba czegoś, co mi się najbardziej podobało w tej książce.
MINI SPOILER
Mamy tutaj trochę takiego schematu, że jest sobie niepozorna dziewczyna i popularny, lubiany chłopak i on się w niej zakochuje. Przyznaję się bez bicia, że spotykamy się w tej powieści z czymś takim. Nie odczuwa się tego jakoś bardzo i nie jest to tak bardzo dosłowne, ale osobom wyczulonym na takie rzeczy może to przeszkadzać.
KONIEC MINI SPOILERA
  Niektóre sceny tej pary są opisane świetnie, po prostu cud, miód, malinka, podczas czytania innych czułam pewne zażenowanie. Bardziej jednak kocham te dobre momenty niż nienawidzę tych złych. Poza tym, ten związek jest tak ultra uroczy i słodki, że ja się rozpływam. Tak na marginesie informuje, że może to być spowodowane tym, że uwielbiam zakochanych ludzi i jeśli są wokół mnie to czuję ich pozytywną energię i jestem szczęśliwa :)
  Na koniec muszę wyjaśnić kilka spraw, bo mam wrażenie, że wypowiedziałam się dość niejednoznacznie o tej książce.
  Nie mogę jej odmówić, że jest wciągająca mimo, że wątek z Simonem Snowem i fanfikami mnie nie interesował, bo nie rozumiałam w ogóle, co się dzieje i czemu nagle są jakieś akcje z królikami(lub zającami)... Pomijam milczeniem.
  Levi jest wspaniały, po prostu najsympatyczniejsza postać świata(nie licząc jednego incydentu). Można przeczytać tą powieść tylko dla tego jednego bohatera.
  Ogólnie, jeśli macie ochotę na coś, co przyjemnie się czyta, gdzie będziecie mieć idealną dawkę zaangażowania emocjonalnego w fabułę, nie za dużą, ani nie za małą to jest to coś dla Was.

środa, 5 kwietnia 2017

RECENZJA KSIĄŻKI "DUMA I UPRZEDZENIE" JANE AUSTEN

  Hej, dziś przychodzę do Was z recenzją absolutnie klasycznej, kultowej pozycji jaką jest "Duma i uprzedzenie" Jane Austen. Do tej powieści musiałam się przekonać, ale gdy to już się stało to zakochałam się i póki co, ta książka jest największą perełką 2017 roku.
  Państwo Bennetowie posiadają 5 córek. Największą ambicją matki dziewcząt jest wydać je za mąż, najlepiej za kogoś zamożnego. Ten plan jest tym bardziej desperacki, gdyż rodzina ta nie może pochwalić się zbyt wielkim majątkiem. Można, więc sobie wyobrazić, co się dzieje u Bennetów oraz w całej okolicy, gdy do miasteczka przybywa bogaty, przystojny i przemiły kawaler. Jedyną jego wadą jest to, że wszędzie towarzyszy mu odpychający i niekulturalny przyjaciel.
  Przez pierwsze kilka stron nie pałałam jakimś olbrzymim uczuciem do tej powieści. Musiałam się przyzwyczaić do języka, który w niej występuje jednak przez resztę książki w ogóle mi on nie przeszkadzał, a dodawał pewnego wyróżniającego się klimatu.
  Ta pozycja jest tak naprawdę zbudowana na swojej oryginalnej atmosferze. Niektórzy bohaterowie są bardzo groteskowi, przerysowani. Mówię tu raczej o tych mniej sympatycznych postaciach. Rozrysowanie ich jednak tak grubą kreską sprawiło, że są całkowicie niepowtarzalni i ich "nieprawdziwość" nie sprawia żadnego problemu podczas czytania i możemy dzięki temu odkryć coś zupełnie innego niż w pozostałych książkach.
  Ta cecha jest tym bardziej ważna, ponieważ taka prawdziwa akcja i to, do czego będziemy zmierzać aż do końca zaczyna się dopiero tak w połowie historii, a do tej pory mamy wrażenie, że czytamy trochę o wszystkim i o niczym. Mimo to, ta pierwsza część też mnie interesowała i wciągnęłam się w nią właśnie przez tą niezwykłość tej powieści.
  Mówiąc o "Dumie i uprzedzeniu" nie można pominąć pana Darcy(lub pana Darcy'ego, nie wiem, czy to odmieniać :D). Ja przed przeczytaniem tej pozycji, gdy słyszałam te wszystkie zachwyty na jego temat to sobie myślałam, że nie, ze mną nie będzie tak łatwo. Byłam przekonana, że nie ulegnę urokowi tego dżentelmena i cóż, przegrałam tę bitwę. Pan Darcy jest absolutnie cudowny, uwielbiam go i już trafił na listę moich ulubionych męskich bohaterów.
  Co do Elizabeth, czyli głównej bohaterki to uważam, że jest naprawdę rozsądną, młodą kobietą. Gdy zmieniała zdanie po kilka razy zawsze udawało mi się znaleźć dla niej jakieś usprawiedliwienie. Może brakuje jej trochę takiej charyzmy, ale wydaje mi się, że jest to jedna z tych postaci, którą można brać za przykład do naśladowania.
  Przed zapoznaniem się z "Dumą i uprzedzeniem" myślałam, że nie lubię klasyków. Teraz mam zaplanowane, by przeczytać co najmniej cztery. Chyba dwie od Jane Austen, a dwie od sióstr Brönte. Nie zamierzam jednak na tym poprzestać, bo właśnie otworzyły się dla mnie kolejne bramy w świecie literatury i nie chcę tego marnować.
  "Duma i uprzedzenie" jest po prostu magiczna, ma w sobie "to coś", które występuje we wszystkich moich ulubionych książkach. Pozornie zwyczajna historia, ale emocje są gwarantowane i ja będę na pewno wielokrotnie do niej wracać.

niedziela, 2 kwietnia 2017

RECENZJA KSIĄŻKI "FANTASTYCZNE ZWIERZĘTA I JAK JE ZNALEŹĆ. ORYGINALNY SCENARIUSZ" J.K. ROWLING

  Hej, dziś zapraszam Was na pierwszą kwietniową recenzję. O tej książce mówiłam już trochę w podsumowaniu marca, ale dziś wypowiem się o niej bardziej szczegółowo. Jest ona dość specyficzna, ponieważ ma formę scenariusza filmowego, ale mi to absolutnie nie przeszkadzało i uważam, że wydanie "Fantastycznych zwierząt i jak je znaleźć" jako książkę doskonale dopełnia film.
  Magizoolog, Newt Scamander przyjeżdża do Nowego Jorku. W swojej zaczarowanej walizce nielegalnie przewozi fantastyczne zwierzęta, których hodowla w Ameryce jest zabroniona. Przez zrządzenie losu oraz pewnego nieposłusznego niuchacza dochodzi do pomylenia teczek i jego podopieczni trafiają w ręce mugola, Jacoba Kowalskiego i niektóre stworzenia uciekają z walizki. To zdarzenie jest tym bardziej niefortunne, ponieważ od jakiegoś czasu tajemnicza istota nęka nowojorskich mugoli i podejrzenia mogą paść na Newta i jego zwierzęta.
  Nie sposób wyrażając swoją opinię o tej książce nie odwołać się do filmu. Dzięki spisaniu całej tej historii lepiej zrozumiałam niektóre rzeczy. Były tu opisane wszystkie kadry i jeśli się oglądało film to czytając opis ujęcia od razu się widziało opisywany moment i to było bardzo ciekawe uczucie. Też chciałabym powiedzieć, że to jest jedna z tych pozycji, gdzie lepiej najpierw obejrzeć film, a później przeczytać książkę.
  Postacie, którym towarzyszymy  w tej historii są cudowne, oprócz Tiny, bo ja w ogóle nie rozumiem tej kobiety i tego, do czego ona dąży.
  Poza tym, mamy tu Queenie, która jest tak genialna, że dostała tytuł najlepszej postaci marca. Już, co najmniej w kilku postach pisałam, jak ja ją kocham i uwielbiam, więc nie będę się powtarzać. Dodatkowo, mam jej figurkę FUNKO POP, która posłużyła mi jako "modelka" przy wykonywaniu zdjęcia.
  Jeszcze na zakończenie powiem, że jestem absolutnie zachwycona okładką i ogólnie ozdobieniem książki. Bardzo kojarzy mi się ono z "Wielkim Gatsbym" i w ogóle latami 20., które dla mnie są zachwycające.
  Na sam koniec podsumuję. Polecam obejrzeć film, przeczytać książkę, by zobaczyć świat czarodziejów w innej wersji niż dotąd znaliśmy. Poza tym, nawet jeśli historia ta Wam się nie spodoba to oprawa graficzna będzie niczym dzieło sztuki na Waszej półce.
 

sobota, 1 kwietnia 2017

PODSUMOWANIE MARCA/2017

  Hej, minęły już trzy miesiące roku 2017, mamy wiosnę, świeci słońce i jest po prostu przepięknie. Zaczął się kwiecień, a więc zapraszam na podsumowanie poprzedniego miesiąca.
Liczba przeczytanych stron: 3012
Przeczytane książki: 9
1. "Piąta fala. Ostatnia gwiazda"- Rick Yancey
2. "Mój tydzień z Marilyn"- Colin Clark
3. "Służące"- Kathryn Stockett
4. "Krzyżacy"- Henryk Sienkiewicz
5. "Baśnie Barda Beedle'a"- J.K.Rowling
6. "Quidditch przez wieki"- J.K.Rowling
7. "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć"- J.K.Rowling
8. "Pan Mercedes"- Stephen King
9. "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Oryginalny scenariusz"- J.K.Rowling
  Jak możecie zauważyć marzec był bardzo obfitym w książki miesiącem. Pierwszy raz od stycznia przeczytałam 3000 stron w ciągu 30 dni. Obawiam się jednak, że liczba książek i stron jest taka duża, ponieważ niektóre miały bardzo dużą czcionkę i obrazki. Pominę to milczeniem. Najbardziej jestem dumna z tego, że przebrnęłam przez "Krzyżaków". Aż chciałabym sobie pogratulować. 
Najlepsza książka miesiąca:
"Mój tydzień z Marilyn"- Colin Clark
  Bardzo niepozorna książka, w której ja się jednak zakochałam. Równie mocno polecam Wam ekranizację z moim ulubionym aktorem w roli Colina. Jeśli choć trochę interesujecie się filmem lub chcielibyście poznać Marilyn Monroe od bardziej "ludzkiej" strony to gwarantuję, że nie zawiedziecie się na tej historii.
Najgorsza książka miesiąca:
"Piąta fala. Ostatnia gwiazda"- Rick Yancey
  Złota Malina marca została przyznana. Nigdy finałowy tom serii nie wywołał we mnie tak małej ilości emocji. Hawk, powiedziałam.
Najlepsza postać miesiąca:
Queenie Goldstein z "Fantastycznych zwierząt i jak je znaleźć. Oryginalny scenariusz" J.K.Rowling
  Zastanawiałam się, czy nie dać w tej kategorii Brady'ego z "Pana Mercedesa", ale stwierdziłam, że bardziej pasowałoby mi dać tu bardziej pozytywną postać. Właśnie dlatego mój wybór padł właśnie na Queenie. Jest ona cudowną kobietą, ma w sobie tyle uroku, wdzięku i klasy, że ja nie mam słów, by opisać, jak bardzo ją ubóstwiam.
Najgorsza postać miesiąca:
Hilly Holbrook ze "Służących" Kathryn Stockett
  Postanowiłam się już nie pastwić nad "Piątą falą", więc nie wybrałam postaci z tej serii, ale z innej powieści. Gdybym spotkała na swojej drodze kogoś takiego jak Hilly to bym zwyczajnie wybuchła. Jest ona tak irytującą bohaterką,(oczywiście, taki miał być efekt) że mi, gdy się pojawiała w książce po prostu puszczały nerwy. Najbardziej odpychająca postać w dziejach!
Najładniejsza okładka miesiąca:
  Przeczytałam w tym miesiącu wiele książek z zachwycającymi okładkami, ale ta to jest po prostu perełka i chyba najpiękniejsza okładka na całej mojej półce.
Najbrzydsza okładka miesiąca:
  Po prostu nic specjalnego...
  Kwiecień rozpoczęłam czytaniem 'Dumy i uprzedzenia", więc możecie mi napisać, co Wy o niej sądzicie, jeśli ją czytaliście, bo ja na razie nie wyrobiłam sobie o niej zdania ;)