Hej, hej, dzisiaj mam dla Was recenzję książki, którą przeczytałam akurat teraz w zasadzie czystym przypadkiem. Byłam w księgarni razem z moimi rodzicami i kupowaliśmy jakąś powieść dla mojej babci na urodziny. Ja, jak to ja rozglądałam się po wszystkich półkach i szukając, czy są tam jakieś tytuły, które chcę przeczytać. Zobaczyłam grzbiet książki "Ponad wszystko", wyjęłam ją myśląc: "E, pewnie okładka filmowa". Patrzę, a tam oryginalna oprawa graficzna. Takiej okazji nie mogłam przepuścić, bo jak wszyscy wiemy, gdy pojawia się ekranizacja magicznym sposobem wszędzie znikają pierwotne okładki.
Madeline ma wyjątkowo rzadką chorobę. Nie może wychodzić z domu, a wszystko wokół niej musi być specjalnie odkażone, bo inaczej każda rzecz wywołałaby reakcję alergiczną, która w przypadku tej właśnie dziewczyny może doprowadzić nawet do śmierci. Nastolatka akceptuje taki stan rzeczy, a nawet go lubi do momentu, gdy do domu obok wprowadza się chłopak Olly wraz ze swoją rodziną. Od razu zaczyna intrygować Madeline, a ich wspólna relacja toczy się taki sposób, jakiego by się nigdy nie spodziewała.
Powiem Wam, że na początku się wystraszyłam. Spowodował to cytat zamieszczony jeszcze przed rozpoczęciem historii. Wiecie, czasami autorzy dają takie, ja zwykle ich nie czytam, lecz ten wyjątkowo zwrócił moją uwagę. Był to cytat z "Małego Księcia". Może niektórzy z Was wiedzą, że nie znoszę tej pozycji i jeszcze był to ten fragment: "Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu". Jak dla mnie najbardziej oklepany ze wszystkich, bo już tyle razy został umieszczony na facebooku i wszędzie, że dla mnie on już kompletnie stracił przesłanie. Pomyślałam: "O, nie, czy to będzie jedna z tych książek 'ambitny' cytat, na 'ambitnym' cytacie 'ambitnym' cytatem pogania?". Na szczęście okazało się, że moje przypuszczenia były błędne.
Ogromnym plusem "Ponad wszystko" jest to, że ma w sobie taką lekkość. Mimo tego, że tematyka nie jest jakaś taka najłatwiejsza(nie mówię też, że najcięższa), bo wiecie choroba i te sprawy, to my nie jesteśmy zmęczeni podczas czytania. Ja pochłonęłam tą powieść bardzo szybko, bo nie chciałam się od niej odrywać. To jest jej wielka zaleta, że jest jednocześnie mądra, ale też wyjątkowo przyjemna.
Zastanawiałam się podczas zapoznawania się z tym tytułem, czy ta choroba, którą ma Maddy, czyli SCID istnieje. Myślałam, że nie, bo wydawało mi się to strasznie dziwne, że rodzi się człowiek, który tak jak inne zwierzęta ma przystosowania do życia na świecie, a ktoś po prostu tych cech, typu odporność, nie ma. Okazało się jednak, że ta przypadłość istnieje i to jest naprawdę świetne, że taka historia, która jest skierowana głównie do młodzieży zwraca naszą uwagę na ludzi, którzy mają w swoim życiu tak ciężko.
Główna bohaterka generalnie przez to, że siedzi bez przerwy w domu bardzo dużo czyta. Autorka bardzo zręcznie wykorzystuje to, że właśnie taki typ spędzania czasu dała tej postaci, bo bardzo często dodaje jakieś nawiązania z literatury.
Najczęściej jest tu chyba wspominany "Mały Książę"(blee), ale też "Władcy much", czy "Duma i uprzedzenie". Wyobraźcie sobie, że Madeline kocha pana Darcy tak samo jak ja. Gdy się o tym dowiedziałam poczułam tak olbrzymią więź z tą bohaterką mimo tego, że jej ulubioną powieścią jest właśnie "Mały Książę, czyli spis wszystkich cytatów, jakie mógł wymyślić autor".
"Ponad wszystko" też zdecydowanie się nie nudzi. Wydaje mi się, że jest to spowodowane interesującą fabułą, ale to jest dość oczywiste, ale często też są w tej książce pokazane jakieś zapiski Maddy. Mamy też trochę wymieniania maili z Ollym, ale też na przykład rysunek makiety, którą zrobiła dziewczyna, czy takie jakby screeny ekranu komputera.
Moim zdaniem, dwójka głównych bohaterów tworzy naprawdę uroczą, ale zarazem też bardzo dojrzałą parę. Wzajemnie się uzupełniają, Madeline wprowadza do tej relacji trochę spontaniczności i pcha ją do przodu, a Olly z kolei bardzo zaimponował mi tym, że rozumiał, że nie mogą się nawzajem dotykać, bo dla dziewczyny nie jest to bezpieczne ze względu na jej chorobę. Wiecie, zwykle, choć nie chcę generalizować, chłopaki w wieku Olly'ego, jeśli dowiedzieliby się, że nie mogą dotykać swojego obiektu zainteresowania to by powiedzieli: "Do widzenia, elo i cześć".
Jedyny minus, który zaobserwowałam w związku z ich kontaktami to to, że ich rozmowy na czacie wydawały mi się czasami nienaturalnie bezpośrednie, wszystko mówili tak wprost i w ogóle. Nie mówię, że to jest źle, bo gdyby w każdym związku tak było to myślę, że liczba zerwań by spadła kilkukrotnie. Nie wiem, może oni po prostu stwierdzili, że i tak mają wystarczająco skomplikowaną sytuację i nie chcą się bawić w te gierki :D
Zakończenie mnie kompletnie zaskoczyło. Myślałam, że autorka całkowicie pojedzie po bandzie i w sumie pojechała, ale w zupełnie innym kierunku niż się spodziewałam i to było coś, co zupełnie mi nie przeszło przez myśl.
Podsumowując, "Ponad wszystko" nie jest wybitnym dziełem współczesnej literatury, ale dostarcza rozrywki jednocześnie pozostając inteligentną. Tak naprawdę nie mam się do czego w niej przyczepić oprócz tej wady, która nawet nie wiem, czy jest wadą. Serio, to jest chyba jedyna w ostatnim czasie taka powieść, która praktycznie całkowicie mi się podobała.
P.S. Szybkie wyjaśnienie tytułu posta. Wiecie, bo Maddy musi korzystać z filtrów powietrza, a flirt to wiecie, o co chodzi :D
Mam w planach tę książkę, a potem chcę zabrać się za film. ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie moja znajoma mi proponowała obejrzenie go, ale ja takie, że nie, bo chcę przeczytać książkę i takie tam, a teraz już mogę go obejrzeć :)
UsuńPozdrawiam cieplutko ;)
Bardzo długo zbieram się do lektury tej książki, chyba muszę wreszcie się za nią zabrać.:)
OdpowiedzUsuńZachęcam ;)
UsuńPozdrawiam serdecznie <3