sobota, 31 grudnia 2016

BOOKSHELF TOUR 2016

  Hej, witam Was po raz drugi w dniu dzisiejszym. Stwierdziłam, że dobrym pomysłem na ostatni post tego roku jest BOOKSHELF TOUR. Zanim przejdziecie do spisu moich książek chciałabym Wam życzyć wszystkiego, co najlepsze w Nowym Roku, wielu książek i wszystkiego, czego sobie życzycie. Chciałabym również podziękować, że czytaliście mojego bloga, bo każde wyświetlenie dużo dla mnie znaczy i mam nadzieję, że w roku 2017 Was przybędzie. Podsumowując, szczęśliwego Nowego Roku i udanego Sylwestra!
Seria "Harry Potter"- J.K. Rowling:
1. "Harry Potter i Kamień Filozoficzny"
2. "Harry Potter i Komnata Tajemnic"
3. "Harry Potter i więzień Azkabanu"
4. ""Harry Potter i Czara Ognia"
5. "Harry Potter i Zakon Feniksa"
6. "Harry Potter i Książę Półkrwi"
7. "Harry Potter i Insygnia Śmierci"
8. "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"(Jack Thorne, John Tiffany)
9. "Poradnik pozytywnego myślenia"- Matthew Quick
10. "Intruz"- Stephenie Meyer
Seria "Piąta fala"- Rick Yancey:
11. "Piąta fala"
12. "Bezkresne morze"
13. "Ostatnia gwiazda"
14. "Dawca"- Lois Lowry
15. "Marsjanin"- Andy Weir"
16. "Papierowe miasta"- John Green
17. "Gwiazd naszych wina"- John Green
Seria "Selekcja"- Kiera Cass:
18. "Rywalki"
19. "Elita"
20. "Jedyna"
21. "Zielona mila"- Stephen King
Seria "Jeśli zostanę"- Gayle Forman:
22. "Zostań, jeśli kochasz"
23. "Wróć, jeśli pamiętasz"
24. "Rok 1984"- George Orwell
25. "Oskar i pani Róża"- Eric-Emmanuel Schmitt
Seria "Misja 100"- Kass Morgan:
26. "Misja 100"
27. "Dzień 21"
28. "Powrót na Ziemię"
Seria "Czerwona Królowa"- Victoria Aveyard:
29. "Czerwona królowa"
30. "Szklany miecz"
Seria "Opowieści z Narnii"- C.S. Lewis
31. "Lew, czarownica i stara szafa"
32. "Książę Kaspian"
33. "Podróż Wędrowca do Świtu"
34. "Srebrne krzesło"
35. "Koń i jego chłopiec"
36. "Siostrzeniec czarodzieja"
37. "Ostatnia bitwa"
38. "Świętoszek"- Molier
39. "Juniper Berry i tajemnicze drzewo"- M. P. Kozlowsky
40. "Wielki Gatsby"- F. Scott Fitzgerald
41. "Dziadek i Niedźwiadek"- Łukasz Wierzbicki
Seria "Ania z Zielonego Wzgórza"- Lucy Maud Montgomery:
42. "Ania z Zielonego Wzgórza"
43. "Ania z Avonlea"
44. "Ania na uniwersytecie"
45. "Ania z Szumiący Topoli"
46. "Wymarzony dom Ani"
47. "Ania ze Złotego Brzegu"
Seria "Dary Anioła"- Cassandra Clare:
48. "Miasto kości"
49. "Miasto popiołów"
50. "Miasto szkła"
51. "Miasto Upadłych Aniołów"
52. "Miasto zagubionych dusz"
53. "Miasto niebiańskiego ognia"
Seria "Niezgodna"- Veronica Roth:
54. "Cztery"
55. "Niezgodna"
56. "Zbuntowana"
57. "Wierna"
58. "Matylda"- Roald Dahl
Seria "Igrzyska śmierci"- Suzanne Collins:
59. "Igrzyska śmierci"
60. "W pierścieniu ognia"
61. "Kosogłos"
Seria "Felix, Net i Nika"- Rafał Kosik:
62. "Felix, Net i Nika oraz Gang Niewidzialnych Ludzi"
63. "Felix, Net i Nika oraz Teoretycznie Możliwa Katstrofa"
64. "Felix, Net i Nika oraz Pałac Snów"
65. "Felix, Net i Nika oraz Pułapka Nieśmiertelności"
66. "Felix, Net i Nika oraz Sekret Czerwonej Hańczy"
67. "Felix, Net i Nika oraz klątwa domu McKillianów"
68. "Felix, Net i Nika oraz (nie)Bezpieczne Dorastanie"
69. "Nerve"- Jeanne Ryan
70. "Love, Rosie"- Cecelia Ahern
71. "Ronja, córka zbójnika"- Astrid Lindgren
Seria "Percy Jackson i bogowie olimpijscy"- Rick Riordan:
72. "Złodziej pioruna"
73. "Morze Potworów"
74. "Klątwa Tytana"
75. "Bitwa w Labiryncie"
76. "Ostatni Olimpijczyk"
Seria "Pani Peregrine"- Ransom Riggs:
77. "Osobliwy dom pani Peregrine"
78. "Miasto cieni"
79. "Biblioteka dusz"
80. "Kamienie na szaniec"- Aleksander Kamiński
Seria "Przygody Mikołajka"- Jean-Jacques Sempe, Rene Goscinny:
81. "Nowe przygody Mikołajka"
82. "Nowe przygody Mikołajka. Kolejna porcja"
83. "Nieznane przygody Mikołajka"
Jak Wy spędzacie Sylwestra? Na imprezie, czy w domu? Ja organizuję sobie na dziś maraton filmowy, więc nie będę się nudzić ;)

RECENZJA KSIĄŻKI "SZKLANY MIECZ" VICTORII AVEYARD

  Hej, dziś zapraszam na ostatnią recenzję w roku 2016. Wieczorem pojawi się jeszcze jeden post, więc zachęcam, by go zobaczyć. Chciałabym również poznać Waszą opinię na temat nowej oprawy graficznej bloga.
  POST MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY DOTYCZĄCE KSIĄŻKI "CZERWONA KRÓLOWA"
  Mare przybywa na Klin. Jest to wyspa, na której rebelianci ze Szkarłatnej Gwardii mają bazę. Tam ukrywają się również cywile uciskani przez Srebrnych. Dziewczyna od błyskawic, jednak nie siedzi bezczynnie. Razem z Calem, Farley, Kilronem i Shadem postanawia wyruszyć na poszukiwanie osób takich jak ona. Czerwono-Srebrni znajdują się w niebezpieczeństwie, ponieważ poszukuje ich również król Maven, który w przeciwieństwie do Mare nie ma wobec nich dobrych zamiarów.
  Fabuła w "Szklanym mieczu" podoba mi się zdecydowanie bardziej niż w "Czerwonej królowej". Mamy tu dość sporo motywu drogi, pojawiają się nowe postacie i ogólnie jest bardzo dużo nowości. Akcja jest interesująca, występuje kilka potyczek między drużyną Mare, a sługusami Mavena i to mi w zupełności wystarcza. Motyw poszukiwania Nowych, czyli Czerwono-Srebrnych bardzo mnie wciągnął. Autorka przedstawiła wiele ciekawych umiejętności, jakimi można się posługiwać w opisanym świecie.
  Poziom kreowania postaci przez Victorię Aveyard nie spadł i utrzymuje się nadal na tak dobrym stopniu jak w "Czerwonej królowej". Nowi są bardzo interesującymi bohaterami i mam problem jedynie z tym, że mało ich pokazano. Mamy jedynie zahaczenie o te postacie, a szkoda, bo mają potencjał.       Bardzo podobają mi się postacie Babci i Ady. Babcia potrafi zmieniać się w innych ludzi, jest bardzo sympatyczna i wprowadza odrobinę humoru. Za to Ada jest ponad przeciętnie inteligentna i zapamiętuje wszystko, co kiedykolwiek zarejestrowała dzięki swoim zmysłom. Bardzo dużo czyta, więc moja wieź z nią jest raczej zrozumiała. 
  Następnie wypowiem się o głównej bohaterce. Tu autorka zrobiła coś nowego, bo Mare w tej powieści jest dość złowrogą postacią i ona czuje się z tym źle, ale i tak jej czyny w dalszym w ciągu są, lekko mówiąc, nie ok. Mi takie zagranie się podobało, bo zazwyczaj bohaterki w dystopiach są prawie idealne, ewentualnie mają nieznaczne wady. Zastanawiam się nad tym, czy autorka zarysowała ją tak specjalnie, czy miała w planie, że Mare będzie postępowała źle, ale generalnie czytelnik nadal ma ją kochać. Skłaniałabym się ku opcji drugiej, bo zakończenie miało mieć inny wydźwięk niż taki, jaki był dla mnie w rzeczywistości. W tym przypadku zakończenie po mnie spłynęło i nie wywołało większych emocji, a raczej nie taki był zamysł. Darowanemu koniu, jednak nie patrzy się w zęby, więc Mare jest bardzo ciekawie wykreowana, a na to, czy tak wyszło przypadkiem, czy specjalnie przymykam oko. 
  Pojawia się w tej książce dosłownie na kilka stron postać Jona. Widzi on przyszłość, przeszłość i ogólnie wie wszystko. Wątek z tym bohaterem jest niesamowicie intrygujący i tajemniczy. Jest on dla mnie połączeniem Dumbledore'a z Enochem z serii "Pani Peregrine". Jest mędrcem, ale jest chamem. Bardzo bym chciała, żeby było go więcej w tej historii, ale wiem, że przez to straciłby tą aurę sekretów, którą wytwarza, więc rozumiem, że pokazanie go w tak małym stopniu było konieczne.
  Na temat relacji w tej książce nie mogę się wypowiedzieć ogólnikowo. Kontakty Mare z Kilornem mnie irytują i ogólnie zachowują się oni jak dzieci. O stosunkach Mare z Calem dobrze się czyta, ale wątek relacji Mare z Farley jest całkowicie pominięty, gdzie wypadałoby się o niej wypowiedzieć, ponieważ główna bohaterka spędza dość sporo czasu z Farley. W tym przypadku mamy pójście na łatwiznę.
  Na zakończenie pomysł był dobry, ale mamy tu brak reakcji przyczynowo-skutkowej. Jeśli Mare byłaby zarysowana w taki sposób, że lubiłoby się ją to skutkiem takiego obrotu spraw byłoby to, że zakończenie odczuwałoby się zupełnie inaczej. Nie mamy z nią więzi, a ja z Mavenem w pierwszej części miałam, więc zakończenie mną wstrząsnęło, a tu niestety czegoś takiego nie było.
  Podsumowując, "Szklany miecz" podoba mi się bardziej niż pierwsza część. Zainteresował mnie, czytanie go sprawiało przyjemność i będę czekać na przetłumaczenie ostatniego tomu, który po angielsku nazywa się "King's Cage", czyli w dosłownym tłumaczeniu "Klatka Króla".

środa, 28 grudnia 2016

RECENZJA KSIĄŻKI "CZERWONA KRÓLOWA" VICTORII AVEYARD

  Hej, dziś przychodzę do Was z recenzją jednej z książek, które dostałam na święta. Mowa tu o "Czerwonej królowej", o której w swoim czasie było bardzo głośno.
  Mare Barrow żyje w świecie, gdzie społeczeństwo jest podzielone ze względu na kolor krwi. Czerwoni są zwykłymi ludźmi, nie mają żadnych specyficznych umiejętności i zajmują niższe miejsce w społecznej hierarchii. Srebrni natomiast, stanowią elitę oraz posiadają zdolności takie, jak władanie wodą itp. Rządy sprawuje monarchia. Pewnego dnia, Mare spotyka w swoim rodzinnym mieście nieznajomego, tajemniczego chłopaka, a na drugi dzień zostaje wezwana do pałacu, by być tam służącą. Po dotarciu do domu rodziny królewskiej okazuje się, że jest ona zarówno Czerwoną i Srebrną. Ma normalny kolor krwi, ale posiada moc władania elektrycznością i to całkowicie zmienia jej rolę w pałacu.
  Na początku poruszę kwestię oprawy graficznej tej książki, która jest przepiękna. Okładka drugiej części jest równie zachwycająca. Na okładce pierwszej części mamy przedstawioną koronę do góry nogami, po której spływa krew. Ta krew jest niesamowicie ukazana, korona też wygląda genialnie i jeszcze nie spotkałam osoby, której nie podobałaby się ta oprawa graficzna. W środku też jest w porządku, na szczęście jest tu żółty, a nie biały papier. Ze stroną wizualną mam tylko problem, że książka na zewnątrz, czyli mówię o okładce i rewersie okładki, bardzo szybko się brudzi od palców i nawet, gdy ma się świeżo umyte ręce to zostają na niej ślady.
  Chciałam podkreślić, że w opisie wydarzeń z książki nie zamieściłam spoilera, bo na rewersie zostało napisane to, że Mare jest zarówno Czerwoną i Srebrną, ale przechodzę już do sedna. Mamy tu typową powieść dystopiczną. Mamy tu pewne nawiązania z "Igrzysk Śmierci" i "Niezgodnej". Moim zdaniem, tutaj nie ma zbyt wiele niesamowitych wydarzeń, wydaje mi się, że na razie autorka nie dała nam bardzo wartkiej akcji, aby łatwiej było się zapoznać z bohaterami i światem. Uważam, że to był błąd, bo łatwo zrozumieć zasady panujące w tym społeczeństwie, bohaterów też nie ma bardzo dużo, więc łatwo ich zapamiętać i zdecydowanie więcej akcji nie byłoby tu problemem. Nie zmienia to, jednak faktu, że przyjemnie się to czyta.
  Victoria Aveyard z "Czerwonej królowej" stworzyła bardzo ciekawe postacie. Wszystkie mają swój charakter, nie ma nijakich bohaterów i wszyscy nas interesują. Bardzo lubię postać Juliana, czyli nauczyciela naszej bohaterki i Mavena, czyli jednego z książąt.
  Do Mare mam mieszane uczucia. Jest zdecydowanie bohaterką z krwi i kości, nie jest nienaturalna, ale pewne rzeczy mi w niej nie pasują. Na początku książki irytowała mnie, ponieważ wciąż mówiła, że ona nie jest tak wspaniała, jak jej młodsza siostra- Gisa. Młodsza siostra Barrow jest utalentowana, grzeczna, delikatna i to ona przynosi do domu najwięcej pieniędzy, bo szyje ubrania dla Srebrnych. Rozumiem, że w tej powieści samorozwój Mare, by przypominała Gisę nie jest głównym tematem, ale gdyby powiedziała choć raz, że próbowała być taka jak siostra, ale jej nie wyszło, to mi, by to wystarczyło, a ona tylko siedzi i mówi, że jest gorsza i nic z tym nie robi. Czasami też mam wrażenie, że główna bohaterka chce wziąć na siebie winę za całe zło tego świata, ale w innej sytuacji oskarża innych prawie bezpodstawnie. Nie można, jednak powiedzieć, że Mare nie ma zalet. Dostrzegam zmarnowany potencjał w tej postaci. Mare od dziecka kradnie, więc można było to wykorzystać, by była ona taką cwaniarą, z lekką dawką humoru. Ja jeszcze nigdy nie spotkałam w dystopii głównej bohaterki o takim charakterze, więc to byłoby coś ciekawego i nowego.
  Najbardziej nielubianą przeze mnie postacią jest Gisa. Pojawia się tylko na kilkunastu stronach, ale denerwuje mnie. Wyruszają z Mare, by ukraść pieniądze, by przyjaciel Mare, Kilorn nie szedł na wojnę. Dziewczyny już są w odpowiednim miejscu, mogą wypełnić zadanie, ale w wyniku pewnego zdarzenia ludzie zwiększają czujność i nawet Mare, która kradnie od lat daje sobie spokój i nie próbuje nic zwędzić. Za to Gisa próbuje mimo, że nigdy wcześniej tego nie robiła. Karą za kradzież jest zmiażdżenie ręki. Oczywiście, ręka Gisy zostaje zgnieciona, ponieważ ją przyłapano. Takim oto sposobem, Gisa nie może już szyć, więc główne źródło utrzymania rodziny się wyczerpało. To zachowanie było po prostu durne.
  W tej książce bardzo fajnie zostaje przedstawiona relacja między braćmi. Jest naturalna, zakrapiana braterską miłością, ale też rywalizacją.
  Zakończenie "Czerwonej królowej" jest niesamowite. Mnie wbiło w fotel. Wszystkie role się odwracają. Tajemnice wychodzą na światło dzienne i według mnie, zakończenie to jeden z najlepszych elementów tej książki mimo, że złamało mi serce.
  Podsumowując, Victoria Aveyard stworzyła ciekawą historię, jednak lubi pójść na łatwiznę. Niektóre zwroty akcji nie są w ogóle wyjaśnione. Wydaje mi się, że "Czerwona królowa" nie zasługuje na tak wielkie zachwyty nad nią, jednak historia mnie wciągnęła, nie dłużyła mi się, uprzyjemniła parę chwil, więc uważam, że warto ją przeczytać.

sobota, 24 grudnia 2016

ŚWIĘTY MIKOŁAJ OBRABOWAŁ KSIĘGARNIĘ!

  Hej! Witam Was tego pięknego, świątecznego poranka. Ja już otworzyłam moje prezenty i znalazłam w nich 14 książek! Zapraszam do przeczytania listy książek, które dostałam na święta.
1. Seria "Piąta fala"- Rick Yancey, czyli:
- "Piąta fala"
- "Piąta fala. Bezkresne morze"
- "Piąta fala. Ostatnia gwiazda"
2. Seria "Czerwona Królowa"- Victoria Aveyard, czyli:
- "Czerwona królowa"
- "Szklany miecz"
3. Seria "Dary Anioła"- Cassandra  Clare, czyli:
- "Miasto kości"
- "Miasto popiołów"
- "Miasto szkła"
- "Miasto Upadłych Aniołów"
- "Miasto zagubionych dusz"
- "Miasto niebiańskiego ognia"
4. Seria "Misja 100"- Kass Morgan, czyli:
- "Misja 100"
- "Dzień 21"
- "Powrót na Ziemię"

To już wszystkie książki. Mam nadzieję, że Wy również dostaliście swoje wymarzone pozycje. Z okazji Bożego Narodzenia, chciałabym Wam życzyć dużo radości, byście zawsze byli szczęśliwi, dużo dobrych książek i ogólnie chciałabym życzyć Wam wszystkiego, co najlepsze w Nowym Roku.
Wesołych świąt!

wtorek, 20 grudnia 2016

RECENZJA KSIĄŻKI "ANIOŁY I DEMONY" DANA BROWNA

  Hej, dziś przychodzę do Was po małej przerwie z recenzją drugiej książki, w której głównym bohaterem jest wykładowca na Harvardzie- Robert Langdon. Mówię tu oczywiście o "Aniołach i demonach".
  Robert Langdon zostaje wezwany do CERN-u. Jest to największe centrum badań w Europie, miejsce pracy najwybitniejszych naukowców. Ma przybyć tam w celu odkrycia znaczenia symbolu wypalonego na martwym pracowniku centrum- Leonrada Vetry. Pracował on nad pewnym przełomowym, aczkolwiek niebezpiecznym odkryciem. Okazuje się, że wypalony został symbol iluminatów, groźnego wroga Kościoła. Na domiar złego skradziona została śmiercionośna substancja. Podłożono ją pod Watykanem i Robert oraz Vittoria, czyli córka naukowca mają tylko dobę, by pozbyć się zagrożenia i uratować zebranych na konklawe kardynałów. Czterej z nich spóźniają się i nie ma z nimi kontaktu...
  Ogólny zarys fabuły, jak pewnie zauważyliście jest bardzo podobny do "Kodu Leonrada da Vinci". Ważna osobistość zostaje zamordowana, wokół niej są symbole, których znaczenie Robert ma rozwikłać. W rozwiązywaniu dalszych zagadek pomaga mu kobieta bliska denatowi. Brzmi bardzo znajomo... Wydaje mi się, jednak, że ta część jest lepsza. W pierwszym tomie bohaterowie mają za zadanie uciec przed policją, ale nie mają czasu do danej godziny na rozwiązanie zagadki. Tam bohaterowie walczą tylko o swoje życie, a nie tysiąca innych osób. To, że autor w "Aniołach i demonach" wprowadził element, że postacie mają ograniczoną ilość czasu jest jednym z lepszych posunięć. Walczą tu o każdą sekundę i z każdą godziną spisek pochłania więcej ludzkich istnień. Poza tym fabuła się skupia na zamachu, czyli czymś co ma miejsce teraz i nie można udawać, że nic się nie dzieje. W pierwszej części sprawą priorytetową była przeszłość. Odkrycie tajemnicy sięgającej czasów Jezusa i ewentualne jej ujawnienie. Gdyby bohaterowie ją ujawnili, jedni by uwierzyli, inni nie. Po niektórych pewnie, by to spłynęło i nic nie zmieniło. Tu mamy wojnę o teraźniejszość i przyszłość, co działa zdecydowanie na plus i emocje odczuwane podczas czytania są wielokrotnie większe. Mamy problem tylko z jedną rzeczą. Z ostatnim rozdziałem. Ten fragment niszczy wszystko, ja bym go najchętniej wyrwała. Cały podniosłą atmosferę i wywołane przez książkę refleksje zniszczmy ostatnim rozdziałem. Czemu nie? "Anioły i demony", książka, która skłania do głębokich przemyśleń nad obecnym światem kończy się zdaniem: "Nigdy nie byłeś w łóżku z mistrzynią jogi, prawda?" W tym momencie ja się załamałam. Nie wiem, jeśli autor chciał chociaż trochę mnie zniechęcić do tej książki to za pomocą tego ostatniego zdanie udało mu się.
  Teraz po takiej wielkiej krytyce należą się brawa dla Browna. Ogłaszam, że Dan Brown nauczył się kreować postacie! Naprawdę w tym dziele mamy bardzo ciekawe postacie. Nawet Robert Langdon zaczął nabierać charakteru, ale i tak nie rozumiem tego, że autor opowiada historię życia innych pobocznych postaci, a głównego bohatera traktuje po macoszemu. Mamy tu bardzo charakterne postacie. Mają one wiele twarzy i nie wiadomo, kto jest dobry, a kto zły. Wszystkie działanie bohaterów są uzasadnione. Poza tym uwierzyłam w relację Vittorii i Roberta. Związek Sophie z Langdonem był totalną pomyłką, nie miał żadnych uzasadnień. Tu ten wątek miłosny ma jakieś uzasadnienie i jestem bardziej skłonna w niego uwierzyć. Dzięki tej pozycji poznałam  nowy wymiar nienawidzenia postaci. Jeśli dotychczas nienawidziłam bohaterów w wymiarze 2D, to tu odkryłam nienawiść w 3D. Mówię tu o Assasynie. To jest taki człowiek, do którego po prostu czuję ogromny wstręt i obrzydzenie. Najbardziej na myśl, że tacy ludzie naprawdę gdzieś są. To w jakich kategoriach on myślał o kobietach było paskudne. To nie jest nienawidzenie postaci jak Daisy z "Wielkiego Gatsby'ego". To jest nowy wymiar. Nie wiem do końca, jak to określić, ale jeszcze nigdy nie odczułam tak wielkiej niechęci wobec bohatera.
  Bardzo ważną rolę w tym dziele odgrywają media. Ich bezduszność, brak jakiejkolwiek przyzwoitości. To, że nie znają takich pojęć, jak szacunek i są jak hieny szukając sensacji. Cieszą się z potwornych wydarzeń, bo będzie z tego szansa na wstrząsający materiał i sławę. Bardzo mi się podobało to, że Dan Brown bardzo bezstronnie podszedł do konfliktu Kościół, a nauka, jaki jest tu przedstawiony. Pokazuje wady i jednej i drugiej strony. To, że nie wszyscy naukowcy są dobrzy i, że nie wszyscy księża są dobrzy. Wydaje mi się, że jeśli jakiś chrześcijanin czuje się urażony po przeczytaniu "Kodu Leonrada da Vinci" to powinien przeczytać "Anioły i demony" i zostanie udobruchany. Chcę jeszcze powiedzieć, że jeśli chodzi o zakończenie, w które nie wliczam ostatniego rozdziału to Brown pobił sam siebie. Mamy tu piękne rozwiązanie tajemnic i spisków. Polecam tą książkę i wydaję mi się, że zasługuje na większą sławę niż pierwszy tom. Ona jest mnie kontrowersyjna, ale to nie znaczy, że jest gorsza. Myślę, że pierwsza część zawdzięcza swoją popularność tylko temu, że kontrowersje najlepiej się sprzedają.
  Tytuł tej pozycji jest niezwykle trafny. Mówi on o tym, że każdy ma swoje anioły i demony. Nikt nie jest przesiąknięty złem ani dobrem na wskroś. Żadna instytucja nie jest bez wad. Ludziom należy to przypominać, by zawsze kierowali się swoim mózgiem, a nie tym, co mówi dana osoba. Po prostu należy zachować we wszystkim zdrowy rozsądek.

poniedziałek, 12 grudnia 2016

RECENZJA OPOWIADANIA "OPOWIEŚĆ WIGILIJNA" KAROLA DICKENSA

  Hej, ostatnio napisałam dla Was trzy posty w ciągu trzech dni, więc myślę, że mogę Was zachęcić do obserwowania mojego bloga, polecania go znajomym oraz dawania mi różnych wskazówek, ponieważ dopiero zaczynam blogować. Wracając do tematu posta, dziś zapraszam na kilka słów o "Opowieści wigilijnej" Karola Dickensa. Nie będzie to tradycyjna recenzja, raczej będzie trochę krótsza i mniej wnikliwa.
  Historia ta zaczyna się w momencie, gdy do głównego bohatera Ebenezera Scrooge'a przychodzi duch jego zmarłego 7 lat temu wspólnika- Jakuba Marleya. Ebenezer jest człowiekiem skąpym, zgorzkniałym i myślącym jedynie o sobie. Marley chcąc ustrzec go przed okropnym pokutowaniem za swoje winy po śmierci zapowiada mu wizytę nadzwyczajnych gości. Są nimi widma tegorocznych, przeszłych i przyszłych świąt. Pokazując mu rozmaite wydarzenia próbują ochronić bohatera przed strasznym losem.
  Fabuła tej opowieści jest bardzo oryginalna. Doskonale przemawia do wyobraźni czytelnika. Wydarzenia przedstawione tu niestety, nie były dla mnie niespodzianką, ponieważ, gdy byłam młodsza bardzo lubiłam oglądać fil "Opowieść wigilijna" w wersji Flinstonów. Przyjemnie czytało mi się tą historię, ale wiadomo, że ja wolę książki, gdzie bohater praktycznie ciągle musi walczyć o życie. Nie znaczy to, że przekreślam wszystkie, które o tym nie opowiadają.
  Można powiedzieć, że mamy tu jedną postać, która występuję przez całą książkę. Inne pojawiają się jedynie na chwilę. Scrooge jest bardzo mocno przerysowany, ale wydaję mi się, że taki był cel autora, by tak mocno nakreślić negatywność tej postaci. Wszystkie motywy jego stylu bycia są uzasadnione, nie mamy tu czegoś takiego, że Ebenezer tak po prostu stał się zły. Pokazane zostają czytelnikowi najważniejsze wydarzenia z przeszłości bohatera, których skutki są pokazane w jego późniejszym postępowaniu. Przeszkadzało mi odrobinę to, że Scrooge bardzo szybko zmienił swój styl bycia. Wystarczyła jedna wyprawa z duchem i już jest radosny oraz pozytywny. Uważam, że autor powinien budować jego przemianę stopniowo, by ostatecznie stał się dobry dopiero na ostatnich stronach.
  Jest to historia bardzo napawająca nadzieją na lepsze jutro oraz radością. Miła odmiana po przeczytaniu "Roku 1984". Pokazuje, że warto być dobrym człowiekiem, że nigdy nie jest za późno, by zmienić swoje życie. Obowiązkowa pozycja w okresie świątecznym. Jest odrobinę przesłodzona, przerysowana, ale ja to traktuję jak baśń z bardzo mądrym morałem i polecam ją przeczytać przynajmniej raz, bo wywołuje uśmiech na twarzy.
Zapraszam na więcej postów w klimacie świąt:

niedziela, 11 grudnia 2016

RECENZJA KSIĄŻKI "ROK 1984" GEORGE'A ORWELLA

  Hej, dziś przychodzę do Was z recenzją książki otrzymanej na mikołajki. Dla mnie ta pozycja to już niemalże klasyka i już od dłuższego czasu planowałam po nią sięgnąć.
  Głównego bohatera poznajemy w chwili, gdy zastanawia się, czy zacząć spisywać swoje obserwacje i przemyślenia w formie pamiętnika. Jest to dla niego trudna decyzja, bo w jego kraju o nazwie Oceania samodzielne myślenie jest uważane za herezję. W tym państwie nie ma również miłości, wszyscy są kontrolowani, a nad tym wszystkim panuje Partia z Wielkim Bratem na czele. Pewnego dnia Winston, czyli nasza główna postać zakochuje się, co samo w sobie jest zbrodnią. Julia i on są wrogami panującego ustroju i muszą ukrywać się ze swoim uczuciem oraz poglądami.
  Książka jest podzielona na trzy części. W pierwszej autor pokazuje nam Oceanię i nastroje w niej panujące przez różne wydarzenia mające miejsce w życiu Winstona. W drugiej na pierwszy plan wysuwa się związek z Julią i ich tajne spotkania. Nie mogę powiedzieć o czym opowiada trzecia, bo byłby to spoiler. Na każdym etapie coś się dzieje. Nawet w tej części, gdzie pozornie nic się nie działo byłam zaciekawiona, bo mogłam na spokojnie poznać ten świat.
  Orwell ma bardzo przystępny styl pisania. Nie domyśliłabym się, że ta książka została wydana w 1949 roku. Autor również opisuje wszystko tak, że bardzo łatwo to sobie wyobrazić. Wszystkie sceny  ze wszystkimi szczegółami widzi się w swojej głowie.
  Mamy tu bardzo specyficznych głównych bohaterów. Często pisarze kreują postacie wysunięte na pierwszy plan jako idealne, ewentualnie z nieznacznymi wadami, żeby nie można było powiedzieć, że została pokazana z jednej strony, bo przecież ma negatywne cechy. Tu mamy bardzo ciekawą odmianę. Winston i Julia składają się praktycznie z samych wad, ale nie są źli do szpiku kości. Są realni, bo mają dużo słabości, ale można o nich powiedzieć też, że mają dobre strony. Każdy w tym świecie jest na swój sposób okrutny, więc oni też, ale ich nienawiść jest zwrócona w kierunku Partii, a nie opozycji jak u większości osób. Za Winstonem nie przepadam, bo często myślał o kobietach tylko w jednej kategorii. Muszę też przyznać, że dzięki związkowi jego traktowanie ich, jednak się poprawiło. Jest bardzo ciekawie wykreowany. Julia jest wredna, jest zołzą, ale mimo wszystko ją lubię, bo ma w sobie "to coś". Ich cała relacja jest niesamowita. Oni  stają się jedną z moich ulubionych par. Historia ich związku jest ogromnie ciekawa. Nie jest on idealny, po prostu jest niesamowicie realny i to czyni go pięknym. Są jak para czarnych charakterów, którą mimo wszystko darzy się sympatią.
  Ja jestem wstrząśnięta tą historią. Orwell nie daje nam zakończenia napawającego nadzieją. To zakończenie pokazuje słabość człowieka, to jak łatwo nim manipulować. W Oceanii zabijało się miłość, więzi dzieci z rodzicami. Maluchy czasem donosiły na swoją własną rodzinę. Ludzi zbyt inteligentnych po prostu się pozbywano. Zmywano z kart historii. Trzeba tu dodać, że Partia bardzo często zmieniała przeszłość, która wydaje się niezmienna. Kieruje się zasadą, że często powtarzane kłamstwo staje się prawdą.
  W tym dziele najbardziej wstrząsnęło mną to, jak Wielki Brat kontrolował ludzkie umysły. jak udawało mu się im wmówić nawet takie rzeczy, że 2+2 to 5. Trzy, sześć w zależności od tego, co najbardziej pasuje stronie rządzącej. "Rok 1984" nie zawiódł mnie, a wręcz przeciwnie polecam go każdemu jako swego rodzaju ostrzeżenie, by nie dać się omamić. W tej książce najlepsze jest to, że mimo tego, że została wydane około 70 lat temu to jest ciągle aktualna.

sobota, 10 grudnia 2016

ZIMOWY BOOK TAG

  Hej, ponieważ grudzień już na dobre się rozpoczął stwierdziłam, że zrobię Zimowy Book
Tag. Uwielbiam zimę, jest to moja ulububiona pora roku. Niezwykle ubolewam, że jeszcze nie ma u mnie śniegu i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić.
NARTY, czyli książka, która najszybciej przeczytałaś
  Tą książką jest "Oskar i Pani Róża" Erica-Emmanuela Schmitta. Myślę, że nikogo to nie dziwi, bo jest ona napisana dużą czcionką i ma tylko około 80 stron. Tak na marginesie powiem, że jazda na nartach to mój ulubiony sport.
DŁUGIE WIECZORY, czyli książka (lub seria), która ciągnie się w nieskończoność
  Pewnie narobię sobie wrogów, ale muszę powiedzieć, że strasznie dłużył mi się "Władca Pierścieni" Tolkiena. Ta historia jest bardzo ciekawa, ale moim zdaniem, została opisana w nudny sposób. Jest to jeden z niewielu przypadków, gdzie wolę film od książki.
SANKI, czyli książka, która przypomina ci dzieciństwo
  Jest kilka takich książek, ale tym razem postawię na "Ronja, córka zbójnika" Astrid Lindgren.
ŚNIEŻKI, czyli książka, w której toczy się bitwa
  Pierwsza na myśl przychodzi mi do głowy seria "Harry Potter", ale żeby nie być przewidywalna powiem "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy".
NOWY ROK, czyli książka, którą chcesz przeczytać,a jeszcze się nie ukazała
  Chcę przeczytać scenariusz do filmu "Fantastyczne Zwierzęta i Jak Je Znaleźć". W Anglii chyba już jest, ale w Polsce na pewno się jeszcze nie ukazał. Byłam w kinie na tym filmie, jest niesamowity. Eddie Redmayne jest jeszcze bardziej cudowny niż zwykle. Ogólnie uwielbiam reżysera za to, że akurat mojemu ulubionemu aktorowi dał główną rolę w tym filmie.
KOMINEK, czyli książka, która najchętniej spaliłabyś za zakończenie
  Spalenie książki jest najgorszą zbrodnią jaka jest na tym świecie. Mimo to jest parę takich, a wydawało mi się, że trudno mi będzie znaleźć jedną. Mam do wyboru trzy. Postawię na tą, o której jeszcze nie mówiłam. Dziś skończyłam ją czytać i prawdopodobnie jutro ukaże się recenzja. Mówię o "Roku 1984" Georga Orwella. To co zrobił autor na końcu... Po prostu pozostawił czytelnika bez żadnej nadziei.
FAJERWERKI, czyli książka, której zakończenia się nie spodziewałaś
  Dla mnie taką książką jest seria "Niezgodna" pani Roth. Zaspoilerowałam sobie zakończenie przez przypadek, ale nie spodziewałam się ogólnie wszystkiego, co się działo w "Wiernej", a zwłaszcza momentów, które rozgrywały się na ostatnich stronach.
ŚNIEG, czyli książka, której akcja dzieje się w zimie
  Tu jedyną pozycją, która mi przychodzi na myśl są "Opowieść z Narnii: Lew, Czarownica i Stara Szafa" Lewisa.
ZIMNO, czyli książka, która złamała ci serce
  Książki, w których autor bezczelnie grał moimi uczuciami są dwie. O obu mówię dość często, ale teraz wybiorę "Wielkiego Gatsby'ego". Nienawidzę Francisa Fitzgeralda za to, co zrobił.
HERBATA, czyli książka, która rozgrzała ci serce
  Tutaj bez dwóch zdań stawiam na "Love, Rosie" Ceceli Ahern. Niezwykle miła pozycja z przepięknym zakończeniem.

środa, 7 grudnia 2016

RECENZJA KSIĄŻKI "KOD LEONARDA DA VINCI" DANA BROWNA

  Hej, dzisiejsza recenzja jest o pozycji, którą nazywa się książką XXI wieku. Po jej przeczytaniu czuję się zawiedziona, spodziewałam się czegoś lepszego, bo oglądałam film, a on bardzo mi się podobał, ale to nie znaczy, że odradzam sięgnięcia po dzieło Dana Browna.
  Kustosz paryskiego Luwru, Jacques Sauniere ginie w tajemniczych okolicznościach. Na miejscu zbrodni jest mnóstwo  rozmaitych symboli. Od dziwnego ułożenia ciała po narysowany krwią pentagram. Zadziwiający jest fakt, że denat wszystkie te znaki stworzył sam, chwilę przed śmiercią. Do Luwru zostaje sprowadzony znawca symboliki, Robert Langdon, by wytłumaczył funkcjonariuszom, co to wszystko może znaczyć. Okazuje się, jednak, że jego rola w prowadzonym śledztwie będzie całkiem inna. Wraz z kryptologiem, którym jest Sophie Neveu odkrywa wskazówki, które doprowadzają ich do największego spisku w historii ludzkości.
  Fabuła jest najlepszym aspektem tej książki. Bohaterowie praktycznie przez całą opowieść uciekają przed policją, a jednocześnie próbują odkryć, co chciał przekazać Jacques Sauniere. Nie jest to historia, gdzie czytelnik próbuje domyślić się kto zabił kustosza. W prologu jest zawarty moment morderstwa wraz z opisem dość charakterystycznej aparycji winnego zbrodni, który pojawia się w pierwszych rozdziałach. Narracja jest prowadzona raz z miejsca, gdzie jest główny bohater, raz z miejsca, gdzie znajduję się morderca Sylas lub biskup Aringarosa. W tej historii te dwie osoby oraz Kościół mają ogromne znaczenie. Narrator jest trzecioosobowy i wnika w myśli różnych postaci. Bohaterowie cały czas muszą rozwiązywać zagadki, które ich doprowadzą do następnej zagadki itd. Autor musiał bardzo wnikliwie przygotować się do napisania tego dzieła i ilość informacji, która została tu zawarta jest ogromna, więc za to należą się oklaski. Często też serwuje nam rozwiązania, których kompletnie się nie spodziewamy.
  Bohaterowie moim zdaniem, niezbyt wyszli Danowi Brownowi. Prawdopodobnie skupił się bardziej na tym, by wszystko trzymało się spójnej całości, na czym ucierpiała kreacja postaci. One są tak naprawdę tłem głównej historii. Przez dużą część książki są nijacy, dopiero później nabierają kolorów.
 Tu będzie MINI SPOILER, który nie ma dużego w wpływu na fabułę, ale ostrzegam, żeby nie było, że daję spoilery. Ta relacja między głównymi postaciami... Gdy przeczytałam zakończenie i zostało oficjalnie ogłoszone, że oni są w sobie zakochani to załamałam ręce. Przez całą książkę oni nie robili nic, co by mogło wskazywać na to, jakiego charakteru są ich uczucia. Najbardziej romantyczną sceną był moment, gdy Sophie siedziała w samochodzie na miejscu pasażera, a Robert na miejscu kierowcy i musiał on przechylić się przez kolana Sophie, by mówić do domofonu, który był z prawej strony auta. Ja rozumiem, że na pierwszy plan wychodziło odkrywanie kłamstwa, które przetrwało wieki, ale jest wiele książkowych par, które mimo sytuacji kryzysowych okazują sobie uczucia. Uważam, że wątek miłosny wciskany na siłę był zupełnie niepotrzebny.
  W pewnym momencie do naszej pary dołącza Teabing, czyli nadworny historyk królowej Wielkiek Brytanii. Nasze trio się składa z światowej sławy specjalisty od symboliki, kryptologa oraz wielkiego znawcy historii. Na rozwiązania niektórych zagadek wpadałam szybciej niż oni. Był fragment, gdzie bohaterowie trafili na tekst, którego nie potrafili odczytać. Przez 1,5 strony kombinowali, co to jest za język. Ja na to raz spojrzałam i od razu odkryłam, że to jest taki, tekst, który odczytać można podchodząc do lustra. Coś tu jest nie tak, że ja na to wpadłam od razu, a oni nad tym tyle główkowali.
  Mimo wszystko lubię postać Teabinga. Jest z nich wszystkich najbardziej żywiołowy, trochę rozkapryszony i nadęty, ale to sprawia, że jest bardzo charakterny, więc go lubię. Jest jeszcze Sylas. Sylas jest tak genialny, zdecydowanie jest najbardziej rozwinięty ze wszystkich bohaterów. Pojawia się tu opis jego historii, która  wyjaśnia motywy wszystkich jego działań. Jest on albinosem i to doskonale do niego pasuje.
  Do tej książki trzeba podejść z dystansem. Na jednej z pierwszych stron jest tekst, który mówi o tym, że opisy wszystkich dzieł sztuki, obiektów architektonicznych, dokumentów oraz tajnych rytuałów są zgodne z rzeczywistością. Ta historia jest kontrowersyjna. Porusza czuły punkt niektórych osób, jakim jest religia. Moim zdaniem, do tej pozycji trzeba podejść z nastawieniem, że jest to fikcja literacka, bo dzięki temu nasze poglądy nie przysłonią nam ogromu pracy jaką Dan Brown włożył w tą historię. Jest tu genialna teoria spiskowa na temat fundamentów naszej kultury. Nie należy karcić autora za to, że ją opisał. Nikt nie karze wierzyć w rozmaite teorie na temat historii. Punkt widzenia, jaki przedstawia autor jest bardzo ciekawy i sprawił, że dziedziny takie jak symbolika i kryptologia bardzo mnie zainteresowały. Ta powieść ma pewne wady, ale moim zdaniem, wciąga i warto ją przeczytać.

wtorek, 6 grudnia 2016

MIKOŁAJ PRZYNIÓSŁ ORWELLA!

  Hej, dzisiejszy post będzie bardzo krótki, bo chcę się tylko pochwalić swoją najnowszą zdobyczą. Z okazji 6 grudnia otrzymałam "Rok 1984" George'a Orwella. Ta książka nie była nawet na mojej liście prezentów, ale dużo gadałam o tej pozycji, więc Mikołaj naprawdę umie słuchać. O tej lekturze słyszałam same pozytywne opinie, więc moje oczekiwania wobec niej są spore i mam nadzieję, że je spełni.
  Przy okazji powiem, że skończyłam czytać "Kod Leonarda da Vinci" Dana Browna i nie spodobał mi się na tyle, by od razu sięgnąć po drugą część, więc teraz zapoznam się z Orwellem, a później z "Aniołami i Demonami". Prawdopodobnie jutro pojawi się recenzja dzieła Browna.

sobota, 3 grudnia 2016

JAKĄ KSIĄŻKĘ KUPIĆ NA ŚWIĄTECZNY PREZENT?

  Hej, na dziś planowałam napisać dla Was post o moich ulubionych książkowych seriach, ale stwierdziłam, że obecnie wiele osób zadaje sobie pytanie, które napisałam w tytule tego wpisu. Książki, które dziś wymienię nie wymagają wiele od czytelnika, ich wydarzenia nie dzieją się w święta, ale ich pozytywna energia bardzo pasuje do klimatu Bożego Narodzenia.
1. Seria "Ania z Zielonego Wzgórza" Lucy Maud Montgomery
  Ja posiadam 6 książek z tej serii, jednak wiem, że jest ich dużo więcej. "Ania z Zielonego Wzgórza" to pierwsza lektura, którą polubiłam na tyle, by ją kupić. Cała seria opowiada o życiu Ani. Fabuła nie zmierza do żadnego konkretnego punktu, lecz akurat w tym przypadku mi to nie przeszkadza. Przyjemnie się czyta opowieść o dziewczynce, którą poznajemy, gdy ma 11 lat, a później czytamy o jej dzieciach. Nie ma tu za dużo akcji. Jest to zwykła opowieść o życiu dziewczyny, która nie bała się marzyć. Możemy obserwować jak dorasta i jest to bardzo miła lektura.
2. Seria "Przygody Mikołajka" Jean-Jacques Sempe, Rene Goscinny
  Ponownie nie mam wszystkich książek z omawianego cyklu, bo po przeczytaniu trzech części byłam już trochę na nią za stara. Jest to historia, która spodoba się młodszemu rodzeństwu, które chcemy zachęcić do czytania. Chyba nie ma osoby, która nie zna Mikołajka i jego przyjaciół. W tej powieści jest wiele zabawnych zdarzeń. Potyczki z nauczycielami, rodzicami... Typowe problemy ludzi dorastających, tu opisane z perspektywy około 10-letniego chłopca. W tej książce ponownie nie przeszkadza mi to, że kolejne rozdziały są od siebie praktycznie niezależne. Całość jest wzbogacona uroczymi ilustracjami.
3. "Papierowe Miasta" John Green
  Tutaj prezentuję jedną z moich ulubionych powieści jednotomowych. Ja czytając tą powieść dosłownie płakałam ze śmiechu. Chociaż to, czy ta historia zakończyła się happy endem jest kwestią indywidualną, to moim zdaniem, jej ogólny wydźwięk jest pozytywny. Mamy tu cudowne postacie. Uwielbiam Quentina, tajemniczość Margo. Bena. Mimo tego, że ten ostatni jest lekko prymitywny, to właśnie on nadaje tej książce trochę komediowego charakteru. Fabuła jest bardzo ciekawa, mamy tu sporo zagadek. Jedną z nich jest sama Margo. Czasami możemy odczuć sporą dozę niepokoju, dzięki czemu na pewno nie będziemy się nudzić. Mi ta pozycja kojarzy się z latem, może dlatego, że czytałam ją w wakacje, lecz na pewno umili każdemu przerwę świąteczną.
4. "Love, Rosie" Cecelia Ahern
  Ponownie mamy tu jedną z moich ukochanych historii zawartych w jednej książce. "Love, Rosie" opowiada o życiu tytułowej bohaterki oraz jej przyjaciela Alexa. W tej powieści opisany jest cały los Rosie od jej najmłodszych lat do wieku średniego. Obserwujemy rozwój obu postaci, zmiany w ich toku rozumowania i to jak sobie radzą z problemami charakterystycznymi dla każdego wieku. Wszystko opisane jest w bardzo ciekawej formie, w postaci listów, maili wymienianych między wszystkimi osobami występującymi w tej książce. Jak to w życiu, Alex i Rosie raczej mają cały czas pod górkę, lecz ta historia emanuje ogromnym ciepłem i pozytywną atmosferą.
5. "Poradnik Pozytywnego Myślenia" Matthew Quick 
  Dziwne, by było gdybym nie umieściła w poście o pozytywnych książkach czegoś, co ma w tytule słowo "pozytywny". Mnie ta książka zawiodła, dla mnie było tu za mało wydarzeń, ale zamieszczam ją tu, bo jest spora szansa, że osobom, które nie potrzebują ogromnej ilości akcji się ona spodoba. Opowiada ona o tym, że trzeba zawsze mieć nadzieję, czerpać z życia garściami oraz, by niezależnie od tego, jak bardzo wydaje się być źle myśleć pozytywnie.
  Mam nadzieję, że pomogłam, życzę udanych książkowo-świątecznych zakupów ;)

poniedziałek, 28 listopada 2016

RECENZJA KSIĄŻKI "BIBLIOTEKA DUSZ" RANSOMA RIGGSA

  Hej, dziś przychodzę do Was niestety z recenzją ostatniej książki z cyklu "Pani Peregrine". "Biblioteka Dusz" podobała mi się najmniej ze wszystkich książek z tej serii, co nie znaczy, że jest zła.
RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY DOTYCZĄCE DWÓCH POPRZEDNICH CZĘŚCI
  Emma, Jacob oraz Addison muszą wyruszyć na ratunek przyjaciołom porwanym przez potwora, który jest bratem pani Peregrine. Podszywając się pod swoją siostrę dostał się do głównej siedziby ymbrynek i żadna już nie przebywa na wolności. Bohaterowie muszą odnaleźć miejsce ukrycia swoich opiekunek oraz innych osobliwych dzieci. Aby ocalić swój świat zagłębiają się w ulice Diabelskiego Poletka, czyli najbardziej parszywego miejsca na Ziemii. Tam odkrywają mroczne strony osobliwej rasy, do której należą. W czasie podróży Jacob odkrywa, że posiada niesamowitą umiejętność panowania nad głucholcami, czyli mniej inteligentną odmianą potworów, z którymi toczy się walka.
  W tej książce rozgrywa się ostateczna bitwa z upiorami. Można, by pomyśleć, że będzie tu najwięcej akcji ze wszystkich powieści tego cyklu. Walki zaczynają się rozgrywać w połowie historii. Do tego momentu bohaterowie poznają Diabelskie Poletko. Mi zdecydowanie bardziej odpowiadał motyw drogi, który był w drugiej części, tu momentami trochę się nudziłam. Postacie, jednak odkrywają tu dużo tajemnic z przeszłości. Jak dokładnie powstały głucholce? Czy faktycznie obaj bracia pani Peregrine byli źli do szpiku kości? I dostajemy wreszcie odpowiedź na pytanie: Czemu dziadek Jacoba zginął zabity przez potwora skoro kiedyś umiał je widzieć i się przed nimi bronić? To wszystko zostaje tu wyjaśnione. Oczywiście jest motyw z "Harry'ego Potter'a". Harry umiał rozmawiać z wężami, a Jacob z głucholcami. Szczerze mówiąc, najbardziej stresowałam się podczas ostatniego rozdziału. Ja myślałam, że Ransom Riggs mi zniszczy życie tym fragmentem. Moje wszystkie zachwyty nad tą serią przestałyby mieć jakiekolwiek znaczenie, gdyby autor zakończył książkę tak jak myślałam, że zakończy. Znienawidziłabym ten cykl, bo jej twórca złamałby mi serce. Idealna struktura związku Emmy i Jacoba wisiała na włosku!
  Kocham Ransoma za to, że postanowił, aby na głównym planie w tej części była Emma, Jacob i Addison. Dla mnie to jest golden trio tej serii. Wszyscy oczywiście są cudowni, lecz nie rozumiem zachowań Jacoba pod koniec książki. Ten chłopak jest po prostu zbyt szlachetny, powinien być większym egoistą. Jak przeczytacie to zrozumiecie. Zabieg, który wprowadził twórca tego dzieła dotyczący głucholców jest wspaniały. Chwilami potwory zostały przedstawione jak udomowione tygrysy. Niebezpieczne, ale tak oswojone, że się łaszą. Wzbudzały moją sympatię i momentami naprawdę było mi ich żal.   W finałowej historii mamy mnóstwo postaci, w których przypadku trudno na pierwszy rzut oka określić, czy są dobre, czy złe.Uwielbiam Benthama, czyli drugiego brata pani Peregrine. Nie za charakter, bo jako człowiek jest taki średni, ale jest tak genialnie wykreowany. On ma wiele twarzy. Nigdy nie można być pewnym jak się zachowa. Dla mnie jest on najlepiej zarysowany zaraz po moim golden trio. Patrząc na całą serię uważam, że jej największym plusem jest to, jak Riggs tworzy postacie.
  Diabelskie Poletko, w którym dzieje się prawie cała akcja "Biblioteki Dusz" jest naprawdę przerażające. Widzimy tu biedę, swego rodzaju narkomanię, handel ludźmi. Jesteśmy zniesmaczeni, że to osobliwcy robią to innym osobliwcom. Ja czytając opisy tego miejsca uświadomiłam sobie, że naprawdę kiedyś były takie czasy, ale w realnym świecie. Były miejsca, może nadal są, gdzie ludzie pobierają wodę z tego samego nurtu, gdzie spływają fekalia. Są całe ulice usypane żebrakami i narkomanami. Handel żywym towarem jest to ogromny problem współczesnego świata. Moim zdaniem, książki Ransoma Riggsa niosą ze sobą głębszy sens. Osobliwy świat jest tylko otoczką dla tego, co chce nam przekazać autor. Na pewno będę wracać do tych książek, bo uwielbiam osobliwy świat i tych bohaterów i będę za nimi tęsknić, ale też, żeby sobie przypomnieć o niektórych problemach współczesności, które występują, ale mnie bezpośrednio nie dotykają.
  Podsumowując uważam, że "Biblioteka Dusz" jest odpowiednim zakończeniem tej serii, ale myślałam, że więcej osób zginie, a tu nikt nie umarł, więc niestety nie miałam, kiedy się wzruszyć. Jest ciekawa, ale wolę pozostałe części. Jest taka 7/10. A teraz niestety muszę się pożegnać z tą serią i poprowadzić moje czytelnicze życie do przodu.

sobota, 26 listopada 2016

MARRY, KISS, CLIFF BOOK TAG

  Hej, dziś zapraszam Was na bardzo luźny, trochę infantylny tag, a mianowicie "Marry, Kiss, Cliff Book Tag". Zasady są proste. Przygotowałam sobie 15 męskich bohaterów literackich i z kubka będę losować po 3 karteczki i z wylosowanych bohaterów będą musiała wybrać z kim wezmę ślub, kogo pocałuję, a kogo zrzucę z klifu. Przygotowałam również damskie postacie i wpadłam na pomysł, że w ich przypadku będę decydować, która będzie moją najlepszą przyjaciółką, która koleżanką z pracy/szkoły oraz która spadnie ze skały. Już nie mogę się doczekać!
TAG MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY
  RUNDA PIERWSZA
Bohaterowie:
- Percy Wetmore z "Zielonej Mili"
- Cztery z serii "Niezgodna"
- Albus Potter z "Harry'ego Potter'a i Przeklętego Dziecka"
Na samym początku już muszę podjąć trudną decyzję. Mamy tu dwie postacie, których nienawidzę, czyli Percy'ego i Albusa. Cztery na pewno idzie na męża, ale wolałabym kogoś bardziej podobnego do mnie charakterem. Teraz kogo pocałuję? Albusa, czy Percy'ego? Dobra, Percy jest zły do szpiku kości, a Albus po prostu nie zasługuje, by być synem Harry;ego, więc Percy'emu mówimy do widzenia, a Albus idzie do pocałowania. Nie wiem, jak to przeżyję...
Bohaterki:
- Luna Lovegood z serii  "Harry Potter"
- Daisy Buchanan z "Wielkiego Gatsby'ego"
- America Singer z serii "Selekcja"
Tu wybór jest dziecinnie prosty. Daisy idzie do odstrzału. Nienawidzę tej postaci z całego serca za to jak potraktowała Gatsby'ego i ogólnie nie znoszę jej. Luna jest moją ulubioną damską postacią z "Harry'ego Potter'a", więc ona będzie moją najlepszą przyjaciółką, a do Ameriki mam stosunek obojętny, więc mogę się z nią kolegować. Nie wiecie, jak wielką dla mnie satysfakcją jest zrucenie Daisy z klifu.
RUNDA DRUGA
Bohaterowie:
- Draco Malfoy z serii "Harry Potter"
- Finnick Odair z serii "Igrzyska Śmierci"
- Percy Jackson z serii "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy"
Draco Malfoy... Powiem Wam, że Bellatrix Lestrange darzę większą sympatią niż Malfoya. Nienawidzę tej postaci całą sobą. Moim zdaniem, on się nie nadaje i do bycia porządnym Śmierciożercą i by stanąć po dobrej stronie. Dla mnie, jest po prostu tchórzem, więc on leci z klifu. Finnick'a i Percy'ego kocham, ale Finnicka to jest po prostu obsesja, więc z nim wezmę ślub, a z Percym będę się całować zwłaszcza, dlatego, że w książce było powiedziane, że pocałunki z nim były po prostu najlepsze.
Bohaterki:
- Margo Roth Spiegelman z "Papierowych Miast"
- Cho Chang z serii "Harry Potter"
- Nika Mickiewicz z serii "Felix, Net i Nika"
Przysięgam, że Cho to już ostatnia postać z HP w tym tagu. Ona mi przeszkadza, bo narusza strukturę związku Harry'ego i Ginny, więc z nią się żegnamy. Nikę bardzo lubię i wydaję mi się, że ona byłaby bardzo dobrą przyjaciółką, a Margo też lubię, lecz chyba bym wolałabym się z nią tylko kolegować.
RUNDA TRZECIA 
Bohaterowie:
- Adam z serii "Jeśli zostanę"
- Maxon Schreave z serii "Selekcja"
- Tommy z "Nerve"
Maxon... Wybór męża jest tu oczywisty. Oczywiście, że wybieram jego. Tommy otrzyma karę za to, że złamał mi serce i okazał się perfidnym zdrajcą. Całowanie z Adamem byłoby niesamowite, mimo że po przeczytaniu "Wróć, jeśli pamiętasz" zaczęłam go mniej lubić. W tej rundzie wybór męskich postaci był łatwy.
Bohaterki:
- Emma Bloom z serii "Pani Peregrine"
- Sydney z "Nerve"
- Rachel Elizabeth Dare z serii  "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy"
Emmę ubóstwiam, a więc ona będzie moją najlepszą przyjaciółką. Rachel jest dla mnie niezwykle ciekawą postacią, więc myślę, że przebywając z nią w szkolę wywierała, by na mnie inspirujący wpływ. Sydney jest mi obojętna, więc leci z klifu.
RUNDA CZWARTA
Bohaterowie:
- Peeta Mellark z serii "Igrzyska Śmierci"
- Tom Buchanan z "Wielkiego Gatsby'ego"
- Jay Gatsby z  "Wielkiego Gatsby'ego"
Wylosować Toma i Jaya w jednej rundzie... Toma nienawidzę jeszcze bardziej niż jego żony, więc on idzie out. Peeta, a Jay... Z Jay'em biorę ślub i będę z nim żyć w jego pięknym domu, a z Peetą, któremu bardzo kibicowałam czytając Igrzyska, pocałuję się.
Bohaterki:
- Celeste Newsome z serii "Selekcja"
- Janice Edgecombe z "Zielonej Mili"
- Ruby z "Love, Rosie"
I tu mam problem... Wszystkie bohaterki bardzo lubię. Nie wiem kogo zabić. Myślę nad tym, że zabijając Janice i Celeste nie zmienię ich losu. Pożegnajmy się z Janice... Celeste musi żyć, aby wyrobić w ludziach nowe zdanie na jej temat, więc ona będzie moją koleżanką, a Ruby najlepszą przyjaciółką.
RUNDA PIĄTA
Bohaterowie:
- Ian O'Shea z "Intruza"
- Enoch z serii "Pani Peregrine"
- Felix Polon z serii "Felix, Net i Nika"
Ostatnia runda i nie mam żadnego problemu. Enocha zabijam. Zbyt bym się bała, żeby się z nim całować. Iana kocham, więc on idzie na męża. Felixa lubię, ale jest za spokojny, jak dla mnie, lecz pocałowanie się z nim nie zaszkodzi.
Bohaterki:
- Marlee Woodwork z serii "Selekcja"
- Alma Coin z serii "Igrzyska Śmierci"
- Vee z "Nerve"
Tu też nie ma żadnych komplikacji. Coin niech spada, Vee pewnie byłaby irytującą koleżanką, ale nie mam wyboru,  a Marlee jest cudowna, więc przyjaźń z nią byłaby czystą przyjemnością.

Tag przebiegł bez większych problemów. Nie musiałam podejmować bardzo trudnych decyzji. W zeszłym tygodniu też w sobotę był tag, więc w przyszły weekend będzie coś innego.

wtorek, 22 listopada 2016

RECENZJA KSIĄŻKI "MIASTO CIENI" RANSOM RIGGS

  Hej, zapraszam do przeczytania mojej opinii na temat kontynuacji "Osobliwego Domu Pani Peregrine", która moim zdaniem bije na głowę pierwszą część. UWAGA TA RECENZJA ZAWIERA SPOILERY Z PIERWSZEJ CZĘŚCI KSIĄŻKI.
  Jacob postanowił pozostać w osobliwym świecie. Pani Peregrine jest uwięziona w ciele ptaka i tylko osoba obdarzona tak wielką mocą jak ona może jej pomóc wrócić do ludzkiej postaci, jednak wszyscy tacy osobliwcy zostali uprowadzeni przez upiory. Kobiety, które mają takie zdolności jak opiekunka bohaterów powieści zwą się ymbrynkami. Wychowankowie niesamowitego sierocińca wyruszają w wyprawę do Londynu, gdzie mają nadzieję znaleźć ostatnią wolną ymbrynkę. Dzieci podróżują przez świat pochłonięty wojną i pełen potworów, a Jacob musi odnaleźć się w roli bohatera i pogromcy czyhających na jego przyjaciół niebezpieczeństw, czego inni od niego oczekują.
  Na wstępie muszę powiedzieć, że autor ogromnie się rozwinął. W jego kolejnej powieści było zdecydowanie więcej akcji. Postacie zostały jeszcze lepiej pokazane niż w jego debiutanckiej książce. W tej historii ciągle coś się dzieje, nie dostajemy żadnej przerwy na oddech między fascynującymi wydarzeniami. Osobliwcy ratują się z jednej opresji i zaraz muszą poradzić sobie z drugą. Ponownie na koniec mamy niespodziewany zwrot akcji, który bardzo przypomina wątek z jednej z części "Harry'ego Potter'a".
  Psychika osób znanych nam z "Osobliwego Domu Pani Peregrine" została o wiele bardziej pokazana. Zaczynamy rozumieć tych bohaterów oraz motywy ich działań. Emma jest cudowna jak zwykle, a nawet jeszcze bardziej przez to, że bardziej ją poznajemy. Po przeczytaniu tej historii polubiłam Jacoba. Przestał być nie nadającym się do niczego chłopakiem z Florydy i zaczął bardziej przypominać takie legendy jak Katniss Everdeen, czy Percy Jackson. Poza tym związek tych postaci jest nieziemski. Absolutnie zakochałam się w tej relacji. Te postacie cudownie się dopełniają i nie wyobrażam sobie ich osobno. Dowiadujemy się z książki, że istnieją również osobliwe zwierzęta. Poznajemy mówiącego ludzkim głosem psa Addisona, którego ja ubóstwiam mimo, że jest pesymistą. Kojarzy mi się z angielskim hrabią, zawsze zachowuje się z godnością i jest pełen powagi. Ja uwielbiam taki typ Brytyjczyków, budzą moją sympatię, a Addison właśnie charakteryzuje się cechami, które oni posiadają. Kreacja postaci Enocha, czyli chłopca, która potrafi wskrzesić zmarłych jest niesamowita. Jest to niezwykle wielowymiarowa postać i autor sprawia, że nienawidzimy go jeszcze bardziej niż w pierwszym tomie, lecz pokazane jest, że on też ma ludzkie odruchy, lecz ukryte głęboko w sobie.
  Historia dzieje się w czasie II wojny światowej. Ja uważam, że to najciekawszy okres w historii ludzkości, więc to, że czas akcji powieści miał miejsce właśnie w tych latach działa zdecydowanie na plus. Niektóre osoby słysząc opowieści o tej masakrze traktują to jak coś nierealnego. Dla nich jest to coś co się wydarzyło naprawdę, lecz okropieństwo tych zdarzeń zostało wyolbrzymione przez społeczeństwo. Prostota tego jak te czasy zostały przedstawione sprawia, że czujemy, że to nie jest mit. Nie ma tu bohaterów walczących o wolność, są ludzie. Zwykli obywatele, którym zależy na tym, by tylko przetrwać oraz, by uchronić swoich bliskich. Chowanie się przed bombami, ewakuacja dzieci z Londynu; nie ma tu żadnego wyolbrzymienia, lecz prawdę o ludzkim dramacie, jaki spotkał osoby żyjące w tamtych czasach.
  Według mnie, to jest największa zaleta tej książki. Można dzięki niej z perspektywy młodych ludzi, dla których wojna była tylko odległą historią zobaczyć okropieństwo tamtych czasów oraz poznać dzieci, które musiały o wiele za wcześnie dorosnąć.

 
 

sobota, 19 listopada 2016

TMI BOOK TAG

  Hej, witam w drugim tagu na moim blogu. Będzie to kolejny tego typu wpis mówiący dużo o mnie i o moich ulubionych książkach. Jednak następny tag będzie już mnie zapoznający Was ze mną. Ale póki co, zapraszam na TMI Book Tag.
1. Która fikcyjna postać ma najlepszy styl?
Wydaję mi się, że Margo z "Papierowych Miast" Johna Greena. Nie ma w tej książce wiele napisane o tym, jak główna bohaterka się ubierała, lecz czytając tą powieść wyobrażałam ją sobie naprawdę pięknie ubraną. W takim stylu, który mi się bardzo podoba, czyli noszenie trochę hipsterskich swetrów, koszulek z ciekawymi nadrukami, flanelowych koszul.
2. Twoje fikcyjne zauroczenie?
Takich zauroczeń jest dość sporo... Zastanawiam się najbardziej między Maxonem z serii "Selekcja", a Jayem Gatsby. Stwierdzam, jednak, że Maxon zrobił w książce dość złą rzecz, która chyba nikomu kto czytał tą serię się nie podobała. Gatsby natomiast jest po prostu idealny... Jego jedyną wadą jest to, że nie czytał książek...
3. Czy kochałaś kiedyś postać, a później zaczęłaś ją nienawidzić?
Tak, zdarzyło mi się coś takiego. Tą postacią jest Tommy  z "Nerve", ale nie będę mówić, czemu tak się stało, bo nie chcę spoilerować.
4. Największa książka na twojej półce?
Tą książka jest seria "Niezgodna" Veronica Roth.
5. Najcięższa książka na twojej półce?
Harry Potter i Zakon Feniksa" J.K. Rowling.
6. Masz jakieś książkowe plakaty?
Nie posiadam takich plakatów.
7. Masz jakąś książkową biżuterię?
Nie, ale poluję na charmsy z Harry'ego Potter'a do bransoletki.
8. Książkowa para, której kibicujesz?
Peeta i Katniss z "Igrzysk Śmierci" Suzanne Collins.
9. Ulubiona seria książek?
Chyba nikogo nie zdziwi moja odpowiedź... Oczywiście, że "Harry Potter"
10. Ulubiony soundtrack z ekranizacji książki?
Soundtrack z "Wielkiego Gatsby'ego" skradł moje serce i generalnie kocham ten film.
11. Jaką książkę polubiłaś tak bardzo, że chciałabyś, aby była kontynuowana?
Uważam, że książka "Intruz" Stephanie Meyer mogłaby mieć ciekawą kontynuację, mimo że dla mnie ta książka nie jest arcydziełem, lecz czytanie tej historii sprawiło mi przyjemność.
12. Ulubiona powieść jednotomowa?
"Zielona Mila" Stephena Kinga. Moje niedawne odkrycie <3
13. Od kiedy czytasz?
Od zawsze rodzice czytali mi na dobranoc, a sama zaczęłam czytać po tym, jak się tego nauczyłam. Czytanie stało się, jednak obsesją dopiero w czwartej klasie podstawówki. 
14. W którym domu Hogwartu jesteś?
Jestem w Ravenclaw sercem, duszą i umysłem. Niech żyją Krukoni!
15. Czego szukasz w książce?
Moim priorytetem jest wartka akcja i ciekawe postacie.
16. Ulubiony cytat?
Nie mam w zwyczaju zapisywania swoich ulubionych cytatów.
17. Ulubiona okładka?

Uwielbiam okładki serii "Selekcja", a zwłaszcza pierwszego tomu.
18. Akcja vs. romans?
Zdecydowanie akcja, bez wątków miłosnych mogę przeżyć.
19. Gdzie idziesz, gdy w książce są smutne momenty?
Nigdzie nie idę, ale podnoszę się z łóżka, by wziąć pudełko chusteczek.
20. Ile zajmuje ci przeczytanie jednej książki?
W zależności od ilości stron i wolnego czasu myślę, że od 2 dni do tygodnia.
21. Ile trwa twój "kac książkowy"?
Nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego, jak "kac książkowy".
22. Najmniej lubiana książka?
"Mały Książę" Antoine de Saint-Exupery'ego. Wiem, że tą książkę uważa się za niezwykle wartościową, ale mi jej treść definitywnie nie odpowiada.
23. Co cię zachęca do polubienia postaci?
Sądzę, że najbardziej zachęca mnie inteligencja, humor oraz odwaga.
24. Co cię odrzuca w postaci?
Chamstwo, pesymizm, użalanie się nad sobą i tchórzostwo.
25. Czemu dołączyłaś do blogosfery?
Dołączyłam do blogosfery, ponieważ nie mam znajomych książkoholików, a emocje po przeczytaniu książki wręcz mnie rozsadzają.
26. Straszna książka?
Nie czytam horrorów, lecz pamiętam, że czytając dobrych parę lat temu "Juniper Berry i Tajemnicze Drzewo" dość mocno się bałam.
27. Kiedy ostatnio płakałaś przy książce?
Ja naprawdę bardzo często płaczę przy książkach. Ostatnio płakałam przy "Zielonej Mili" Kinga. Zamieniłam się w istną fontannę. Ale szczerze mówiąc lubię wzruszać się przez książki, bo to świadczy o tym, że dana historia w pewien sposób mnie poruszyła i zwróciła uwagę na wiele spraw.
28. Ostatnia książka, której dałaś 10/10?
Jeśli uznamy, że "Harry Potter" to 11/10, to ostatnią książką, której dałam 10/10 są "Papierowe Miasta".
29. Ulubiony tytuł?
"Poradnik Pozytywnego Myślenia"
30. Ostatnio przeczytana książka?
"Osobliwy Dom Pani Peregrine".
31. Co teraz czytasz?
"Miasto Cieni", czyli kontynuację "Osobliwego Domu Pani Peregrine".
32. Ostatnio obejrzany film na podstawie książki?
"Nerve", na którym byłam w kinie.
33. Bohater książkowy, z którym chciałabyś pogadać?
Chciałabym porozmawiać z Ruby z "Love, Rosie", ponieważ ta bohaterka jest tak optymistyczna, że ona na tej rozmowie, by mnie zaraziła taką ilością pozytywnej energii, że by mi starczyła na miesiąc.
34. Autor, z którym chcesz porozmawiać?
Kobieta, która sprawiła, że moje życie wypełniło się magią, czyli J.K. Rowling.
35. Ulubione jedzenie do czytania?
Jeśli herbata to jedzenie to stawiam właśnie na nią oraz na płatki zbożowe.
36. Książkowy świat, w którym chciałabyś żyć?
Przepraszam, że ciągle jest o "Harrym Potterze", ale gdybym powiedziała, że chcę żyć w innym świecie niż świat czarodziejów to bym skłamała.
37. Świat książkowy, w którym nie chcesz żyć?
Świat stworzony przez Suzanne Collins w serii "Igrzyska Śmierci".
38. Kiedy ostatnio powąchałaś książkę?
Jakieś 3 dni temu...
39. Dziwne sposoby obrażania użyte w książce?
Szczerze mówiąc nic mi nie przychodzi do głowy...
40. Czy tworzysz jakieś własne teksty?
Nie.
41. Ulubiony magiczny przedmiot?
Latająca miotła, zawsze marzyłam, by taką mieć.
42. Twoje miejsce w drużynie qudditcha?
Zdecydowanie szukający. Nienawidzę sportu, ale quidditcha po prostu kocham. Wolę pracować indywidualnie, więc szukający to coś dla mnie.
43. Nazwij piosenkę, którą łączysz z jakąś książką?
Nie mam takiej piosenki.
44. Ulubiony podryw na książkę?
Nie mam takiego.
45. Użyłaś go kiedyś?
Nie.
46. Ile masz książek?
Obecnie mam 68 książek.

  





wtorek, 15 listopada 2016

RECENZJA KSIĄŻKI "OSOBLIWY DOM PANI PEREGRINE" RANSOM RIGGS

  Hej, dziś przychodzę do Was z recenzją absolutnie nietuzinkowej książki. Jest to pierwsza część serii pt."Pani Peregrine", lecz tak mi się spodobała, że już zaczęłam czytać drugą część.
  Głównym bohaterem książki jest Jacob. Jest to zupełnie zwyczajny chłopak, który prawdopodobnie odziedziczy rodzinną korporację. W dzieciństwie, jego dziadek opowiadał mu historie o tym, że musiał wyjechać z Polski w trakcie II wojny światowej i trafił na pewną walijską wysepkę. Znajdował się tam dom dla dzieci z osobliwymi zdolnościami. Była tam dziewczynką, która lewitowała oraz chłopiec, którego nie było widać. Ukrywali się tam przed polującymi na nie potworami. Naturalnie, Jacob z czasem przestał wierzyć w te opowieści. Ale co, jeśli są one prawdą? Dziadek ginie, a w ostatnich słowach przekazuje wnuczkowi informacje, które pozornie nie mają sensu. Wyobraźnię Jacoba podsyca fakt, że koło konającego dziadka przez ułamek sekundy widział stwora, którego wygląd zgadzał się z opisywanymi przez dziadka potworami. Chłopak wyrusza na wyspę, by przekonać się, czy opowieści z dzieciństwa naprawdę były fikcją...
  Zacznę od tego, że "Osobliwy Dom Pani Peregrine" Ransom Riggs bardzo kojarzy mi się z "Harrym Potterem". Sierociniec dla osobliwych dzieci niezwykle przypomina Hogwart, a sami jego mieszkańcy młodych czarodziejów. W książce zachwyciło mnie, że pierwszy raz od przeczytania książek o Harrym, tak bardzo chciałam się znaleźć w miejscu, w którym miejsce miały wydarzenia historii. Nie jest to typowa książka młodzieżowa. Nie ma tu trójkąta miłosnego, ani kraju, w którym panują brutalne zasady.
  Fabuła była najbardziej wartka na początku książki. Później przeszła do takiego spokojnego tempa i na sam koniec przyspieszyła. Atmosferę mroku, o której często można usłyszeć w recenzjach tej powieści też najbardziej czuć na pierwszych stronach. Moim zdaniem, bardziej dominuje klimat magii. Jest tutaj wiele zagadek, wiele niewyjaśnionych spraw, dużo zaskakujących faktów, które stopniowo odkrywamy. Ogromnym zaskoczeniem było dla mnie to, kto się okazał czarnym charakterem, ponieważ dopiero na końcu książki dowiadujemy się z czym dokładnie walczą bohaterowie.
  Największym plusem tej książki (nie licząc tego, że przypomina mi "Harry'ego Potter'a") są postacie. Osobliwe dzieci są niesamowite. W tej części nie są najlepiej wykreowani, jeśli chodzi o charakter, ale myślę, że autor rozwinie je w kolejnych tomach. Wychowankowie pani Peregrine są ogromnie pozytywni, wręcz zarażają entuzjazmem. Moją ulubioną postacią jest Emma, dziewczyna, która może wytwarzać ogień. Pokochałam tą bohaterkę odkąd tylko się pojawiła. Jest silna, odważna, lecz mimo wszystko zachowuje dziewczęcą delikatność. Nie mogę się doczekać aż dowiem się o jej dalszych losach.
  Pokochałam historię o losach Jacoba, pani Peregrine i jej wychowanków. Książka wytwarza niesamowity klimat, który na pewno w pewnym stopniu budują zamieszczone w niej fotografie, ale jest to zaledwie mały procent wszystkich odczuć. Jest to opowieść o tym, że nie można zamykać swojej inności, należy ją pokazywać, bo świat traci na tym, że wyjątkowi ludzie boją pokazać swą niezwykłą naturę. Mówi też o tym, że to ludzie, którzy boją się nieznanego doprowadzili do takiego stanu rzeczy. A czy świat będzie się rozwijać, jeśli wszyscy będą bali się pokazać swoją osobliwą stronę?

sobota, 12 listopada 2016

BOOK TAG

  Hej, w dzisiejszym poście przedstawiam Wam pierwszy tag na moim blogu o nazwie "Book Tag". Wydaję mi się, że jest w nim dużo pytań, które pozwolą poznać moje książkowe upodobania.
1. Jaki gatunek najczęściej wybierasz?
Zdecydowanie najczęściej sięgam po książki science-fiction i fantasy pisane dla młodzieży. Lubię ten gatunek, ponieważ dzieją się w nich nierealne zdarzenia, mogę się zagłębiać w ten inny nierealny świat. Drugim argumentem jest to, że skoro żyję w normalnym świecie to czemu mam sięgać po powieści, które też się w nim rozgrywają, lecz czasami zwracam się i ku takim historiom.
2. Który bohater jest najbardziej podobny do ciebie lub którym chciałabyś być?
Jeśli mogę chcieć być męskim bohaterem to wybieram Marka Watneya z książki "Marsjanin". Niezwykle cenię u tej postaci jej humor, dystans do siebie, zaradność i przede wszystkim inteligencję. Moim zdaniem, Mark jest niesamowicie mądrym człowiekiem i gdybym miała jego umysł to mogłabym stworzyć tyle wspaniałych rzeczy... W akcji powieści znalazł się w dość nieciekawej sytuacji, ale nie poddawał się i walczył o przetrwanie do samego końca i ja czasami chciałabym mieć upór tej postaci.
3. Jaką książkę dałabyś do przeczytania swojemu dziecku?
Jednym z moich największych marzeń jest przekazać swojemu dziecku moje egzemplarze "Harry'ego Potter'a". Pewnie będą liczyły wtedy około 30 lat, ale i mój starszy brat je wielokrotnie czytał, ja je czytałam trzykrotnie, ale z pewnością przeczytam tą opowieść jeszcze dziesiątki razy. Moje wydanie "Harry'ego Potter'a i Zakonu Feniksa" trzeba było skleić taśmą, bo po tak wielu przeczytaniach po prostu się rozpadło. Bardzo chcę przekazać mojemu dziecku magię zawartą w tej cudownej opowieści, która zdecydowanie zmieniła moje życie. Gdy moje dziecko będzie jeszcze małe z pewnością przeczytam mu "Dziadka i Niedźwiadka" Łukasza Wierzbickiego. Opowiada o niedźwiedziu Wojtku, który w czasie II wojny światowej służył w wojsku generała Andersa. Pamiętam, że jak byłam młodsza to uwielbiałam tą opowieść i wielokrotnie przy jej czytaniu się śmiałam.
4. Wolisz książki w wersji papierowej, e-booki, czy audiobooki?
Jestem wrogiem wszelkich książek w wersji innej niż papierowa. Bardzo lubię jak książki mogą dumnie stać na mojej półce. Uwielbiam ich zapach, niesamowicie dużo czasu potrafi mi zająć patrzenie się na okładkę i badanie jej faktury, przerzucanie kartek też ma dla mnie w sobie jakąś taką magię. Kocham książki papierowe i nic ich nie zastąpi.
5. Jaka książka zrobiła na Tobie największe wrażenie?
Nie chcę się powtarzać i mówić, że "Harry Potter" lub "Zielona Mila", więc powiem, że największe wrażenie na mnie zrobiły "Igrzyska Śmierci" Suzanne Collins. Historia jest niesamowita, trzyma w napięciu i pokazuje ciemną stronę ludzkiej natury. Są tu cudowne postacie i czytając tą książkę czuć siłę tej rebelii, jaką stworzyły.
6. Jaka książka nie zrobiła na Tobie dobrego wrażenia?
Zdecydowanie czegoś lepszego spodziewałam się po książce "Poradnik Pozytywnego Myślenia". Czytając tą powieść czułam potencjał, który nie został wykorzystany. Mamy tutaj ciekawego głównego bohatera, który przed wydarzeniami przedstawionymi w tej historii znajdował się w szpitalu psychiatrycznym. Można to było bardzo dobrze wykorzystać, lecz autor Matthew Quick tego nie zrobił.
7. Czytasz jedną książkę od początku do końca, czy zaczynasz kilka książek na raz?
Zdecydowanie czytam jedną książkę na raz i nie rozumiem jak osobom, które czytają kilka książek w jednym czasie nie mieszają się historie. Ja zdecydowanie wolę "zanurkować" w jedną powieść.
8. Częściej czytasz wypożyczone książki, czy raczej preferujesz własny zakup?
Wypożyczam książki tylko wtedy, gdy muszę. Najczęściej wypożyczam, gdy mam zadana lekturę, a nie mam jej w domu. Wolę książki zakupione przeze mnie, przez co niestety mój budżet dość szybko się kurczy.
9. Jaką jedną książkę powinien przeczytać każdy, niezależnie od swoich zainteresowań?
Dla mnie taką książką jest "Wielki Gatsby". Jest to klasyka literatury, lecz wcale nie czuć czytając ją, że została napisana kilkadziesiąt lat temu. Pokazuje doskonale życie wyższych sfer w latach 20. w Ameryce oraz, że tak naprawdę możemy mieć wielu znajomych, lecz naprawdę liczą się tylko przyjaciele, którzy będą z nami dłużej niż nawet największa miłość. Doskonałym dopełnieniem tej historii jest ekranizacja.
10. Czy oceniasz książkę po okładce?
Nie oceniam książki po okładce, jeśli na przykład słyszałam wiele pochlebnych opinii na jej temat, a ma brzydką okładkę to i tak ją czytam. Ale jeśli jestem w księgarni i muszę zdecydować, którą książkę wziąć, a opisy z tyłu są tak samo interesujące to wezmę tą z ładniejszą okładką.
11. O jakiej książce marzysz?
Książek, o których marzę jest ponad 50, więc nie będę ich wszystkich tu wymieniała.
12. Ile książek liczy Twoja biblioteczka i jak przechowujesz swoje zbiory?
Książki trzymam na regale z trzema półkami, lecz wydaję mi się, że po świętach zostanie on zapełniony do końca i wtedy nie wiem, gdzie będę umieszczać następne książki. Do mojej kolekcji co kilka dni przybywa po jednej dwóch pozycjach, ale na dzień dzisiejszy liczy 66 pozycji.
13. Co najpierw: książka, czy ekranizacja?
Zdecydowanie książka.
14. Co teraz czytasz?
Obecnie czytam "Osobliwy dom pani Peregrine" Ransom Riggs i póki co jestem zachwycona.


piątek, 11 listopada 2016

RECENZJA KSIĄŻKI "ROMEO I JULIA" WILLIAMA SZEKSPIRA

  Hej, w dzisiejszej recenzji przedstawię Wam książkę, którą chyba każdemu zaspoilerowano i mi to, że znałam zakończenie dość mocno przeszkadzało w czytaniu i możliwe, że gdyby nie to ta opowieść bardziej by mi się spodobała.
  "Romeo i Julia" rozgrywa się w znacznej części we włoskim mieście Verona, gdzie od lat panuje nienawiść między rodziną Montecchich i Capulettich, czyli najbliższymi głównych bohaterów. Pewnego dnia, Romeo zrozpaczony, że jego wybranka, Rozalina nie odwzajemnia jego uczuć wkrada się razem z przyjaciółmi Merkucjem i Benvolio na bal w domu rodzinnym Julii. Nikt nie wie, że są z nieprzyjacielskiej rodziny, ponieważ przyszli w maskach. Tam główny bohater pierwszy raz widzi się ze swoją przyszłą żoną. Młodzi od razu się zakochują, jednak na drodze kochanków staje zbrodnia popełnioną przez Romea oraz krewny Księcia, Parys, chcący poślubić Julię...
  Czytane przeze mnie wydanie "Romea i Julii" zostało przetłumaczone przez Stanisława Barańczaka i wydaję mi się, że tłumacz bardzo się starał, aby jak najbardziej zmodernizować słownictwo tej książki i dzięki temu nie występowało tam wiele archaizmów, a to bardzo umiliło mi lekturę dzieła Szekspira. Książka ma około 130 stron, więc nie jest dość długa, lecz uważam, że można było nawet w tak krótkiej opowieści zamieścić więcej wydarzeń. Dla mnie działo się zdecydowanie za mało, a ja potrzebuję zdecydowanie więcej akcji, aby dzieje bohaterów mnie wciągnęły. Rzucało mi się w oczy brak opisów choreografii walk i wiem, że ta historia została spisana w postaci dramatu, ale jakiś świadek starcia mógł chociaż ogólnie je skomentować, nawet w formie krzyków przerażenia.
  Z całej książki najmniej lubianymi przeze mnie postaciami są zdecydowanie tytułowi bohaterowie. Przez większość książki Romeo mówi, jak bardzo mu jest źle, gdy nie przy nim Julii i na odwrót. Zdecydowanie nie emanują pozytywną energią i bez przerwy z różnych powodów użalają się nad sobą. Dla mnie zachowanie ich jest dość lekkomyślne, ponieważ pierwszy raz widzą się po przyjęciu u państwa Capulettich, a następnie już nazajutrz biorą ślub. Sam ich moment zakochania wydaję mi się dość abstrakcyjny, uważam, że w prawdziwym  życiu tak ogromna miłość od pierwszego wejrzenia niezwykle rzadko się zdarza. Para praktycznie się nie poznaje, ale i tak zostają małżeństwem i chyba w książce nie został przedstawiony ani jeden ich dialog, którego tematem było coś innego niż to jak bardzo są w sobie zakochani. Teksty wszystkich bohaterów w tej powieści dawały wrażenie, jakby każdy miał talent poetycki, ale rozumiem, że zapewne taki był cel autora, aby te wypowiedzi były jak najpiękniejsze. Moją ulubioną postacią z tej książki jest Marta, która opiekowała się Julią. Zdecydowanie była najbardziej realna i miała spore pokłady poczucia humoru, co niezwykle cenię u postaci. Kojarzyła mi się z taki typem kobiety, która jest zaradna i potrafi sama o siebie zadbać, a w tamtych czasach takie cechy były rzadko spotykane.
  Ta historia pokazuje, jak wielka czasami bywa potęga miłości, lecz dla mnie to, co zrobiły główne postacie pod koniec książki to była już desperacja. Niesie też ze sobą przesłanie, które mnie zachwyciło, że nienawiść może nas zniszczyć. Nie zawsze bezpośrednio, ale może uderzyć w naszych bliskich, co będzie dla nas jeszcze bardziej bolesne. Szczerze mówiąc, nie wiem czy po "Romeo i Julii" przeczytam kolejne dramaty Williama Szekspira. Ta historia nie sprawiła, że "polubiłam się" z tym autorem, lecz jest to książka z wczesnego stadium jego kariery literackiej, więc możliwe, że następne historie są lepsze. Polecam przeczytać każdemu, aby wyrobić sobie samemu zdanie, bo klasyki jest to taki rodzaj literatury, który warto przeczytać niezależnie od opinii innych na jego temat. Dzięki nim poznajemy, czym zachwycali się ludzie parę wieków temu, co ich wzruszało, co bawiło i możemy poczuć bliższą więź z tamtym społeczeństwem.

środa, 9 listopada 2016

RECENZJA KSIĄŻKI "NERVE" JEANNE RYAN

  Hej, przed chwilą skończyłam "Nerve" Jeanne Ryan, do której przeczytania przekonała mnie ekranizacja, na której byłam w kinie, jestem pozytywnie zaskoczona i mam o tej książce dużo do powiedzenia.
  Główną bohaterką, a zarazem narratorką jest Vee. Dziewczyna jest szarą myszką, zawsze nieśmiała i jak sama mówi "stojącą za kurtyną". Jej najlepszą przyjaciółką jest Sydney, która stanowi całkowite jej przeciwieństwo. Jest ona przebojowa, zawsze umie odnaleźć się w towarzystwie, grywa w teatrze szkolnym oraz cieszy się dużą popularnością. Vee jest zakochana w Matthew, to również jest chłopak, który jest tak podobny do głównej bohaterki jak ogień do wody. Nakłoniona przez pewne wstrząsające nią wydarzenie postanawia wyjść z cienia przyjaciółki i zagrać w internetową grę Nerve, gdzie anonimowi Obserwatorzy przysyłają wyzwania i podczas wykonywania ich trzeba się nagrać, za co dostaje się nagrody. Przez udział w grze Vee poznaje Iana, chłopaka dzięki, któremu wychodzenie ze swojej strefy komfortu jest dla bohaterki znacznie przyjemniejsze. Wyzwania z czasem stają się, jednak coraz bardziej niepokojące...
  Pierwszy raz spotkałam się w książce ze zjawiskiem, że żaden bohater nie wzbudził znacząco mojej sympatii. Postacie w tej książce mają naprawdę różne oblicza, które się wyłaniają w stresujących momentach i to pokazuje, że tak naprawdę nigdy nie wiemy, co ktoś w sobie kryje. Często bohaterowie są tu przerysowani. Sydney jest typową popularną dziewczyną znaną nam z amerykańskim filmów o szkole, jednak nie jest pusta jak większość takich osobistości. Matthew jest futbolistą, więc to też jest zabieg jaki często możemy zobaczyć w filmach, że jest przystojny, znany w szkole chłopak, który najczęściej jest gwiazdą szkolnej drużyny. Książka przedstawia też w jaki sposób jest podzielone środowisko nastoletnie. W dość wyolbrzymiony sposób zwraca uwagę na zjawisko dzielenia się na kategorie "niewidoczni" i "widoczni na każdym kroku".  Co do Vee to dopiero na końcu przekonałam się do niej tak samo jak do Iana. Stało się tak, ponieważ swoje zalety, które w dzisiejszym świecie są coraz rzadziej spotykane, np. lojalność traktuje jak wady. Gdy chce zdobyć popularność nie próbuje tego zrobić w ambitny sposób, jak Sydney, która jest znana z gry w teatrze, lecz ucieka się do niezwykle prymitywnych metod, by osiągnąć swój cel. Ona jak i Ian mają tendencję do szufladkowania ludzi. Vee powiedziała coś takiego, że rodzice jej przyjaciela Tommy'ego są bogaci, więc on zapewne w przyszłości będzie robił karierę polityczną. Ian z kolei powiedział o osobach z lepiej zarabiających rodzin, że nic nie rozumieją, gdy te dwie postacie prowadziły dialog na temat tego, jak niesamowite nagrody dostaną, gdy wykonają kolejne prymitywne zadanie. Moim zdaniem, to, ile ktoś ma pieniędzy nie wpływa na zachowanie rozsądku.
  Książka skłania również nad zastanowieniem się nad swoją moralnością oraz szacunkiem do własnego ciała, czego po ekranizacji się nie spodziewałam. Dzieło Jeanne Ryan nakłania do wielu przemyśleń. "Nerve" pokazuje, że ludzie mogą zrobić wszystko  dla pieniędzy, że niektóre osoby nie mają w sobie, ani odrobiny wrażliwość. Zwraca uwagę na to, że coraz częściej sławę osiągają nie artyści, lecz ludzie, którzy robią coś głupiego i niestety ludziom to nie przeszkadza, uciechę sprawia im widok głupoty. Przede wszystkim, jednak namawia do największej refleksji na temat internetu. Przedstawia, że mimo wszystko Internetowi nie można w pełni ufać, że to co zostało wrzucone do Internetu już tam zostaje.
   Wszystkie aspekty w tej książce celebryci, podział środowiska nastolatków, prymitywizm, niebezpieczeństwo jakie stwarza sieć, to wszystko jest wyolbrzymioną i lekko karykaturalną wersją rzeczywistości, lecz moim zdaniem taki był zamysł autorki, aby jak najbardziej zwrócić uwagę na to z jakimi problemami musi zmagać się dzisiejsze społeczeństwo i do czego mogą one doprowadzić.

niedziela, 6 listopada 2016

RECENZJA KSIĄŻKI "MAŁY KSIĄŻĘ" ANTOINE DE SAINT-EXUPERY'EGO

  Hej, dzisiejszy post piszę ku przestrodze dla tych wszystkich osób, które tak samo jak ja chciały przeczytać "Małego Księcia", bo uznały, że to wstyd powiedzieć, że się go nie czytało. Uwierzcie mi, moje życie było piękniejsze przed przeczytaniem tej książki, bo żyłam w przekonaniu, że skoro wszyscy tak ją kochają to musi być ona wielkim dziełem literatury, a dla mnie nim nie była...
  Ta książka opowiada historię pilota, czyli Antoine de Saint-Exupery'ego, który musiał awaryjnie lądować na pustyni. Tam spotyka chłopca, który posiada wszelkie cechy charakteryzujące dzieci. Opowiada on o tym, że przybył z innej planety, na której rośnie jego ukochany kwiat, Róża oraz o swojej wędrówce, którą odbył odwiedzając jeszcze inne planety, na której spotykał postacie, z których każda symbolizowała ludzi o danej osobowości. I właśnie na opisie tej wędrówki w większości opiera się ta powieść.
  Moim zdaniem, Antoine de Saint-Exupery pisał tą książkę z myślą, że będzie ona bardziej ambitną powieścią dla dzieci, jednak słyszałam wiele opinii, że to jest historia dla zdecydowanie dojrzalszego odbiorcy, więc przed przeczytaniem jej nastawiałam się na postacie wykreowane jak w książce dla młodzieży, dorosłych. Bohaterowie byli w ogóle nie rozwinięci. Byli pokazani tylko z takiej strony, że albo są dobrzy, albo są źli. Posiadali zaledwie kilka cech i gdyby to była książka dla dzieci, a nie jak wszyscy mówią "dla dojrzalszego czytelnika" to mi, by to nie przeszkadzało. Moim zdaniem fabuła była była w ogóle nieciekawa i jak dla mnie tak naprawdę prowadziła donikąd, bo Mały Książę nie wyruszył w tą podróż w jakimś konkretnym celu, wyruszył, bo po prostu tak chciał. Autor co najmniej raz na dwie strony pisze jakieś cytaty, które wydają się na początku głębokie, lecz ja po chwili zastanowienia się nad nimi miałam takie uczucie, że albo nie mają one sensu, albo że są zupełnie nieodkrywcze, takie, które tak naprawdę zostały nam pokazane już w milionach filmów, książek, seriali itp. Poza tym nie lubię,gdy w książce jest ogromnie dużo cytatów, zdecydowanie bardziej wolę sama doszukiwać się jakiegoś przesłania w powieści. Uważam, że w "Małym Księciu" to, że świat dorosłych ma wiele wad zostało bardzo wyolbrzymione i praktycznie nie ma tu ani jednej cechy pozytywnej ludzi dorosłych. Pokazani są oni w tej książce tylko z tej najgorszej strony i nie ma czegoś takiego, że jest dorosły inny niż wszyscy, którego można polubić.
  "Mały Książę" jest uważany za jedną z najważniejszych książek XX w. i ogromne dzieło literatury, jednak znam wiele książek, które są mnie znane od tej powieści, a przekazują bardziej odkrywcze wartości. Przesłaniem tej książki jest to, żeby na zawsze pozostać dzieckiem, jednak uważam, że gdyby dorośli posiadali tylko cechy jakie mają dzieci to świat, by po prostu stanął na głowie. Trzeba pamiętać, że dorośli mimo wszystkich ich wad są w tym świecie takim głosem rozsądku, który na pewno jest potrzebny. Podsumowując, uważam, że "Mały Książę" jako powieść dla dzieci jest niezwykle pouczający oraz zwraca uwagę i uwrażliwia na wiele spraw, jednak moim zdaniem dla dorosłego odbiorcy nie będzie ona jakimś ogromnym odkryciem.