Hej, nareszcie udało mi się skończyć trzeci tom "Piątej fali". Nie było łatwo, nie miałam czasu na czytanie i średnio mnie ciągnęło do tej książki, więc tym bardziej jestem z siebie dumna. Nie przedłużając przejdźmy do recenzji, która chyba będzie wyjątkowo krótka.
Zostały cztery dni. Po tym czasie wszystkie miasta na Ziemi zostaną zbombardowane, a tam ukrywa się znaczna część ocalałych osób. Bohaterowie decydują się, więc na śmiały plan uratowania resztek ludzkości.
Ta książka jest nijaka. Nigdy jeszcze nie przeczytałam ostatniego tomu serii, który by u mnie nie wywołał znacznie większej ilości emocji niż reszta części. Teraz po przeczytaniu "Piątej fali. Ostatniej gwiazdy" ten stan się zmienił. Nie udało mi się wciągnąć w akcję i tak naprawdę większość wydarzeń była mi obojętna.
Na ostatnim tomie odbija się to na co ja zwróciłam uwagę w recenzji pierwszej części. Powiedziałam wtedy, że wykreowanie takich bohaterów, że nie darzy się ich wielką sympatią mogło być celowym zabiegiem, ale teraz zmieniam zdanie. Przez to, że nie lubimy postaci książka nas w ogóle nie interesuje.
Nie jestem w stanie uwierzyć w jeden moment w tej książce z Cassie w roli głównej. W pewnej scenie ma ona bardzo mądre i głębokie przemyślenia i w tym przypadku nie jest to sarkazm. Wszystko niby jest ok, ale nie przemawia do mnie to, że Cassie, która według mnie jest mało inteligentna wpadła na tak genialne sentencje.
Plusem "Piątej fali. Ostatniej gwiazdy" jest to, że Rick Yancey wprowadza tu trochę humoru. Nie jest to takim poziom jak w "Darach Anioła", gdzie za każdym razem, gdy coś miało mnie rozbawić, to co najmniej się do siebie uśmiechałam(wybuchy śmiechu też były częste), ale gdy w tej powieści były jakieś żarciki to myślałam sobie, że to dobrze, że autor o czymś takim pomyślał.
Podsumowując całą serię. "Piąta fala" to dość średni cykl z ciekawymi zakończeniami, które trochę nadrabiają za resztę książek. Ja raczej nie polecam tych książek. Można przeczytać pierwszy tom, ale jeśli Wam się spodoba( tak jak mi) to nie zachęcam do nabycia kolejnych, bo później jest znacznie gorzej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz