1. "Dary Anioła"- Cassandra Clare
Nie wiedziałam, że tak mocno kocham ten cykl dopóki się nie skończył. Płacz, który mi towarzyszył przy ostatnich rozdziałach rzadko bywa aż tak ogromny. Uwielbiam te postaci, ten świat, całą fabułę. Warto zaznaczyć, że podczas czytania tej serii naprawdę można się pośmiać. Teksty Jace'a są po prostu najlepsze. Kocham Magnusa, Isabelle, jest tu mnóstwo cudownych związków. Każdy znajdzie coś dla siebie. Spotykamy się tutaj z intrygami, tajemnicami, romansami, po prostu ze wszystkim.
2. "Percy Jackson i bogowie olimpijscy"- Rick Riordan
Do tej serii mam specyficzny stosunek, bo nie ekscytuję się jakoś mocno, gdy o niej słyszę. Nie zamieniam się w fontannę, gdy ktoś umiera. Z drugiej strony, gdy pomyślę, że miałabym już do niej nie wrócić to nie wyobrażam sobie tego. Moim zdaniem, są to bardzo ciepłe książki, również jest dużo humoru. Bohaterowie są jedyni w swoim rodzaju. Percy'ego po prostu kocham. Dzięki tej serii udało mi się poprawnie odpowiedzieć na niektóre pytania na olimpiadzie z języka polskiego, bo były tam zagadnienia z mitologii greckiej. Jeśli wydaje Wam się, że mitologia jest nudna to przeczytajcie "Percy'ego Jacksona i bogów olimpijskich", a od razu zmienicie zdanie.
3. "Igrzyska Śmierci"- Suzanne Collins
Zastanawiałam się, czy dawać tu ten cykl, bo teraz akurat zaczęłam go ponownie czytać i już nie wywołuje we mnie tych samych emocji, co kiedyś. Pamiętam jednak jak bardzo mnie poruszył, gdy dopiero go poznawałam. Emocje po prostu we mnie buzowały, cały czas siedziałam w napięciu czekając, co się wydarzy. Poza tym, powiem Wam, że nie wiem, czy nie będę wracać do tej serii jedynie dla Finnick'a. Myślałam, że nasz związek się wypalił, ale nie ta miłość nadal trwa, odrodziła się. Genialna seria, jak dla mnie na jeden raz, bo jak się czyta ją za drugim razem to za dużo się wie. Poza tym też już zapoznałam się z dużo ilością takich dystopijnych powieści, "Igrzyska Śmierci" akurat były jedną z pierwszych, ale teraz już nie robią takiego wrażenia, bo znam już wiele pozycji tego typu.
4. "Pani Peregrine"- Ransom Riggs
Na koniec zostawiłam taką wisienkę na torcie, najważniejszą z tych wszystkich serii. Gdyby nie ona pewnie nie miałabym tego bloga, nie czytałabym książek z tak wielką pasją jak teraz. Od tego praktycznie wszystko się zaczęło. Pamiętam jak będąc jedenastolatką kończyłam każdy tom z otwartymi ustami i mając w głowie takie: "wow". Nie muszę mówić, o czym jest "Harry Potter", bo każdy doskonale to wie. Z każdym kolejnym przeczytaniem tego cyklu coraz bardziej płacze na pewnych momentach. Ostatnia część to jest po prostu końcowe 100 stron nieprzerwanego potoku łez i zawsze, gdy już je skończę to czuję taki: "I co ja teraz zrobię ze swoim życiem? Jak mam dalej funkcjonować?". Naprawdę, kto nie czytał niech pędzi do księgarni.