Hej, hej, dawno już sobie nie czytałam takiej dobrej, młodzieżowej fantastyki. Odeszłam trochę od tego gatunku, żeby się skupić na tych, które wcześniej dość mocno zaniedbywałam. Ogromnie mnie cieszy, że jest powieść, o której dziś mówię to polska pozycja i mogę powiedzieć: "Tak, to jest dobre".
Kate jest zwyczajną dziewczyną mieszkającą w Londynie i mającą przeciętne nastoletnie problemy. Pewnego dnia, w jej szkole pojawia się nowy chłopak, w którym Kate od razu się zakochuje. W akcie desperacji postanawia znaleźć jakiś sposób na zwrócenie na siebie jego uwagi w sklepie z magicznymi akcesoriami. Mimo, że dziewczyna nie jest do końca przekonana o mocy działania sprzedawanych tam przedmiotów kupuje tam księgę z zaklęciami. Za jej pomocą rzuca urok miłosny, ale efekt jego działania oraz to, co jej czyn za sobą pociągnie jest czymś, czego się ona w ogóle nie spodziewa.
W jednej z ostatnich recenzji, która mianowicie dotyczyła "Ponad wszystko" mówiłam o tym, że cytat, który był zamieszczony na początku powieści zniechęcił mnie trochę do całości, co prawda później ta książka uratowała swój honor, ale to nieważne. Sytuacja przy okazji "Księgi luster" prezentuje się całkowicie inaczej. Tam na jednej z pierwszych stron był zamieszczony fragment z "Dumy i uprzedzenia". Wyobraźcie sobie moją reakcję wiedząc, że ta pozycja jest jedną z moich ulubionych powieści. Po prostu ja od razu pomyślałam: "Adamie Faberze, kocham cię, a twoja książka na pewno będzie genialna!". Także "Księga Luster" ma już u mnie plusik za taki malutki detal.
Teraz się skupiam na drobiazgach, ale niesamowicie mnie rozjuszyło, gdy przeczytałam z tyłu książki: "Gdyby Harry Potter był dziewczyną, nazywałby się Kate Hallander!". Automatycznie ustawiłam sobie za cel udowodnienie sobie, że wcale tak nie jest i pewnie ta historia się nawet nie umywa do "Harry'ego Potter'a". W ogóle nie wiem, kto wymyślił, żeby umieścić na rewersie okładki taki napis, ponieważ "Księgę Luster" i serię J.K. Rowling łączy jedynie to, że oba te tytuły można zaliczyć do fantastyki.
Ogólnie, powiedziałabym, że historia Adama Fabera jest skierowana głównie do młodszej młodzieży, bo myślę, że dzieci mogłyby jednak nie skumać wszystkiego, a szesnastolatek, który by się nastawiał na coś typu "Szklany tron" stwierdziłby, że ta pozycja to dziecinada.
Ja spodziewałam się, że treść tej książki będzie przeznaczona dla ludzi młodszych ode mnie, więc nie uważałam jej za dziecinną, bo byłam przygotowana na to, że będzie własnie na takim poziomie wiekowym.
Najśmieszniejszym elementem tej powieści było to, jak Kate rzuciła urok miłosny. Nie będę Wam mówiła, co dokładnie poszło nie tak, ale zdecydowanie nie wyszło jej to zaklęcie. Gdy okazało się, jakie ma ono skutki na jej relację z tym nowym chłopakiem, Jonathanem to myślałam, że się zsikam ze śmiechu. To był moment, kiedy najbardziej się identyfikowałam z tą bohaterką, bo też mam czasami tak, że tworzę cały misterny plan, a i tak wychodzi jak zwykle :D
Mojej sympatii nie zdobył natomiast Fion, czyli fer Kate. Już tłumaczę i objaśniam, o co chodzi. Wydaje mi się, że da się domyślić, że główna bohaterka jest tak naprawdę czarownicą. Każda czarownica jest tak jakby połączona z jakimś ferem, czyli takim magicznym stworzeniem. Może nie tyle, że nie lubię Fiona, ale jest mi on zwyczajnie obojętny. Choć na początku mnie zdenerwował tym, że okazał się strasznie naiwny, co spowodowało ciąg dalszych, nieprzyjemnych wydarzeń.
Uwaga, mam dla Was taką dość specyficzną informację do przekazania, ale naprawdę podobało mi się, jak w tej historii zostały przedstawione jednorożce. Niby to nie jest coś wielkiego, ale Adam Faber równie dobrze mógł przedstawić jednorożce jako urocze koniki, zwłaszcza biorąc pod uwagę grupę wiekową, do której skierowana jest powieść. Te stworzenia są tu przedstawione za to jako niezwykle honorowe, szlachetne, dostojne i kompletnie nieurocze.
Dla mnie jednak największym plusem jest to, że autor pisze w taki sposób, który bardzo oddziałuje na wyobraźnię. Mi przez cały czas czytania ta historia odtwarzała się w głowie jak film. Jest to dość dziwne biorąc pod uwagę, że opisy nie są tu jakoś bardzo szczegółowe. Świat jest dość rozbudowany, ale opis wyglądu takiego fera nie jest jakiś bardzo dokładny, a mimo to widziałam to stworzenie oczami wyobraźni.
Podsumowując, myślę, że kupię drugi tom tej serii, której początkiem jest "Księga Luster", żeby zobaczyć, czy próbuje się ona wspinać na jakiś wyższy i bardziej angażujący poziom. Mogę Wam ją serdecznie polecić, bo ciekawi, nie nudzi i można sobie przypomnieć czytane nam kiedyś przez rodziców baśnie, z którymi pozycja ta bardzo mi się kojarzy.
Mam w planach tę serię. Podoba mi się też wydanie tej książki. ;)
OdpowiedzUsuńTo jest po prostu cudo <3
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Piękna okładka, ale nie moje klimaty.:)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że o kupnie tej książki przeze mnie przeważyła głównie okładka :D
UsuńPozdrawiam ciepło :*
Okładka jest piękna, ale ja już jestem za stara na takie młodzieżówki, więc chyba odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie na dobre młodzieżówki nigdy się nie jest za starym, ale akurat ta konkretna pozycja chyba idzie za bardzo w stronę literatury dla dzieci ;)
UsuńPozdrawiam serdecznie <3