Hej, hej, słuchajcie, dzisiaj przygotowałam dla Was recenzję książki, którą miałam na swojej liście do przeczytania już chyba z rok. Nie jest to jakiś bestseller, a wręcz powiedziałabym, że dość nieznana pozycja, a szkoda, bo jednak zasługuje na całkiem sporą ilość uwagi.
Valerie wraz ze swoim chłopakiem, Nickiem stworzyła listę ludzi, których nienawidzą. Znajdują się tam szkolne gwiazdy, członkowie drużyny footballowej, nauczyciele a nawet osoby niezwiązane ze środowiskiem szkolnym, np. prezenterzy telewizyjni. Któregoś, pozornie zwyczajnego dnia Nick przychodzi do szkoły z pistoletem i próbuje zabić wszystkie osoby z listy. Po całej strzelaninie sam popełnia samobójstwo. Valerie jednak żyje i musi wrócić do szkoły wiedząc, że są tam ludzie, którzy uważają ją za współwinną całej tragedii.
Zacznę od tego, że robienie tego typu spisu osób, których się nienawidzi w moim odczuciu nie jest normalne. Wiadomo, wydaje mi się, że każdy przynajmniej raz powiedział/pomyślał, że czuje do kogoś nienawiść. Spisanie ich jest jednak taką bardziej oficjalną, poważną formą wyrażenia tego. Nie wiem do końca, jak to ująć. Poza tym, ta cała lista została zatytułowana "Do odstrzału". Wiecie, to już jest taka forma życzenia komuś śmierci, a to już jest jednak takie bardziej dosadne. Poza tym, Valerie się tłumaczyła, że to wszystko to była taka forma żartów jej i Nicka i ja sobie wtedy myślałam: "Nie no, dziewczyno, masz świetne poczucie humoru".
Generalnie, ja mam taki dość spory problem z główną bohaterką, a zwłaszcza na początku. To jest taka typowa zbuntowana nastolatka. "Puszczę muzykę na cały głos mimo, że wiem, że zaraz matka przyjdzie i powie, żebym ściszyła. A niech sobie przychodzi, jestem taka zła ha ha ha". W ogóle, tak z innej beczki powiem, że ja nigdy nie ogarniałam tego podgłaśniania muzyki na full przez normalne głośniki, jakby zwykłe słuchawki były nie wiadomo jakim wydatkiem. Gdy mamy słuchawki na uszach wszyscy są zadowoleni.
Poza tym, Valerie jest tak bardzo emo. I umówmy się, ja nic nie mam do tego, że się ubierała na czarno i miała pofarbowane włosy na ciemny kolor, chociaż to było dość zabawne. gdy wyobrażałam sobie ją jeszcze ze skórą pofarbowaną na taką czystą czerń, żeby dodać jej tego emo klimatu. Po prostu ja ją widziałam oczami wyobraźni, jak ona siedzi w tej szkole i ciągle z taką miną jakby cały świat był przeciwko niej. Nie mówię tu o czasie po strzelaninie, bo jakby wtedy to by było uzasadnione, ale przed nią to tak się zachowywała tylko dlatego, że uznawała, że została pokrzywdzona przez wszystkich i w ogóle życie jest bez sensu.
Podobało mi się w "Nienawiści" to, że nic nie było dla mnie takie oczywiste. Nie wiedziałam, czy główna bohaterka jest winna masakry w szkole, czy też nie. Czy to, że ludzie ją tak traktowali, jak traktowali jest uzasadnione. Ta powieść jest pełna pytań, na które nie znam odpowiedzi.
Jestem za to w pełni pewna, że zachowanie ojca Valerie jest karygodne. Nie powiem Wam dokładnie, co on tam robił, żeby jakoś bardzo nie spoilerować. Powiem tylko tyle, że odwrócił się do niej dupą i powiedział: "Radź sobie sama". Ja wiem, że sytuacja, w której twoje dziecko jest w pewien sposób zamieszane w strzelanine nie jest zbyt codzienna i nie ma poradników, jak sobie z tym radzić, ale kurde trzeba dać do zrozumienia swojemu potomkowi, że nieważne, co zrobił i tak się go kocha. I nie mówię tu, żeby go głaskać po główce i mówić, że wszystko jest okej, ale dać chociaż takie minimum wsparcia.
Moim zdaniem, zakończenie jest trochę zbyt idealna i takie "słodkie". Ja czytając je widziałam, co prawda, że autorka za wszelką cenę chce uniknąć takiego efektu, ale niestety, nie wyszło jej to w 100%. Może jednak moje odczucia są błędne, bo możliwe, że taki zabieg był po to, żeby sprawić, że ta historia będzie jedną z tych, które niosą nadzieję.
Podsumowując, "Nienawiść" to nie bestseller, a jest bardzo dobrą książką. Jest dość krótka, a poza tym, tak pokazuje, że nawet choćby nie wiem, jak w bardzo złej sytuacji byśmy się znaleźli to zawsze jest szansa wyjścia na prostą.
już wiem, ze tej książki nie przeczytam, a ma ciekawą okładkę, mogłabym się skusić xd nie lubię nastolatków myślących że są pokrzywdzeni przez wszystkich i jak to oni mają źle a świat jest be. Podobny motyw był w książce J Picoult "Dziewiętnaście minut", ale chyba trochę lepiej
OdpowiedzUsuńTacy bohaterowie bywają bardzo męczący...
UsuńPozdrawiam ;)
Niestety książka nie dla mnie z powodu głównej bohaterki, dla której szczerze pisząc szkoda czasu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Zgadzam się, że główna postać jest tu największym minusem :/
UsuńRównież pozdrawiam :*
Rewelacyjna opowieść - też mega mi się podobała! Jedna z lepszych młodzieżówek, ale nie tylko!
OdpowiedzUsuńMnie nie zachwyciła aż tak, ale jest dobra :)
UsuńPozdrawiam cieplutko ;)
Mam tę książkę na swojej liście i wkrótce chcę dać jej szansę. ;)
OdpowiedzUsuńZachęcam do pośpiechu ;)
UsuńPozdrawiam <3