Hej, dziś przychodzę do Was z recenzją jednej z książek, które dostałam na święta. Mowa tu o "Czerwonej królowej", o której w swoim czasie było bardzo głośno.
Mare Barrow żyje w świecie, gdzie społeczeństwo jest podzielone ze względu na kolor krwi. Czerwoni są zwykłymi ludźmi, nie mają żadnych specyficznych umiejętności i zajmują niższe miejsce w społecznej hierarchii. Srebrni natomiast, stanowią elitę oraz posiadają zdolności takie, jak władanie wodą itp. Rządy sprawuje monarchia. Pewnego dnia, Mare spotyka w swoim rodzinnym mieście nieznajomego, tajemniczego chłopaka, a na drugi dzień zostaje wezwana do pałacu, by być tam służącą. Po dotarciu do domu rodziny królewskiej okazuje się, że jest ona zarówno Czerwoną i Srebrną. Ma normalny kolor krwi, ale posiada moc władania elektrycznością i to całkowicie zmienia jej rolę w pałacu.
Na początku poruszę kwestię oprawy graficznej tej książki, która jest przepiękna. Okładka drugiej części jest równie zachwycająca. Na okładce pierwszej części mamy przedstawioną koronę do góry nogami, po której spływa krew. Ta krew jest niesamowicie ukazana, korona też wygląda genialnie i jeszcze nie spotkałam osoby, której nie podobałaby się ta oprawa graficzna. W środku też jest w porządku, na szczęście jest tu żółty, a nie biały papier. Ze stroną wizualną mam tylko problem, że książka na zewnątrz, czyli mówię o okładce i rewersie okładki, bardzo szybko się brudzi od palców i nawet, gdy ma się świeżo umyte ręce to zostają na niej ślady.
Chciałam podkreślić, że w opisie wydarzeń z książki nie zamieściłam spoilera, bo na rewersie zostało napisane to, że Mare jest zarówno Czerwoną i Srebrną, ale przechodzę już do sedna. Mamy tu typową powieść dystopiczną. Mamy tu pewne nawiązania z "Igrzysk Śmierci" i "Niezgodnej". Moim zdaniem, tutaj nie ma zbyt wiele niesamowitych wydarzeń, wydaje mi się, że na razie autorka nie dała nam bardzo wartkiej akcji, aby łatwiej było się zapoznać z bohaterami i światem. Uważam, że to był błąd, bo łatwo zrozumieć zasady panujące w tym społeczeństwie, bohaterów też nie ma bardzo dużo, więc łatwo ich zapamiętać i zdecydowanie więcej akcji nie byłoby tu problemem. Nie zmienia to, jednak faktu, że przyjemnie się to czyta.
Victoria Aveyard z "Czerwonej królowej" stworzyła bardzo ciekawe postacie. Wszystkie mają swój charakter, nie ma nijakich bohaterów i wszyscy nas interesują. Bardzo lubię postać Juliana, czyli nauczyciela naszej bohaterki i Mavena, czyli jednego z książąt.
Do Mare mam mieszane uczucia. Jest zdecydowanie bohaterką z krwi i kości, nie jest nienaturalna, ale pewne rzeczy mi w niej nie pasują. Na początku książki irytowała mnie, ponieważ wciąż mówiła, że ona nie jest tak wspaniała, jak jej młodsza siostra- Gisa. Młodsza siostra Barrow jest utalentowana, grzeczna, delikatna i to ona przynosi do domu najwięcej pieniędzy, bo szyje ubrania dla Srebrnych. Rozumiem, że w tej powieści samorozwój Mare, by przypominała Gisę nie jest głównym tematem, ale gdyby powiedziała choć raz, że próbowała być taka jak siostra, ale jej nie wyszło, to mi, by to wystarczyło, a ona tylko siedzi i mówi, że jest gorsza i nic z tym nie robi. Czasami też mam wrażenie, że główna bohaterka chce wziąć na siebie winę za całe zło tego świata, ale w innej sytuacji oskarża innych prawie bezpodstawnie. Nie można, jednak powiedzieć, że Mare nie ma zalet. Dostrzegam zmarnowany potencjał w tej postaci. Mare od dziecka kradnie, więc można było to wykorzystać, by była ona taką cwaniarą, z lekką dawką humoru. Ja jeszcze nigdy nie spotkałam w dystopii głównej bohaterki o takim charakterze, więc to byłoby coś ciekawego i nowego.
Najbardziej nielubianą przeze mnie postacią jest Gisa. Pojawia się tylko na kilkunastu stronach, ale denerwuje mnie. Wyruszają z Mare, by ukraść pieniądze, by przyjaciel Mare, Kilorn nie szedł na wojnę. Dziewczyny już są w odpowiednim miejscu, mogą wypełnić zadanie, ale w wyniku pewnego zdarzenia ludzie zwiększają czujność i nawet Mare, która kradnie od lat daje sobie spokój i nie próbuje nic zwędzić. Za to Gisa próbuje mimo, że nigdy wcześniej tego nie robiła. Karą za kradzież jest zmiażdżenie ręki. Oczywiście, ręka Gisy zostaje zgnieciona, ponieważ ją przyłapano. Takim oto sposobem, Gisa nie może już szyć, więc główne źródło utrzymania rodziny się wyczerpało. To zachowanie było po prostu durne.
W tej książce bardzo fajnie zostaje przedstawiona relacja między braćmi. Jest naturalna, zakrapiana braterską miłością, ale też rywalizacją.
Zakończenie "Czerwonej królowej" jest niesamowite. Mnie wbiło w fotel. Wszystkie role się odwracają. Tajemnice wychodzą na światło dzienne i według mnie, zakończenie to jeden z najlepszych elementów tej książki mimo, że złamało mi serce.
Podsumowując, Victoria Aveyard stworzyła ciekawą historię, jednak lubi pójść na łatwiznę. Niektóre zwroty akcji nie są w ogóle wyjaśnione. Wydaje mi się, że "Czerwona królowa" nie zasługuje na tak wielkie zachwyty nad nią, jednak historia mnie wciągnęła, nie dłużyła mi się, uprzyjemniła parę chwil, więc uważam, że warto ją przeczytać.
Jeśli zakończenie pierwszego tomu wbiło cię w fotel, to bój się tego, jak kończy się szklany miecz :D Coś strasznego, a później czekaj człowieku na ostatni tom miesiącami!
OdpowiedzUsuńMasz rację, ksiażka nie zasługuje na aż tak duży zachwyt, ale jak dla mnie była bardzo dobra i dość długo tłukła mi się gdzieś z tyłu głowy ;) Co do książęcych braci, to byłam nieźle wkurzona, bo oczywiście faworyzowałam (i nadal faworyzuję) nie tego, co trzeba xD Cóż, ciągnie mnie do złego najwidoczniej ;)
Pozdrawiam ciepło ;)
Q.
Otwórz Drzwi do innego wymiaru
Znam Twój ból, jeśli chodzi o faworyzowanie xd Również pozdrawiam ;*
Usuń