poniedziałek, 12 grudnia 2016

RECENZJA OPOWIADANIA "OPOWIEŚĆ WIGILIJNA" KAROLA DICKENSA

  Hej, ostatnio napisałam dla Was trzy posty w ciągu trzech dni, więc myślę, że mogę Was zachęcić do obserwowania mojego bloga, polecania go znajomym oraz dawania mi różnych wskazówek, ponieważ dopiero zaczynam blogować. Wracając do tematu posta, dziś zapraszam na kilka słów o "Opowieści wigilijnej" Karola Dickensa. Nie będzie to tradycyjna recenzja, raczej będzie trochę krótsza i mniej wnikliwa.
  Historia ta zaczyna się w momencie, gdy do głównego bohatera Ebenezera Scrooge'a przychodzi duch jego zmarłego 7 lat temu wspólnika- Jakuba Marleya. Ebenezer jest człowiekiem skąpym, zgorzkniałym i myślącym jedynie o sobie. Marley chcąc ustrzec go przed okropnym pokutowaniem za swoje winy po śmierci zapowiada mu wizytę nadzwyczajnych gości. Są nimi widma tegorocznych, przeszłych i przyszłych świąt. Pokazując mu rozmaite wydarzenia próbują ochronić bohatera przed strasznym losem.
  Fabuła tej opowieści jest bardzo oryginalna. Doskonale przemawia do wyobraźni czytelnika. Wydarzenia przedstawione tu niestety, nie były dla mnie niespodzianką, ponieważ, gdy byłam młodsza bardzo lubiłam oglądać fil "Opowieść wigilijna" w wersji Flinstonów. Przyjemnie czytało mi się tą historię, ale wiadomo, że ja wolę książki, gdzie bohater praktycznie ciągle musi walczyć o życie. Nie znaczy to, że przekreślam wszystkie, które o tym nie opowiadają.
  Można powiedzieć, że mamy tu jedną postać, która występuję przez całą książkę. Inne pojawiają się jedynie na chwilę. Scrooge jest bardzo mocno przerysowany, ale wydaję mi się, że taki był cel autora, by tak mocno nakreślić negatywność tej postaci. Wszystkie motywy jego stylu bycia są uzasadnione, nie mamy tu czegoś takiego, że Ebenezer tak po prostu stał się zły. Pokazane zostają czytelnikowi najważniejsze wydarzenia z przeszłości bohatera, których skutki są pokazane w jego późniejszym postępowaniu. Przeszkadzało mi odrobinę to, że Scrooge bardzo szybko zmienił swój styl bycia. Wystarczyła jedna wyprawa z duchem i już jest radosny oraz pozytywny. Uważam, że autor powinien budować jego przemianę stopniowo, by ostatecznie stał się dobry dopiero na ostatnich stronach.
  Jest to historia bardzo napawająca nadzieją na lepsze jutro oraz radością. Miła odmiana po przeczytaniu "Roku 1984". Pokazuje, że warto być dobrym człowiekiem, że nigdy nie jest za późno, by zmienić swoje życie. Obowiązkowa pozycja w okresie świątecznym. Jest odrobinę przesłodzona, przerysowana, ale ja to traktuję jak baśń z bardzo mądrym morałem i polecam ją przeczytać przynajmniej raz, bo wywołuje uśmiech na twarzy.
Zapraszam na więcej postów w klimacie świąt:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz