Hej, dziś przychodzę do Was z recenzją absolutnie nietuzinkowej książki. Jest to pierwsza część serii pt."Pani Peregrine", lecz tak mi się spodobała, że już zaczęłam czytać drugą część.
Głównym bohaterem książki jest Jacob. Jest to zupełnie zwyczajny chłopak, który prawdopodobnie odziedziczy rodzinną korporację. W dzieciństwie, jego dziadek opowiadał mu historie o tym, że musiał wyjechać z Polski w trakcie II wojny światowej i trafił na pewną walijską wysepkę. Znajdował się tam dom dla dzieci z osobliwymi zdolnościami. Była tam dziewczynką, która lewitowała oraz chłopiec, którego nie było widać. Ukrywali się tam przed polującymi na nie potworami. Naturalnie, Jacob z czasem przestał wierzyć w te opowieści. Ale co, jeśli są one prawdą? Dziadek ginie, a w ostatnich słowach przekazuje wnuczkowi informacje, które pozornie nie mają sensu. Wyobraźnię Jacoba podsyca fakt, że koło konającego dziadka przez ułamek sekundy widział stwora, którego wygląd zgadzał się z opisywanymi przez dziadka potworami. Chłopak wyrusza na wyspę, by przekonać się, czy opowieści z dzieciństwa naprawdę były fikcją...
Zacznę od tego, że "Osobliwy Dom Pani Peregrine" Ransom Riggs bardzo kojarzy mi się z "Harrym Potterem". Sierociniec dla osobliwych dzieci niezwykle przypomina Hogwart, a sami jego mieszkańcy młodych czarodziejów. W książce zachwyciło mnie, że pierwszy raz od przeczytania książek o Harrym, tak bardzo chciałam się znaleźć w miejscu, w którym miejsce miały wydarzenia historii. Nie jest to typowa książka młodzieżowa. Nie ma tu trójkąta miłosnego, ani kraju, w którym panują brutalne zasady.
Fabuła była najbardziej wartka na początku książki. Później przeszła do takiego spokojnego tempa i na sam koniec przyspieszyła. Atmosferę mroku, o której często można usłyszeć w recenzjach tej powieści też najbardziej czuć na pierwszych stronach. Moim zdaniem, bardziej dominuje klimat magii. Jest tutaj wiele zagadek, wiele niewyjaśnionych spraw, dużo zaskakujących faktów, które stopniowo odkrywamy. Ogromnym zaskoczeniem było dla mnie to, kto się okazał czarnym charakterem, ponieważ dopiero na końcu książki dowiadujemy się z czym dokładnie walczą bohaterowie.
Największym plusem tej książki (nie licząc tego, że przypomina mi "Harry'ego Potter'a") są postacie. Osobliwe dzieci są niesamowite. W tej części nie są najlepiej wykreowani, jeśli chodzi o charakter, ale myślę, że autor rozwinie je w kolejnych tomach. Wychowankowie pani Peregrine są ogromnie pozytywni, wręcz zarażają entuzjazmem. Moją ulubioną postacią jest Emma, dziewczyna, która może wytwarzać ogień. Pokochałam tą bohaterkę odkąd tylko się pojawiła. Jest silna, odważna, lecz mimo wszystko zachowuje dziewczęcą delikatność. Nie mogę się doczekać aż dowiem się o jej dalszych losach.
Pokochałam historię o losach Jacoba, pani Peregrine i jej wychowanków. Książka wytwarza niesamowity klimat, który na pewno w pewnym stopniu budują zamieszczone w niej fotografie, ale jest to zaledwie mały procent wszystkich odczuć. Jest to opowieść o tym, że nie można zamykać swojej inności, należy ją pokazywać, bo świat traci na tym, że wyjątkowi ludzie boją pokazać swą niezwykłą naturę. Mówi też o tym, że to ludzie, którzy boją się nieznanego doprowadzili do takiego stanu rzeczy. A czy świat będzie się rozwijać, jeśli wszyscy będą bali się pokazać swoją osobliwą stronę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz