RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY DOTYCZĄCE "MIASTA KOŚCI"
Clary i Jace ciągle pozostają w szoku po tym, gdy dowiadują się, że są rodzeństwem. Od Jace'a odwracają się jego przybrani rodzice, a on jest oskarżany przez władzę o planowanie spisku z Valentinem. Clary musi się nauczyć jak być Nocnym Łowcą oraz poradzić sobie z tym, że jej matka wciąż jest w stanie śpiączki. Największym wyzwaniem dla nich jest, jednak coś innego. Muszą nauczyć się być dla siebie jak brat i siostra. Ponadto w Nowym Jorku ma miejsce seria tajemniczych i krwawych morderstw.
Ilość akcji w tej książce mnie zadowala. Przez całą historię przeplatają się ciekawe i zaskakujące wydarzenia. Wydaje mi się, że "Miasto popiołów" to jest cisza przed burzą i mam przeczucie, że ogromną porcję walki i akcji dostaniemy w "Mieście szkła". Nie znaczy to, że podczas czytania tej książki się nudziłam, bo tu mamy początek ważnych wątków, które raczej będą dalej kontynuowane.
W drugiej części poznajemy bohaterów już bardziej dogłębnie. Alec przestał być tylko chłopakiem, który nienawidzi Clary i w końcu jego postać nie opiera się tylko na tym, że łypie na główną bohaterkę złowrogim spojrzeniem.
W recenzji "Miasta kości" napisałam, że nie mogę się wypowiedzieć o Clary, teraz już mogę. Jest irytująca. Na szczęście narracja nie jest prowadzona tak, że ciągle "słyszymy" jej myśli, bo wtedy bym miała już całkiem jej dość. Przez całą książkę nie może się zdecydować w stronę, którego chłopaka się zwrócić, a pod koniec książki jest wielce zrozpaczona, że nie jest ani z jednym, ani z drugim. Muszę, jednak zwrócić uwagę na to, że Clary w końcu zaczyna być wojowniczką, Nocną Łowczynią. Do tej pory zawsze ktoś musiał ją ratować, bo nie umiała nic zrobić, a teraz zaczyna się uczyć, jak samej o siebie zadbać.
Cassandra Clare zrobiła coś, co jest w większej części książek dla młodzieży. Sprawiła, że bohaterowie są czasami zbyt szlachetni. Zawsze w opowieści dla młodzieży jest chociaż jedna taka sytuacja, że postać obwinia się o jakąś rzecz mimo, że to nie jest jej wina. Nawet w "Harrym Potterze" było coś takiego. Pytam się, co skłania pisarzy do takiego posunięcia?
Chciałabym, żeby autorka w kolejnych częściach zniszczyła pary, które są przedstawione w "Mieście popiołów". Dla mnie każdy powinien być z kimś innym. Simon powinien być z Maią, Magnus z Jacem, a Clary powinna zostać sama, bo biedna nie może się na nikogo zdecydować.
Kocham Simona i Jace'a za to, co zrobili na końcu książki. Postąpili jak dojrzali, szanujący siebie mężczyźni decydując, że nie będą się uganiać za Clary. Nie robię sobie, jednak wielkich nadziei, bo po pierwszej części myślałam, że temat miłości Jace'a i Clary jest zakończony, a był kontynuowany.
"Miasto popiołów" trzyma poziom. Nadal mamy mnóstwo humoru. Odkrywamy nowe sekrety Świata Cieni. Mamy zaskakujące zwroty akcji i bohaterów, którzy muszą sobie poradzić z nietypowymi problemami. Moje narzekanie na temat książki jest spowodowane tylko tym, że czasami coś nie poszło po mojej myśli w fabule, ale historia podobała mi się i po przeczytaniu jej mam ogromne oczekiwania wobec "Miasta szkła".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz