Aza Holmes codziennie zmaga się z natłokiem niechcianych myśli w swojej głowie. Zdecydowanie utrudnia jej to już i tak ciężki okres dojrzewania. Do tego wszystkiego musi ona odświeżyć kontakt z synem zaginionego miliardera, Davisem Pickettem, który był niegdyś jej dziecinną miłością. Prosi ją o to jej najlepsza przyjaciółka, Daisy, ponieważ liczy, że uda im się uzyskać jakieś informacje, które pomogą w odnalezieniu ojca Davisa, ponieważ jest za to wyznaczaoa nagroda wysokości 100 tysięcy dolarów.
Nie można powiedzieć o tej pozycji, że jest wciągająca. Nie trzyma w napięciu i nie jest tak, że nie można się od niej oderwać. Ma bardziej taki nostalgiczny, wręcz powolny charakter aczkolwiek nie traktuję tego jako coś złego, bo czasami trzeba zrobić sobie przerwę od tych wszystkich tytułów z biegnącą na łeb na szyję akcją.
Mi "Żółwie aż do końca" bardzo się kojarzyły z takimi hipsterskimi filmami, nie wiem, czy wiecie, o co mi chodzi. "Amelia" jest na przykład taką produkcją. Mam na myśli takie bardzo artystyczne, poetyckie dzieła, które właśnie nie mogą się pochwalić mrożeniem krwi w żyłach, tylko taką bardziej sielankowością. Taka dokładnie jest ta książka.

Doceniam, że John Green nie poszedł na łatwiznę i nie postanowił obdarzyć Azy jakąś już "oklepaną" chorobą psychiczną. Wiem, że to zabrzmi jakbym była taka bardzo wyrachowana, bo choroby psychiczne to straszna rzecz, a ja mówię o tym jak o jakimś przereklamowanym motywie w literaturze. O nich trzeba mówić i to dużo, ale nie wciąż o tych samych, a poza tym tutaj jakby wypowiadam się jedynie jako czytelnik, a nie działacz społeczny.
Skoro tak zostajemy w temacie tych problemów psychicznych to nie podoba jak w tej historii mówi się o lekach na tego typu dolegliwości. Mianowicie, jest tu przedstawiony taki pogląd, że one nie działają i tak jakby sprawiają, że nie jesteś sobą. Nie wiem, ile jest w tym faktycznej opinii autora w tej kwestii, a ile przedstawienia toku myślenia osoby chorej. Ja sama nie wiedziałam, co myśleć, o tym, co jest tu mówione, a co ma o tym pomyśleć ktoś z chorobą psychiczną. Może pomyśleć przecież, że to John Green jako John Green mówi, że leki tego typu są złe, więc ona nie będzie ich brać.
Bohaterowie są dość specyficzni, co dla tego autora jest dość nietypowe, bo zwykle u niego postacie są dość "normalne", że tak to ujmę. Nie chodzi mi o to, że tych przedstawionych w "Żółwiach aż do końca" się nie lubi, ale po prostu ciężko się z nimi identyfikować, bo są aż tak "inni".
Jest tu dużo takiej mądrości, jest to bardzo dojrzała młodzieżówka. Myślę, że osoby, które lubią zapisywać sobie jakieś cytaty wynajdą w tej pozycji dużo sentencji, które mogą dodać do swoich notatek.
Generalnie, polecam Wam tą książkę, nie są to w pełni moje klimaty, ale nie będę się kłócić z tym, że jest to pozycja wartościowa.