środa, 22 lutego 2017

RECENZJA KSIĄŻKI "PIĄTA FALA" RICK'A YANCEY

  Hej, dziś przygotowałam dla Was recenzję pierwszego tomu "Piątej fali". Tym samym zaczęłam ostatnią serię z tych, które dostałam na święta.
  Trwa inwazja obcych na Ziemię. Zamierzają oni pozbyć się ludzkości zsyłając na planetę rozmaite nieszczęścia. Pozbawiają ludzi prądu, zsyłają epidemię. Najcięższym ciosem jest jednak to, że nie wiadomo komu ufać, ponieważ obcy przejęli ciała niektórych osób. Na Ziemi zostało jedynie kilka tysięcy ludzi, a wśród nich Cassie. Będzie ona musiała stoczyć bitwę z samą sobą i przekonać się, czy może jednak obdarzyć kogoś zaufaniem.
  Ta książka należy do tych, w których trzeba przebrnąć przez pierwszą połowę, by rozwinęła się akcja. W początkowej części mamy sceny aktualnych wydarzeń pomieszane z scenami z przeszłości. Rozumiem, że trzeba było pokazać historię bohaterów, ale jakoś nie umiałam się w nią wciągnąć, bo wiedziałam, czym to wszystko się skończy.
  Styl pisania Rick'a Yancey, przynajmniej dla mnie, wybija się wśród innych młodzieżówek. Ma on w sobie pewną surowość, która mi się kojarzyła z George'm Orwellem.
  Moim zdaniem, bohaterowie są świetnie wykreowani i ogromnie wielowymiarowi, pokazane jest jakie wydarzenia ich ukształtowały. Nie da się ich jednak polubić, ale mam wrażenie, że to, żeby czytelnik pałał sympatią do postaci nie było największym celem autora, więc nie jest to wielki minus.
  Do głównej bohaterki, o wdzięcznym imieniu Cassiopeia(rodzice chyba musieli jej nie lubić) muszę się jednak przyczepić. Jest ona najbardziej niewdzięcznym stworzeniem, jakie znam. Ja wiem, że podczas najazdu obcych na Ziemię standardy dobrego wychowania i ogólnie wszystkiego się zmieniają, ale bez przesady. W czasach, gdy na jedzenie trzeba polować chłopak częstuje ją rosołem, a ona ma do niego pretensje. Brak słów. Poza tym, wygłasza dość żenujące uwagi na temat jego wyglądu.
  Stykamy się tu jednak z wieloma postaciami, które intrygują. Mam tu na myśli Ringer i Filiżankę. Czytelnik zastanawia się, co sprawiło, że ta pierwsza jest taka, a nie inna, co wydziela nutę tajemniczości. W Filiżance natomiast fascynuje to, że ma ona siedem lat, a w tak trudnych czasach musiała zdecydowanie szybciej dorosnąć.
  Z wyjątkiem pierwszej połowy "Piątej fali" to ta książka podobała mi się. W zakończeniu Rick Yancey naprawdę mnie zaskoczył i to, jak przewraca wszystko do góry nogami jest niesamowite. Wydaje mi się, że ta powieść jako początek serii jest bardzo dobra. Mam nadzieję, że w pozostałych częściach autor jeszcze podniesie poziom i będzie jeszcze bardziej szokował czytelnika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz