sobota, 12 sierpnia 2017

OKŁADKOVE LOVE#2

  Hej, hej, z racji tego, że jestem okładkową sroką jakiś czas temu rozpoczęłam nową serię dotyczącą wydań książek. Pierwszy post z tego cyklu był trochę inny niż ostateczna forma, ale od dziś wpisy tego typu będą miały stałą strukturę. Wybrałam 5 okładkowych pozycji, które albo bardzo mi się podobały, albo budzą we mnie odrazę. Zapraszam ;)
  Wiem, że bardzo często w podsumowaniach miesiąca w kategorii "Najbrzydsza okładka" wygrywa jakieś wydanie filmowe. To, że nie lubię okładek pochodzących od ekranizacji stało się prawie moją zasadą. Jednak tylko krowa nie zmienia poglądów. Wydanie filmowe "Zanim się pojawiłeś" strasznie mi się spodobało, ma w sobie to "coś", przyciąga wzrok, emanuje wręcz duchem tej powieści. Dodatkowo, w porównaniu z oryginalną polską okładką wychodzi zdecydowanie lepiej. Gdybym miała  to piękne wydanie zagraniczne to pewnie inaczej bym patrzyła na to filmowe, ale nie czepiajmy się szczegółów ;)
  Pozostaniemy jeszcze chwilę w temacie "Zanim się pojawiłeś", ale tym razem nie mówię o jednej pozycji, ale o serii. Niesamowicie irytuje mnie, gdy powieści z tego samego cyklu do siebie nie pasują, ale w tym przypadku to niedopasowanie wchodzi na wyższy level. Te książki nawet nie są tej samej wielkości! Jest zupełnie inna kolorystyka, styl okładki. Połączenie tych dwóch wydań jest tak złe jak skarpetki z sandałami! Rozumiem, że okładka pierwszej części jest od ekranizacji, a druga jest oryginalna, ale nawet gdybym do pierwszego tomu kupiła oryginalną to i tak by nie pasowała do drugiego!
  Teraz pokażę Wam kolejny przykład takiego niedopasowania tomów tej samej serii. W tym przypadku, co prawda jest to niewielki szczegół, ale dla tego cyklu akurat nie mam litości, więc ponarzekajmy. Widzicie, że wokół liter na grzbiecie pierwszego tomu jest taka niebieska poświata? Mam nadzieję, że tak. Otóż, na kontynuacjach już tego nie ma i ja się pytam: "Dlaczego?". Jak się mówi "a" to trzeba też powiedzieć "b". Aczkolwiek, to nie jest jedyna rzecz, która poszła nie tak w "Szklanym Tronie"...Więcej w recenzjach.
  Ja ogólnie nie przepadam za twarzami na okładkach. Tak, wiem, że przy "Zanim się pojawiłeś" jakoś mi to nie przeszkadzało. Może dlatego, że na tym zdjęciu jest Sam Claflin, nie wiem. Generalnie w przypadku "Mojej lady Jane" ta cała kolorystyka i styl mi nie odpowiada, bo kojarzy się z jakąś głupią młodzieżówką.
  I tak na dobre zakończenie tego posta wspomnę o wydaniu "Rozważnej i romantycznej". Należy ono do cyklu "Angielski ogród" i naprawdę kocham "Świat książki" za to, że tworzy te cudowne okładki. Nawet gdybym jakoś wzbraniała się przed czytaniem klasyków to i tak bym chciała kupić te powieści, bo wspaniale się prezentują, a gdybym je miała na swojej półce to czułabym, że powinnam je przeczytać.
  W dzisiejszym poście trochę więcej narzekałam na okładki niż je chwaliłam. Mam nadzieję, że w następnym poście będę mówić o samych pięknych wydaniach. Wyczekujcie cierpliwie...

12 komentarzy:

  1. mnie tez wkurzaja te wydania ''zanim się pojawiles''.. wgl to do siebie nie pasuje :(

    (recenzentka-ksiazke.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też się strasznie zirytowałam, gdy zobaczyłam jak beznadziejnie wyglądają razem "Zanim się pojawiłeś" i "Kiedy odszedłeś". Brak słów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na początku jakoś tak nie zwróciłam na to uwagi, a później spojrzałam i takie: "o, kurde" :/
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Powinnam ciskać piorunami jak Posejdon za to wydanie ''Kiedy odszedłeś'' JoJo
    Buziaki,
    Karolina z lubieczytacrano.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mam dwa pierwsze tomy Pieśni Lodu i Ognia w wersji z okładką serialową, a pozostałe z oryginalną. No i cóż, te pierwsze są znacznie wyższe od pozostałych. Totalnie nie przemyślałam tego zakupu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może, ale trzeba przyznać, że bardzo często, gdy pojawia się okładka filmowa to magicznym sposobem znikają wszystkie egzemplarze z oryginalną, zwłaszcza w sklepach stacjonarnych :/
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Wiadomo - jest Sam i już nic nie przeszkadza, spoko, mam to samo xD
    Też nie lubię twarzy na okładkach, ale nie przeszkadza mi to np. w "Marsjaninie" (w filmowej wersji), albo książce, którą teraz czytam, czyli "Fałszywy pocałunek" (na żywo ta powieść wygląda fenomenalnie).
    Uwierz i tak najgorsze, co może być, to wydania "Pieśni lodu i ognia", tam po prostu jest groch z kapustą bez omasty.
    PS Nie myślałaś może, żeby wrzucać większe zdjęcia? To jednak bardzo czytelników przyciąga, a tak trzeba się mocno przyglądać.
    Pozdrawiam ciepło :)
    Kasia z niekulturalnie.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój brat ma kilka tomów z "Gry o tron" z oryginalną okładką z resztę z serialową, ale on jest bardziej takim książkowym laikiem, a nie obsesyjnym czytaczem, więc mu to nie przeszkadza ;)
      PS. Zazwyczaj daję większe zdjęcia, ale w przypadku, gdy jest ich więcej, a tekstu jest trochę mniej niż zwykle to łatwiej mi operować mniejszymi fotkami :)
      Pozdrawiam serdecznie ;)

      Usuń
  6. No wydania Zanim się pojawiłeś są tragiczne. :/ Znaczy to, że są różne jest tragiczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę w komentarzach, że wszyscy cierpią z tego powodu...
      Gorąco pozdrawiam :)

      Usuń