Hejka, hej, wiem, że ostatnio posty pojawiają się rzadko, ponieważ odświeżam sobie "Harry'ego Pottera", więc nie ma żadnych nowych recenzji. Staram się jednak nie zaniedbywać Was jakoś bardzo, dlatego dodaję takie weekendowe posty. Dzisiaj znów przygotowałam dla Was wpis z serii "Świat według książkoholiczki". Zastanowimy się nad kwestią tego, czy duża ilość osób chce czytać książki przez to, że chcą tego tak sami z siebie, czy przez to, że to jest modne.
Zacznijmy od słownikowej definicji słowa "moda", które oznacza "potrzebę naśladowania innych, aby się identyfikować z nimi, ta potrzeba najdobitniej jest widoczna w ubiorze. Moda występuje także w innych dziedzinach życia społecznego". Moja osobista definicja tego wyrazu w pełni pokrywa się z tą oficjalną, bo czasami niektóre rzeczy odbieram inaczej niż są one zapisane w wszelkich słownikach. Teraz pomyślmy nad tym, czy są ludzie, którzy czytają tylko po to, żeby właśnie tylko wpasować się w dane środowisko.
Myślę, że to, czy czytanie uważa się za modne zależy od tego w jakim wieku jest jakaś grupa. Wydaje mi się, że taka "moda na czytanie" pojawia się w takim wieku studenckim, że tak to nazwę, ewentualnie pod koniec liceum. Wtedy ludzie tak powoli zaczynają się ogarniać, już coraz mniej chcą być takim błaznami, a już chcą bardziej błyszczeć taką inteligencją. A co pomaga najbardziej, gdy chcemy wyjść na mądrych? Okulary i książka w ręku.
Ale panie, ta książka to nie byle Grey. Tylko klasyki, ewentualnie powieści, które dostały nagrodę Pulitzera. Dla mnie jest okej, jeśli dana osoba zacznie czytać, bo wszyscy wokół niej czytają i chcę się dopasować, ale w końcu jej się to spodoba i robi to już tak jakby z własnej woli. Po jakimś czasie też schodzi z niej takie nadęcie, że "ja czytam i już mogę być profesorem". Zaczyna czytać też takie mniej ambitne powieści i ogólnie dołącza do grona książkoholików.
Sytuacja prezentuje się gorzej, jeśli ktoś nie lubi czytać, ale tak bardzo chce wyjść na wyedukowanego, że i tak to robi. Takie osoby charakteryzują się tym, że na swoich mediach społecznościowych umieszczają miliony zdjęć książek albo wypisują cytaty z jakichś powieści. Oczywiście, nie mówię tu o sytuacjach, gdzie ktoś ma po prostu książkowego instagrama, czy coś, bo to jest zupełnie inna para kaloszy.
Podsumowując, sądzę, że od pewnego wieku czytanie jest uważane za modne. Czasami ta moda może sprawiać, że ktoś odkryje swoją pasję, ale może też przez nią powstawać setki pseudointeligentów.
Według mnie "moda na czytanie" to tylko gadanie i nic więcej. Ludzie często czytają ,ale się tym nie chwalą. Albo wolą filmy czy audiobooki. Albo po prostu wcale. Nie przepadam za tego rodzajami określeniami "moda". Gdybym czytała dla MODY to czułabym się hipokrytką. Robienie czegokolwiek dla mody? NIE
OdpowiedzUsuńMam identyczne podejście do robienia czegoś dla mody jak ty ;)
UsuńPozdrawiam :*
Nie zwracam uwagi na trendy i modę, To dla mnie nie ma znaczenia. Czytam,bo to kocham.:)
OdpowiedzUsuńW moim przypadku jest tak samo :)
UsuńPozdrawiam cieplutko ;)
W pewnych kręgach może i moda na czytanie istnieje, ale raczej właśnie tylko pewnych kręgów to dotyczy. Ewentualnie "mody" na konkretną pozycję. Zwłaszcza, że książka ma stosunkowo wysoki próg wejścia, trzeba się na niej nieźle skupić i osoby niezainteresowane raczej nie czytają w nie wiadomo jakich ilościach, ewentualnie właśnie sięgając po te pojedyncze, bardzo głośne tytuły.
OdpowiedzUsuńO, akurat moda na pojedyncze pozycje też jest tu istotną kwestią, a o niej zapomniałam :D
UsuńPozdrawiam serdecznie <3